[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Alessan wskazał najważniejsze gospodarstwa.- Wątpię, czy pomyślano, żeby o tej złej nowinie powiadomić mniejsze osady.Siedem gospodarstw będzie mogło dostarczyć biegusów dla sztafety, każdy z nich dojedzie do osad na peryferiach.- Jakże szczęśliwie się składa, że jest nas akurat siedmiu! Alessan uśmiechnął się szeroko.- Rzeczywiście.Niech harfiarze rozgłoszą, że mamy heroldów.Nasz bębnista jest pewnie wciąż jeszcze na wieży, ale znajdziesz jego rzeczy w tych szafkach: atrament, pergamin i pióro.Dajcie mi znać, kiedy będziecie gotowi.Mam mapy.Załatwię wam wierzchowce.Będziecie się musieli spieszyć, żeby nie narażać się na ryzyko noclegów w polu.- Zaręczam ci, że to żadna nowość dla harfiarzy.- I gdyby się wam udało, dowiedzcie się, kto jeszcze sprowadzał w ciągu ostatnich kilku tygodni zwierzęta z Keroonu.- Tak? - Tuero uniósł ze zdziwienia brwi.- Yander odebrał nowe biegusy ze statku z Keroonu.- Bębny wspominały o Keroonie, prawda? Dowiemy się.Brak lodu tej zimy to jednak nie takie błogosławieństwo, jak się wydawało.- Otóż to!- No, zima jeszcze się nie skończyła! - Skłoniwszy się, Tuero wyprowadził swoich towarzyszy do holu.- Alessanie, jest tak wiele do zrobienia również w Forcie - błagał Tolocamp.- Tolocampie, Farelly jest na wieży bębnów, gotów ci w każdej chwili służyć.- Skinieniem ręki Alessan wskazał mu stopnie prowadzące na wieżę i opuścił gabinet.Lord Leef powiedział mu kiedyś, że najlepszym sposobem na uniknięcie kłótni jest niedopuszczanie do niej.Nazywał to taktycznym odwrotem.Alessan zatrzymał się na króciutko w drzwiach Wielkiej Sali, przyglądając się temu, co działo się na dziedzińcu i na drodze.Rozbijano namioty, nad ogniskami stały trójnogi z zawieszonymi kociołkami, w jamie do pieczenia rozpalono świeży ogień i ustawiono ponownie rożen.Ze wschodu posuwała się powoli drogą, grupa jeźdźców i biegusów.Alessan dostrzegł swego brata Dangela i dwóch ruathańskich gospodarzy z obnażonymi mieczami.Nad zagłębieniem terenu, gdzie kazał Normanowi palić padłe zwierzęta, unosiła się smuga czarnego dymu.Każdy, kogo przyłapano na opuszczaniu Warowni, powinien zostać zatrudniony w oddziale grabarzy.Jakiś jeździec ostro popędzał swojego wierzchowca, który galopem wjechał na rżysko, załomotał kopytami po drodze, wyminął namiot i ognisko.Biegus zatrzymał się, a jeździec zeskoczył i rozejrzał się niespokojnie.Kiedy Alessan wyszedł z cienia, jeździec rzucił uzdę i podbiegł do niego.- Lordzie Alessanie, Vander nie żyje!Rozdział VIISiedziba Uzdrowicieli i Weyr Fort, Przejście bieżące, 3.11.43Grzmiący odgłos huczał w czaszce Capiama, aż wreszcie uzdrowiciel zbudził się i obronnym gestem chwycił się za głowę.To bębnienie słyszał już w koszmarach sennych, sprawiających mu istne męki.Leżał teraz w łóżku wyczerpany wysiłkiem związanym z powrotem do rzeczywistości.Przy następnym grzmocie bębnów osłabłą ręką naciągnął sobie poduszkę na głowę.Czy oni nigdy tego nie skończą? Nie miał pojęcia, że bębny są tak piekielnie głośne.Dlaczego nigdy nie zwracał na nie uwagi? Uzdrowicielom należał się jakiś własny, spokojny kąt.Musiał sobie jeszcze dodatkowo zatkać uszy rękami, żeby to pulsowanie nieco przycichło.Potem uświadomił sobie, że przecież zostawił te wszystkie komunikaty z poleceniem, by przekazano je do ważniejszych Cechów i Warowni.Dlaczego wysyłają je dopiero teraz? Pewnie już jest południe! Czy mistrz bębnistów nie zdaje sobie sprawy, jak ważną rzeczą jest kwarantanna? A może to jakiś złośliwy uczeń schował gdzieś komunikaty, chcąc zyskać nieco czasu na sen?Capiam nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek tak go bolała głowa.To było nie do zniesienia.A serce bilo mu coraz szybciej, dostosowując się do rytmu bębnów.Dziwna sprawa! Capiam leżał w łóżku, w głowie mu boleśnie huczało, a serce kołatało mocno.Na całe szczęście bębny wreszcie umilkły, ale ani jego głowa, ani serce nie zareagowały na to.Capiam przetoczył się na bok, usiłując usiąść.Musi poszukać jakiegoś lekarstwa, żeby uśmierzyć ten ból głowy.Zwiesił nogi nad podłogą, podparł się i podniósł.Kiedy udało mu się usiąść prosto, aż jęknął z dotkliwego bólu.Skierował się chwiejnym krokiem do swojej szafki.Głowa bolała go coraz bardziej.Sok fellisowy.Kilka kropli.To mu pomoże.Nigdy go nie zawiódł.Odmierzył dawkę, zamrugał oczyma, żeby rozkleić powieki, nalał wody do kubka i przełknął miksturę.Zataczając się wrócił do łóżka, niezdolny utrzymać się w pionie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]