[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieprzeliczone gromady mieszkańców nor i jam wędrowały przez warstwy gnijących liści i piasku.Poszukiwacz wymazał ich obecność ze świadomości.W tym momencie nie interesowały go te różnorodne formy życia.Zbiegł cicho ze wzgórza, mijał lasy, zauważając po drodze każde drzewo i krzak, klasyfikował i katalogował wszystkie większe zwierzęta, czujny na niebezpieczeństwo.Bał się tylko zagrożenia, którego nie umiałby rozpoznać i ocenić:Lasy skończyły się i zobaczył przed sobą pola, drogi i domy.Zatrzymał się, by zbadać okolicę.Mężczyzna z psem spacerował w dolinie, którą przecinała prywatna droga.Właśnie jechał po niej samochód w stronę odległego samotnego domu.Stado krów leżało na łące, dolina poza tym była bezpieczna i pusta.Nie liczył oczywiście myszy, szczurów i innych typowych dla tej planety gatunków stworzeń.Zaczął biec przez dolinę.Trzymał plecak na lewym ramieniu.Torba była wypchana, bo zawierała ubrania Zmiennika i inne rzeczy.Bagaż sprawiał mu kłopot, pozbawiał go naturalnej równowagi i Poszukiwacz musiał ciągle uważać by nie zaczepić nim o krzak czy gałąź.Przystanął na chwilę, rzucił ciężar na ziemię i rozprostował zdrętwiałe ramię.Czuł ból i zmęczenie w lewej ręce.Wyciągnął prawą rękę, wziął plecak, wepchnął go pod pachę i ruszył w dalszą drogę.Myślał, że może byłoby lepiej często przekładać bagaż.Nie czułby takiego zmęczenia i bólu w ramionach.Wdrapał się na szczyt i przystanął na parę minut, by odpocząć przed dalszym biegiem.Willow Grove.Tam kazał mu biec Zmiennik.Sto mil.Byłby tam przed świtem, jeśli udałoby się mu zachować dotychczasowe tempo.A co czeka ich trzech, gdy dotrą do tego nieznanego miejsca? Wierzba to drzewo, a gaj to wiele drzew razem, dlaczego więc ludzie dają miejscom geograficznym tak dziwne nazwy? To było mało logiczne.Lasy umierają i znikają, a wtedy nazwa miejscowości traci swe znaczenie.Nietrwałe jest to wszystko.Ludzie jako rasa są z natury nietrwali.Ta ciągła zmiana warunków ich życia, nazywana postępem, przyczynia się do nietrwałości ich istnienia.Uważał, że znaczną przewagę ma inne życie, kiedy dana rasa wymyśla sobie jego idealny rodzaj, ustanawia podstawowe wartości i zasady.Żyje wtedy pewna ł zadowolona.Ruszył do przodu, ale zaniepokoił go nieznany hałas.Przystanął i zaczął nasłuchiwać.Dźwięk powtórzył się - słabe, odległe odgłosy trąbki.Pomyślał, że pewnie pies znalazł trop i dano sygnał.Zaczął biec szybko, ale ostrożnie, sprawdzał teren przed sobą w dolinie i po obu stronach, w gąszczu leśnym.Dotarł do skraju lasu, przystanął, by zbadać równinę rozciągającą się na dnie kotliny.Nic nie zwróciło jego uwagi.Pobiegł bez przeszkód, z łatwością przeskakując pojedyncze płoty.Po raz pierwszy poczuł zmęczenie.Noc była zimna, jednak on nie przywykł do temperatur na Ziemi.W skokach wyciągał ciało jak najdalej, chciał dotrzeć do celu przed świtaniem.Czuł, że musi zwolnić i odpocząć.Liczył, że nabierze sił i wyrówna bieg.Przebiegł dolinę kłusem i wspiął się na szczyt dosyć wolno.Obiecał sobie, że usiądzie na górze i odpocznie, by z nowymi siłami odzyskać poprzednie tempo.Był w połowie drogi na szczyt, gdy usłyszał szczekanie - bliskie i głośne.Wiatr niósł dźwięki i Poszukiwacz nie był pewien, z jakiego dochodziły one kierunku i z jakiej odległości.Na górze zatrzymał się i usiadł.Księżyc wznosił się wysoko i drzewa rzucały długie cienie na małą łąkę na stromym zboczu.Szczekanie było coraz głośniejsze.Wiedział, że to nie jest jeden pies, lecz kilka.Próbował je policzyć i zrozumiał, że są co najmniej cztery, może nawet pięć czy sześć.Może to polowanie na szopy? Krasnolud mówił przecież, że niektórzy ludzie gonią psy za zwierzętami i nazywają to sportem.To, oczywiście, nie miało nic wspólnego ze sportem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]