[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drzwi się uchyliły na szerokość łańcucha, Karolina obejrzała Stefka, przymknęła znów drzwi i zdjęła łańcuch.Świadoma, że do otwarcia drzwi sypialni rodziców i wypuszczenia Karo wystarczy jeden ruch, pozwoliła sobie na ten przejaw odwagi.Stefek wszedł i przyjrzał się nawzajem dziewczynce.Duża na swój wiek, czarnooka i czarnowłosa, stanowiła zupełne przeciwieństwo Janeczki, niemniej, gdyby jego serce nie było zajęte bez reszty, kto wie, czy nie zakochałby się na śmierć i życie od pierwszego wejrzenia.W istniejącej sytuacji jednakże komplikacje uczuciowe nie wchodziły w rachubę.— Ja do pani Wolickiej — oznajmił, kłaniając się grzecznie.— Pani Wolicka tu nie mieszka — odparła Karolina, niepewna jeszcze, jak się powinna zachować.— Dlaczego wybiłeś szybę? Będzie awantura.Stefek zaniepokoił się mocniej.Coś tu rzeczywiście nie grało, okno wybrał przecież dobre…— Jak to nie mieszka? Na liście lokatorów…— Na liście lokatorów jest, bo nam się nie chciało zmieniać.W ogóle mieszka, ale tymczasem wynajęła nam.My tu mieszkamy tylko chwilowo.Stefek aż jęknął.— O rany, a ja specjalnie wybiłem szybę, żeby się zapoznać z panią Wolicka…! O rrrrany…!Karolinę sytuacja zainteresowała i zdecydowała się przyjąć gościa.— Jestem Karolina — zakomunikowała życzliwie.— Stefek — przedstawił się odruchowo straszliwie zakłopotany Stefek.— Wejdź i usiądź, to wypuszczę Karo.Jeżeli będziesz siedział, ona ci już nic nie zrobi.Zrozumie, że jesteś gość.Stefek najchętniej by się zmył gdzie pieprz rośnie, ale trzymała go wybita szyba.Tę sprawę należało jakoś załatwić, ponadto panią z telewizji widział na własne oczy nie dalej niż trzy dni temu.Nawet jeśli zdążyła się przez te trzy dni wyprowadzić, ci tutaj powinni wiedzieć, gdzie teraz mieszka… Zamajaczyła mu wizja tuzinów powybijanych szyb i zaniepokoił się dodatkowo, czy ojcu szelki nie będą potrzebne… Do tego wszystkiego jeszcze ten jakiś potworny pies, nie może przecież okazać, że się boi, nawet gdyby dzikie zwierzę miało go rozszarpać na strzępy…Usiadł na wskazanym fotelu i zesztywniał na drewno, kiedy do pokoju wpadła wielka wilczyca, z włosem na grzbiecie jeszcze trochę zjeżonym.Karolina temperowała ją energicznie.Karo obwąchała gościa dokładnie, powarkując i poszczekując, ale już w innym tonie.Gościa zagryzać nie należało, gość to zupełnie co innego niż wróg.— Więc ja nic nie rozumiem — powiedziała Karolina, siadając na drugim fotelu.— Trzeba posprzątać to szkło, ale to jeszcze nie teraz, niech ona się najpierw do ciebie przyzwyczai.Wytłumacz mi jakoś to wszystko.— A gdzie ta pani Wolicka teraz mieszka? — spytał Stefek posępnie.— Nie mam pojęcia.Gdzieś wyjechała.Ale rodzice wiedzą, dadzą ci adres i będziesz mógł napisać do niej list.Nie rozumiem tylko, dlaczego chciałeś ją poznać przez szybę.— Żeby jakoś tego… No, nawiązać stosunki.Przez szybę byłoby najprędzej, od razu się przecież przyznałem, nie? I zapłacę za nią.Zaraz, kiedy ona wyjechała?— Kto?— Pani Wolicka.— Nie wiem.Już dawno.Prawie rok temu.— Jak to rok temu, przecież ja ją widziałem na ulicy!— Panią Wolicka?— No a kogo? Ja jom znam z twarzy! Ona pracuje w telewizji!Karolina zaczęła się domyślać, że zaszła tu jakaś pomyłka.Rozbawiło ją to i zachichotała.— Nic podobnego.W telewizji pracuje pani Polińska.Mieszka naprzeciwko nas.W pierwszej chwili Stefek nie pojął wagi informacji.W następnej oblał się warem.— Jak to…?— A tak to.Pani Polińska.A pani Wolicka jest bardzo stara i w ogóle nigdzie nie pracuje.Pani Polińska…! Oczywiście! Wiedział przecież od razu, że z tą panią Wolicka jest coś nie tak, dobrze pamiętał! Nie Wolińska, tylko Polińska, rany boskie…!— Jak to?! — wrzasnął z oburzeniem.— To dlaczego jej nie ma na liście lokatorów?!— Bo ona nazywa się Pietrzak — wyjaśniła coraz bardziej rozśmieszona Karolina.— Tylko w telewizji jest panią Polińska, to jest jej panieńskie nazwisko.My to wszyscy wiemy, bo ona też ma psa.Posiadanie psów jako źródło wiedzy wydało się Stefkowi nieco skomplikowane, ale nie był w stanie teraz tego dociekać.Drgnął silnie, bo poderwała go myśl o natychmiastowym tłuczeniu następnej szyby, zdążył nawet ucieszyć się, że nie wyrzucił drugiego kamienia, równocześnie z jego drgnięciem jednakże Karo błyskawicznie uniosła łeb i odezwała się Karolina.— To chyba trzeba posprzątać — rzekła, wskazując stopą rozsypane na dywanie szkło.Stefek został na miejscu.Widok szkła przypomniał mu o płaceniu.Przewidział to, na jedną szybę miał pieniądze, ale na dwie mogłoby już nie starczyć.Z drugiej strony, Karolina znała panią Polińska, więc może obejdzie się bez tłuczenia…— Dobra, pozamiatam — zgodził się smętnie.— Daj jaką szczotkę, albo co…Udział Karoliny w sprzątaniu polegał na wskazywaniu przeoczonych pod meblami okruchów.Stefek wyzbierał je porządnie, wyrzucił do torby śmieciowej w kuchni i znów padł na fotel.— Słuchaj, a może byś pomogła? — zaproponował niepewnie.— Powiem ci, o co chodzi…Zapomniawszy ze zdenerwowania, że wszystko to miało być tajemnicą, wyjaśnił sprawę do końca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •