[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przycisnął pięść do piersi, w \ołądku burczało mu głośno na znak protestu.- Sam zaczynam się nad tym zastanawiać.- Trzeba było po prostu powiedzieć, \e jedzenie jest okropne.- Jak\ebym mógł? Potak wspaniałej próbie, jaką podjęłaś.- Ale to nie było wspaniałe! - krzyknęła.- To katastrofa.Podniósł jej dłoń i pocałował.- Tak, wspaniała katastrofa, dzięki której jestem z ciebie bardzo dumny.- Jak mo\esz być dumny, skoro dostałeś coś tak obrzydliwego, nienadającego się dojedzenia?- Ty to zrobiłaś i to wystarczy.Poczuła ciepło w okolicy serca.Zawiodła, pomyślała, haniebnie zawiodła.Nie zdołałaprzyrządzić dania, które nadawałoby się do zjedzenia.A jednak twierdził, \e jest z niejdumny.Nikt nigdy nie był z niej dumny.Podziwiano ją, być mo\e.Olśniewała, budziłazawiść, nawet strach, ale nigdy dumę.Do tej pory najwa\niejsze, co chciała osiągnąć w \yciu, to doskonałość.Byćpiękniejszą, bardziej elegancką, mieć większe powodzenie, wzbudzać większe po\ądanie ni\inne.Wykorzystywać przywileje i bogactwo, \eby wznieść się na wy\yny, jeśli chodzi ostatus i presti\.Ale te rzeczy nie obchodziły Darragha.Dla niego ju\ sama próba zasługiwała napochwałę, a niepowodzenie było czymś, z czego, z niewytłumaczalnych względów, mógłodczuwać dumę.Zadziwiał ją i wzruszał zarazem.- Jednak\e - powiedziała, zmieszana uczuciami, które ją ogarnęły - jestembeznadziejną kucharką i jeśli się upierasz, abym nadal gotowała, z nas obojga zostaną wkrótcetylko skóra i kości.- Nic nam nie będzie.Mówiłem ci, \e się nauczysz.To była pierwsza próba.Nie bądzdla siebie taka surowa.- Nie jestem.To mój \ołądek się buntuje.- Có\, jeśli twój się buntuje, to w moim ju\ doszło do rebelii.- Skrzywił się.- Uwa\ajz solą następnym razem.- Chciałam nadać temu jakiś smak.- Smak? Miałem wra\enie, \e łykam ocean.Jej usta zadr\ały.Jego wargi poruszyły się w odpowiedzi.Oboje roześmieli się głośno.Kiedy się uspokoili, poło\ył rękę na brzuchu.- Och, dziewczyno, myślę, \e mnie pokonałaś.Czy jest gdzieś maślanka? Jednaszklaneczka mogłaby mi pomóc.- Jest chyba w spi\arni nad strumykiem.Czy mam poprosić Aine, \eby ją przyniosła?- Tak.A potem powiedz jej, \e chciałbym z nią zamienić słowo.Dowiem się, czymo\e zostać trochę dłu\ej dziś wieczorem i przyjść jutro rano.- A to po co?- śeby ci pokazać parę rzeczy, związanych z gotowaniem, jeśli nie masz nicprzeciwko temu.- Chyba wolałabym, gdybyś po prostu zatrudnił kucharkę.Nie wychowano mnie,\ebym wykonywała pospolite prace domowe, zwłaszcza w kuchni.- Przerwała, widzącstanowczość w jego oczach.- Ale skoro upierasz się przy tym szaleństwie, dobrze, pomocAine bardzo mi się przyda.- Dobrze - powiedział ucieszony.- Dopilnuję tego.Czekała na uśmieszeksamozadowolenia.Wygrał potyczkę, jego męska wola przewa\yła.Na jego twarzy nie pojawił się jednak wyraz triumfu.Tylko miły uśmiech, któryuwypuklił zarys kwadratowej szczęki, śmiałe czoło, eleganckie linie nosa i podbródka.Nieulegało wątpliwości, \e jej mą\ był niezwykle przystojnym mę\czyzną.Na to nie mogłanarzekać.Nie chcąc, \eby zauwa\ył, jak na nią działa, podniosła się od stołu.- Có\, pójdę poszukać Aine.- Jeannette? Dziękuję.- Za co?- Ze jesteś moją \oną.Po tych słowach zebrał talerze.Zaskoczył ją, całując szybko w usta, i znikł w kuchni.19 Dziękuję tamtego popołudnia było pierwszym z wielu, jakie Jeannette usłyszała odDarragha w ciągu kolejnych tygodni, kiedy to wrzesień przeszedł w pazdziernik, a jesieńokryła ziemię jak chłodny koc.Cokolwiek ugotowała - czy było to dobre, złe czy takie sobie -jej wysiłek spotykał się z \arliwym entuzjazmem.Pomimo wesołej asysty Aine, nauka gotowania okazała się \mudnym i trudnymzadaniem.Całe \ycie Jeannette uwa\ała posiłki za coś oczywistego.Jedzenie było czymś, cosłu\ba przygotowywała i podawała, a ona i jej rodzina zjadała.Z wyjątkiem tych okazji, kiedyplanowano menu z udziałem naczelnego kucharza i gospodyni - co nale\ało do obowiązkówjej matki jako pani domu - Jeannette nigdy nie zastanawiała się, skąd się biorą składniki i wjaki sposób się zamieniają w dania, nadające się do podania na stół.Szybko jednak zrodziły się w niej zrozumienie i wdzięczność dla kucharzy ikuchcików, którzy zawsze z taką pieczołowitością przygotowywali dla niej posiłki.Po przeprawie z ziemniakami Aine pokazała jej coś łatwego - jajecznicę.Pomogła jejrównie\ ugotować kiełbasę oraz zaparzyć pierwszy czajniczek herbaty.Kiedy dziewczyna odeszła przed wieczorem, Jeannette usiadła naprzeciwko Darraghaprzy stole w jadalni.Wzdychając z ulgą, zabrali się, z nieukrywaną rozkoszą, do misyprostego jedzenia.Pieczenie chleba, gotowanie owsianki, sma\enie i pieczenie mięsa, gotowanie warzywstanowiły kolejne punkty na liście rzeczy, których musiała się nauczyć - pierwsze próbykończyły się sromotną klęską.I chocia\ nie pragnęła niczego innego, jak tylko się poddać ipowiedzieć Darraghowi, \e muszą wrócić do jabłek i sera, zagryzała wargi i zaczynaławszystko od nowa.Co do Darragha, to za dnia pracował w gabinecie, pogwizdując przy rysowaniuplanów, czasami mrucząc coś pod nosem podczas przeglądania dzieł architektonicznych istudiowania dawnych projektów.Pewnego ranka, niewiele ponad tydzień od ich przyjazdu,oznajmił, \e musi coś załatwić i wyje\d\a na parę godzin.Poczuła się dotknięta.- Dlaczego nie zabierasz mnie ze sobą? - zapytała z nadąsaną miną.- Nie sądzisz, \ewycieczka sprawiłaby mi przyjemność?- Nie - odparł, przypominając, \e miała przygotować wieczorny posiłek.Jego sprawytylko by ją znudziły i z pewnością \ałowałaby, \e z nim pojechała.Mogła, oczywiście, pojechać za nim; w stajni był jeszcze jeden koń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]