[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.“Kufer pełen papierów rodzinnych".Tak właśnie powiedział android Wellington, który przyszedł do jego pokoju, usiadł wyprostowany na krawędzi krzesła i położył równiutko kapelusz na blacie stołu.A w rzeczywistości był to kufer pełen śmieci.Kości, klucz francuski, spinacze i wycinki.Stare notesy, listy i list, wysłany sześć tysięcy lat temu, ale nigdy nie otwarty.Czy Buster wiedział o tym liście?.Zapewne tak.Próbował go ukryć.i udało mu się.Włożył go między różne rupiecie, doskonale wiedząc, że jeśli kiedykolwiek zostanie odnaleziony, to tylko przez człowieka, dla którego był przeznaczony.Kufer specjalnie podniszczono, aby sprawiał wrażenie niepotrzebnego przedmiotu.Stary, odrapany, z kluczem w zamku - samym swoim wyglądem mówił: “Nie ma we mnie nic ważnego, ale jeżeli chcesz tracić czas, to cóż, bardzo proszę, szukaj''.A gdyby ktoś faktycznie zaczął szukać, śmietnik okazałby się tym, czym był w rzeczywistości, oprócz jednego wyjątku: bezwartościowym zbiorem starych wspomnień.Sutton postukał palcem w pękatą kopertę leżącą na stole.John H.Sutton, przodek sprzed sześciu tysięcy lat.Jego krew choć wielokrotnie rozcieńczona, płynie w moich żyłach.Był jednak człowiekiem, który żył i oddychał, jadł i umarł.Oglądał wschód słońca nad zielonymi wzgórzami Wisconsin.Jeżeli w Wisconsin, gdziekolwiek to było, znajdowały się jakieś wzgórza.Czuł żar lata i dygotał w mrozie zimy.Czytał gazety i rozmawiał z sąsiadami o polityce.Martwił się o wiele spraw, wielkich i małych, z których większość okazała się rzeczywiście mała, tak jak zazwyczaj to bywa z kłopotami.Łowił ryby w rzece oddalonej o kilka mil od jego domu i może pod koniec swoich dni, kiedy miał już niewiele do roboty, krzątał się w ogrodzie.Człowiek jak ja, choć były prawdopodobnie niewielkie różnice.Miał wyrostek robaczkowy, który mógł sprawiać mu kłopoty.Miał zęby mądrości, które także mogły sprawiać mu kłopoty.Najprawdopodobniej zmarł w wieku osiemdziesięciu lat albo później, choć równie dobrze mógł umrzeć o wiele wcześniej.A kiedy ja będę miał osiemdziesiąt lat, pomyślał Sutton, będę dopiero w kwiecie wieku.Ale krótkość życia wynagradzało Johnowi H.Suttonowi co innego.Żył w o wiele bliższym kontakcie z Ziemią, ponieważ Ziemia była wszystkim, co miał.Nie dręczyła go pozaziemska psychologia; Ziemia stanowiła dlań prawdziwe miejsce zamieszkania, nie zaś tylko siedzibę rządu, gdzie nie miało prawa rosnąć nic, co nie przedstawiałoby wartości gospodarczej, a każde działanie musiało mieć cel ekonomiczny.Mógł wybrać pracę na całe życie spośród wielu zawodów, jakie były wtedy dostępne, nie ograniczając się do działalności rządowej i zarządzania kruchym imperium galaktycznym.Gdzieś, przed nim i po nim, istnieli zapomniani już Suttonowie, wielu innych Suttonów.Łańcuch życia ciągnął się nieprzerwanie od jednego pokolenia do drugiego i żadne ogniwo nie wyróżniało się spomiędzy innych, chyba że przez przypadek.Przypadek historii, przypadek mitu czy przypadek polegający na tym, że ktoś nie otworzył listu?Zadźwięczał dzwonek przy drzwiach.Sutton drgnął, schwycił list i schował go do wewnętrznej kieszeni marynarki.- Proszę wejść! - zawołał.Wszedł Herkimer.- Dzień dobry, proszę pana - powiedział.Sutton spojrzał na niego ostro.- Czego chcesz? - zapytał.- Należę do pana - odparł beznamiętnie android.- Jestem częścią przypadającej panu jednej trzeciej majątku Bentona.- Mojej jednej trzeciej.- I nagle sobie przypomniał.Według prawa zwycięzca w pojedynku dziedziczy jedną trzecią majątku zabitego.Zupełnie o tym zapomniał.- Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko temu - odezwał się znowu Herkimer.- Jestem łatwy we współżyciu, szybko się uczę i lubię pracować.Potrafię gotować, szyć, załatwiać różne sprawy, a także czytać oraz pisać.- I wydać mnie.- Och, nie, nigdy bym tego nie zrobił.- Dlaczego?- Bo jest pan moim panem.- Zobaczymy - stwierdził kwaśno Sutton.- Ale moja osoba nie wyczerpuje masy spadkowej - oznajmił Herkimer.- Jest jeszcze asteroida, asteroida łowiecka z najlepszą zwierzyną, oraz statek kosmiczny.Co prawda niewielki, lecz zupełnie sprawny.Poza tym kilka tysięcy dolarów w gotówce, nieruchomość na zachodnim wybrzeżu, trochę fantastycznych akcji rozwoju planetarnego oraz całe mnóstwo drobiazgów, zbyt licznych, aby je tu wymieniać.Wsunął rękę do kieszeni i wyjął notes.- Jeżeli chce pan posłuchać, mam wszystko zapisane.- Nie teraz - odparł Asher.- Mam coś do załatwienia.Herkimer się rozpromienił.- Niewątpliwie coś, co mogę zrobić.W czym mogę pomóc?- Nie możesz - rzekł Sutton.- Idę zobaczyć się z Adamsem.- Mogę nieść pańską walizeczkę.Tę, która tam stoi.- Nie biorę jej.- Ale proszę pana.- Usiądziesz tu z założonymi rękami i będziesz na mnie czekał.- Pewnie coś popsuję - ostrzegł android.- Wiem, że tak będzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •