[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pewnym sensie mieszkałosię tam bez żadnych tajemnic.Także i tutaj, jak w każdym innym hotelu jadałem zwykle w pokoju, nie troszczyłem się o ni-kogo i o nic tak, że nie miałem pojęcia jacy jeszcze goście przebywają w hotelu.Od Omara do-wiedziałem się, że z Pondichery przybyło żaglowcem paru Europejczyków, zamierzających udaćsię następnie pociągiem do Colombo. To żadne towarzystwo  zawyrokował. Pozdrowiłem ich, ale nie odwzajemnili pozdro-wienia, tylko mnie wyśmiali.Mahomet polecił pozdrawiać ludzi i ja pozdrawiam wszystkichludzi, także tych, którzy nie są mahometanami.Skoro tym ludziom chrześcijaństwo zaleca wy-śmiewanie się ze mnie, to lepiej zrobiliby, gdyby zostali w domu.Nic nie powiedziałem, ponieważ Omar nie lubił pewnych ludzi, a mnie nie chciało się z nimkłócić. Sahib, co znaczy po angielsku tail  podjął Omar. Ogon, a także warkocz. Ape i monkey? Małpa i małpiszon. Tak krzyknęli za jakimś Chińczykiem, który tu mieszka i także pozdrowił ich uprzejmieprzechodząc koło nich do swojego stolika  z zapałem perorował ten tak zazwyczaj niewzruszo-ny Sejjid. Musi tu mieszkać człowiek o nazwisku Kun-Nen, chiński cesarz, a także pewny Tu-an, ojciec następcy tronu i ktoś nazywający się Nug-Lu, starszy sierżant.Powinno dojść do wiel-kiego mordobicia.Mówią o tym, śmieją się, cieszą i piją wino.Nic mnie to nie obchodzi, ale niesądzisz sahib, że powinienem odszukać tego Kun-Nen i ostrzec? On tutaj nie mieszka.yle zrozumiałeś.Lepiej schodz im z drogi! To najlepsze co możeszzrobić  pouczyłem go ze śmiechem.Ponieważ wcześnie rano zamierzałem wyruszyć konno do Paragody, położyłem się wcześniespać.Lecz nie zdążyłem nawet zamknąć oczu, gdy ktoś wrzeszcząc przerazliwie z łomotemwbiegł na górę.Najwyrazniej ludziom mieszkającym niżej przestało się tam podobać i terazwbiegli na moje piętro.Usadowili się w pokoju sąsiadującym z moim.Zwiętowali jakieś wyda-rzenie, które najwidoczniej napawało ich rozkoszą.Gospodarz musiał dostarczyć szampan i ko-niak oraz sam ich obsługiwać, ponieważ rzekomo byli dżentelmenami, dla których kelnerzy syn-galezcy czy tamilscy zadawali się być zbyt niskiego stanu.54 Przekonałem się, że tak zwani pionieers of the civilisation nie zawsze należą do najlepszegotowarzystwa i że szczególnie w miastach portowych nie można oczekiwać spotkania z wyłącznienastępcami tronu.W salonach i na pokładach promenadowych pierwszej klasy parowców Lloydapanoszą się nawet tacy podróżni, których grubiańskie zachowanie pasuje raczej zupełnie gdzieindziej i często się zdarza, że obserwując nadpływający statek ustawi się przed wami dama dep-cząc wam po nogach, chociaż po obu stronach jest wystarczająco dużo miejsca.Wiem także, żewiększość owych  towarzyskich zwyczajów pochodzi z określonych okolic, gdzie zostałyukształtowane.Wiem, że tacy ludzie w swoim wynoszeniu się zasługują w najlepszym razie napobłażliwość i wybaczenie.Lubię stawać się szczególnie łagodny wobec nich, ponieważ oni naj-bardziej potrzebują łagodności.Właśnie dlatego zdecydowałem, że bez reakcji pozostawię tenhałas w sąsiednim pokoju, który tymczasem przechodził w prawdziwy raban.Ale nie było to takie proste wytrwać w tym postanowieniu.Wino rozgrzewało, a koniak roz-niecał ogień.Wyrastały ponad miarę duchy fałszywie pojętego patriotyzmu.Głośna rozmowa,wracająca do innych pokoi tym głośniejsza, że odbita echem od dachu.Wrzeszczano wymyślano,ryczano i krzyczano z całych sił, potem nawet zaczęto rzucać butelkami i szklankami o ściany.Wtedy nie wytrzymałem; wstałem, ubrałem się i wyszedłem na zewnątrz z zamiarem udania siędo gospodarza i poproszenie o inny pokój.Znalazłem go na pierwszym piętrze rozmawiającego zSejjidem Omarem, który zaniepokojony dzikimi hałasami odszukał go w trosce o mnie.Niestetynie było innego pokoju.Parowiec, który niedawno przybył, przywiózł nowych gości i tylko zwielkim trudem udało się ich pomieścić.W całym domu panowało wielkie wzburzenie zachowa-niem się tych ludzi i zewsząd słychać było pogróżki, że trzeba będzie poszukać sobie innego ho-telu.W końcu gospodarz postanowił, że pójdzie poprosić o spokój.Był on jednym z licznychwschodnich właścicieli hotelu, na których słowo  dżentelmen wywierało nieodparty urok.Wspięliśmy się na piętro, Sejjid Omar wraz z nami.Chciał się osobiście przekonać, czy jegoukochany sahib rzeczywiście będzie miał upragniony spokój.Tymczasem hałas ustał.Słychać było tylko pojedynczy głos.Mówiący nie był Europejczy-kiem, ponieważ posługiwał się używanym w Chinach Południowych, a zwłaszcza w okolicachKantonu, tak zwanym  pidgin-angielskim. To ten Chińczyk, który mieszka po drugiej stronie, obok nich  wyjaśnił gospodarz.Słychać było, jak ów Chińczyk w bardzo uprzejmy sposób prosił, aby się uciszyli, że oprócznich są w hotelu jeszcze inni goście i że jest już pózna pora i czas pójść spać.W odpowiedziusłyszeliśmy gromki wybuch śmiechu.Ktoś zaczął walić pięścią w stół i dzielącą ich ścianę, apotem padło pod adresem Chińczyka obrazliwie przezwisko.Gospodarz, który wszedł do środkapoprosił, aby jednak spełnić to życzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •