[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W kardynale nie było jednak nic posępnego.Kiedy otaczający go wspaniale ubrani możnowładcy rozstąpili się na dany znak jak woda, kardynał skinieniem dłoni przywołał Guida.Pozwoliwszy mu ucałować swój pierścień, objął go i rzekł, że tak on, jak i pozostali muzycy jego kuzynki mogą pozostawać w tym domu, jak długo sobie życzą.Miał ruchliwe ciało, a jego zmrużone oczy tryskały radością.- Czy potrzebne są wam jakieś instrumenty? - spytał.- Chętnie wam je dostarczę.Musicie tylko powiedzieć mojemu sekretarzowi, czego chcecie, a on to dla was zdobędzie.Ujął w dłonie twarz Paola i uważnie przesunął palcem po jego policzku, a chłopiec, jak to było w jego naturze, poczuł do niego sympatię i instynktownie wyprostował się, gdy kardynał przytulił go do swej purpurowej szaty.- Ale gdzież jest wasz śpiewak? - spytał.Kiedy spojrzał na Tonia, zdawało się, że dopiero teraz go dostrzegł.Kardynał był najwidoczniej poruszony, Guido niemalże czuł zachodzącą w nim zmianę.Wszyscy dookoła z pewnością to zauważyli, a Tonio podszedł, by ucałować pierścień duchownego.Tonio był tylko nieznacznie rozczochrany po podróży w powozie, miał na sobie lekko zakurzony żakiet i w oczach Guida wyglądał jak anioł w ziemskich szatach.Mimo coraz wyższego wzrostu nigdy nie wydawał się niezręczny, a dzięki ostatnim dwuletnim ćwiczeniom fechtunku poruszał się niemalże jak tancerz i wszystkie jego gesty wydawały się, choć Guido nie wiedział czemu, hipnotyczne.Może dlatego, że były takie wolne; nawet oczy Tonio unosił i opuszczał powoli.Uśmiech zniknął z ust kardynała.Patrzył na Tonia, jakby chłopak był kimś zadziwiającym i nieznanym; wreszcie jego jasnoszare oczy nieco pociemniały i zniknął z nich wszelki wyraz.Guido poczuł nieprzyjemne ciepło; miał wrażenie, że dusi go żar tego zatłoczonego pokoju.Kiedy jednak zauważył wyraz twarzy Tonia, sposób, w jaki patrzył na kardynała, kiedy wyczuł niezgłębioną ciszę, która zdawała się otaczać tę dwójkę, poczuł coś więcej niż ukłucie strachu.Jednak nie wszystko toczyło się tak, jak to sobie wyobrażał.Któż nie zauważyłby tak nadzwyczaj urodziwego chłopca, któż nie patrzyłby na Jego Eminencję z pewną dozą grozy i podziwu?Mimo to strach opuszczał Guida bardzo powoli, przypominał mu wszystkie ciężkie myśli, które dręczyły go w drodze do Rzymu; niepokój dotyczący tysiąca praktycznych drobiazgów związanych z nadchodzącym sezonem operowym i niespodziewaną troskę o głos, który stracił przed laty.- Nigdy nie znajdowałem wiele radości w operze - mówił delikatnie do Tonia kardynał.- Obawiam się, że niewiele o niej wiem, ale miło będzie posłuchać po wieczornym posiłku występu śpiewaka.Tonio zesztywniał.Guido wyczuł, że - tak jak się spodziewał - chłopiec poczuł się dotknięty.Jak zawsze wtedy, gdy traktowano go jak zwykłego muzyka, na długą chwilę spuścił wzrok, po czym powoli podniósł oczy i powiedział znacząco: - Tak, panie?Kardynał zauważył, że coś jest nie w porządku.O dziwo, ujął raz jeszcze dłoń Tonia i rzekł: - Będziesz uprzejmy dla mnie śpiewać, prawda?- To dla mnie zaszczyt, Wasza Ekscelencjo - odparł łaskawie Tonio, jak książę odpowiadający księciu.Kardynał zaśmiał się niewinnie i odwróciwszy się do swego sekretarza rzekł niemal jak dziecko: - To da moim wrogom jakiś nowy temat do rozmów.Wkrótce znaleźli się w apartamentach złożonych z ogromnych pokoi, których okna wychodziły na wewnętrzny ogród, porośnięty przyciętą trawą i rzucającymi na ziemię wyraźne cienie drzewami.Rozpakowali się.Rozejrzeli.Paolo był bardzo podekscytowany, gdy ujrzał ozdobione ciemnobrązowymi kotarami i rzeźbionym zagłówkiem łóżko, w którym miał spać.A Guido zdał sobie sprawę, że muszą zająć z Toniem oddzielne pokoje i spać osobno ze względu na Paola.Do późnego popołudnia Guido zdążył rozłożyć swoje partytury i przeczytać powtórnie listy polecające, które dostał od hrabiny.Od razu miał zamiar bywać na wszelkich dostępnych mu zebraniach towarzyskich, koncertach czy w szkołach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]