[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tu jej nie ma oświadczyła Lotte. Wyszła.Pan Wood jest wkuchni, jeśli cię to interesuje. Schyliła się, by podnieść biały plasti-kowy worek ze śmieciami z sypialni. Ku naszemu zdziwieniu mamydziś bardzo spokojny dzień.Zajęte są tylko trzy dwuosobowe pokoje.I bardzo dobrze.Panią Wood boli głowa.Moja matka cierpiała na cośpodobnego.Lekarz w Boden powiedział jej, że to migrena i nie po-winna jeść wędzonych ryb. Kiedy przypada mój dyżur? przerwała jej Sophy. Wieczorem odparła Lotte. W kuchni.Kevin ma wolne, aMichelle pracuje w jadalni.Moją matkę głowa bolała co miesiąc zaw-sze o tej samej porze, a zimą, kiedy noce są długie, dziennego światłamamy tylko troszeczkę w środku dnia, jest najgorzej.To okropne.Tamto miejsce wysysa z człowieka życie.Nie wróciłabym do Bodennawet za milion funtów. No tak mruknęła Sophy, wymijając Lotte, jej wiaderko i wo-rek ze śmieciami. Jestem pewna, że byś nie wróciła. Powiedziałam pani Wood, że za dużo i za ciężko pracuje.%7łe mana głowie za dużo spraw.Powiedziałam, że bardzo przypomina mimoją matkę.Sophy pobiegła do schodów, które sforsowała, wskakując od razupo trzy stopnie.Na górze ktoś rzucił na podłogę opakowanie pochrupkach.Pamiętając o migrenie Hilary, podniosła torebkę.Z góry,z pokoi chłopców dobiegało tupanie oraz ryk muzyki.Kuchnia byłapusta i podobnie jak u chłopców panował w niej bałagan.Drzwi odsypialni George'a były zamknięte.Postała chwilę przed pokojem George'a, wepchnęła do kieszenidżinsów opakowanie po chrupkach i zapukała.Nic się nie wydarzyło.174Muzyka grała dalej.Zapukała ponownie, tym razem mocniej.Drzwi otworzyły się i w progu pojawił się George.Włosy miał po-targane, był wyraznie zaspany. Dlaczego, do licha, pukasz? Sypialnia to prywatne terytorium wyjaśniła.George cofnął się i wpuścił ją do pokoju, gdzie śmierdziało brudnąpościelą i dymem papierosowym. Gdybyś tak zechciała wytłumaczyć to moim braciom. Możesz przyciszyć muzykę? Jasne. Sięgnął za jej plecy i przykręcił potencjometr głosu.Nie widziałem cię od czasu twojego wyjazdu do Londynu, kiedy topojechałaś. To prawda.Przeszła przez pokój, wymijając porozrzucane na podłodze ubra-nia, czasopisma i gazety, po czym usiadła na nieposłanym łóżku.George zauważył, że usiadła bardzo sztywno, jakby przepraszała za to,że jest taka chuda, za to, że nazywa się Sophy, za to, że w ogóle żyje. Napijesz się kawy?Potrząsnęła głową. Może pózniej.Przeszkodziłam ci w czymś? George ziewnął. Nie.Po prostu leżałem i starałem się o niczym nie myśleć.Za-proponowano mi pracę w centrum ogrodniczym.Powinienem tę pra-cę wziąć, ale się boję.Podejrzewam, że choć może nie jest to zajęcieporywające, okazałoby się całkiem znośne, przyzwyczaiłbym się doniego i wsiąkł na dobre. Nie musisz. Nie.Ale tak dokładnie by się to potoczyło. Popatrzył naSophy i położył się na zmiętych poduszkach po drugiej stronie łóżka. Jak było w Londynie?Sophy zesztywniała. Groteskowo. Groteskowo?Uniosła ręce, potrząsnęła nimi i zamknęła oczy, jakby chciała od-gonić jakieś natrętne myśli. Ma tam dom.Bardzo sympatyczny dom, piękny i urządzony jak175dom nowożeńców.Chce kupić kota i mieszka z nim facet, Tony.George dosłownie zamienił się w słup soli. Jezu. Nie wiem powiedziała Sophy, zadzierając brodę. Po prostunie wiem.Mogę się jedynie domyślać.Ale w kuchni jest tyle urządzeńi pierwszorzędnego sprzętu, jest zegar w kształcie ryby, wszystkonowoczesne, z metalu, a oni.cóż, oni są dla siebie tacy mili.Ich sy-pialnie mieszczą się na oddzielnych piętrach, a tata wciąż opowiadało tym, jak Tony pomagał mu kupować ten dom, że bez jego pomocynie byłoby go na ten dom stać, i ogólnie sprawiali wrażenie bardzo zesobą zżytych. Jezu mruknął znów George i przysunął się odrobinę doSophy. Ale numer. Byłam taka wściekła ciągnęła. Byłam już wściekła, gdy doniego jechałam, ale kiedy dotarłam na miejsce i drzwi otworzył mi tenupiorny Tony, który próbował różnych tanich sztuczek, aby mnieoczarować, wpadłam w taką furię, że myślałam, że rozpęknę się nakawałeczki.Pózniej wrócił tata.Miałam ochotę jednocześnie przytulićgo i zabić.Sprawiał takie wrażenie, jakby uważał. urwała i wbiłapięści w pomarszczone prześcieradło .iż to całkiem w porządku,że odszedł ode mnie i oddał siebie komuś innemu.%7łe miał prawo takpostąpić! Soph, to niemożliwe, on nie może być. Bez względu na to, czy jest gejem, czy nie, żyje teraz z kimś in-nym, a ten ktoś nie jest mną.Ani moją matką. Położyła się na bokui oparła na łokciu tak, że jej twarz znalazła się blisko twarzy George'a. W tamtym domu robiło mi się niedobrze.Wszędzie widziałamswoje rzeczy wymieszane z obcymi.I wszędzie porozwieszał mojefotografie. Może mu na tym zależy.Może naprawdę chce, żeby tam wisia-ły.Daj facetowi szansę. Umilkł i dodał: Mówiłaś już o tym swojejmatce? Nie.George milczał.Obserwował twarz Sophy, jej policzki, zarysszczęki oraz śliczne łuki brwi i rzęs.776 Rozważałam ten pomysł w pociągu w drodze powrotnej.Alepostanowiłam na razie nic nie mówić.Widzisz, ona ostatnio jestdziwnie radosna.Myślę, że to dzięki tej pani psycholog.Nie chcę do-prowadzić jej do kolejnego załamania nerwowego ani stawiać czołajej reakcjom.Zresztą ona za wszystko obwinia siebie.George chrząknął, ale nic nie powiedział. Tak czy owak, nie chcę, by się dowiedziała, że jestem zazdrosna odezwała się po krótkim milczeniu Sophy. Naprawdę jesteś zazdrosna? Oczywiście! wrzasnęła i zerwała się z łóżka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]