[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niania Ogg z aprobatą pokiwała głową, słysząc tę wyszukaną odpowiedz, imrugnęła znacząco do Tiffany, która zaczerwieniła się aż po podeszwy butów.Uśmiech niani Ogg stał się tak szeroki, że dobrze by wyglądał na dyni.- Och jej, och jej, och jej.- wymruczała.- Widzę, że przyda się tu trochę zabawy.Dzięki niebiosom, że tu jestem.Niania Ogg miała złote serce, ale jeśli człowiek łatwo daje się szokować, tolepiej niech wsadzi sobie palce do uszu, kiedy niania zamierza cokolwiekpowiedzieć.No ale przecież ma chyba trochę rozsądku.- Nianiu, jesteśmy na pogrzebie.Takie argumenty nie mogły skłonić niani do zmiany decyzji.- Czy był dobrym człowiekiem? - spytała.Tiffany wahała się tylko przez chwilę.- Dojrzał do dobroci.Niania Ogg zauważała wszystko.- A tak, twoja babcia Obolała nauczyła go dobrych manier, o ile pamiętam.Noale umarł jako dobry człowiek? To dobrze.Czy będzie wspominany z miłością?Tiffany przełknęła grudę dławiącą ją w gardle.- O tak - wykrztusiła.- Przez wszystkich.- A ty dopilnowałaś, żeby dobrze umarł? Nie dopuszczałaś bólu?- Nianiu, chociaż sama to mówię, ale zapewniam, że miał idealną śmierć.Jedyna lepsza śmierć byłaby wtedy, gdyby wcale nie umarł.- Brawo.A nie wiesz, czy miał jakąś ulubioną piosenkę?- Tak!  Melodyjnie śpiewały skowronki - odparła Tiffany.-Aha, domyślam się, że to ta, którą my nazywamy  Jak dobrze w letnidzionek.Rób to co ja, a szybko wprowadzimy ich w odpowiedni nastrój.Po czym niania chwyciła przechodzącego kelnera, wzięła z tacy pełen dzbani żwawo jak młoda dziewczyna wskoczyła na stół.Krzyknęła, prosząc o ciszęgłosem dzwięcznym jak tamburmajor.- Panie i panowie! Na pamiątkę dobrego życia i lekkiego zejścia naszegozmarłego przyjaciela i barona poproszono mnie, żebym zaśpiewała jegoulubioną piosenkę.Przyłączcie się, jeśli starczy wam tchu!Tiffany słuchała oczarowana.Niania Ogg była jednoosobową klasąmistrzowską wiedzy o ludziach.Całkiem obcych traktowała, jakby ich znała odlat, a oni zachowywali się, jakby naprawdę znała.Pociągnięci głosemdoprawdy znakomitym jak na jedną starą kobietę z jednym zębem, już przydrugim wersie ludzie podnosili swoje głosy powyżej cichego pomruku, a podkoniec pierwszej zwrotki śpiewali chórem.Miała ich w ręku.Tiffany zaszlochała i przez łzy zobaczyła małego chłopca w tweedowejmarynarce pachnącej moczem, idącego z ojcem przez pole pod innymigwiazdami.A potem zobaczyła łzy błyszczące na twarzach, w tym również na twarzypastora Egga i księżnej.Echa rozbrzmiewały poczuciem straty iwspomnieniem, aż sam hol westchnął.Tego powinnam się uczyć, myślała.Chciałam poznać ogień i ból, alepowinnam się uczyć ludzi.Powinnam się nauczyć nie śpiewać jak indyk. Piosenka dobiegła końca i ludzie patrzyli na siebie trochę oszołomieni, alebuty niani Ogg już wstrząsały stołem.-  Tańcz, tańcz, gdy kości słychać stuk, tańcz, tańcz, kiedy marsza zagra,słyszysz.- śpiewała.Czy to odpowiednia piosenka na pogrzeb? - zastanowiła się Tiffany.I zarazpomyślała: Oczywiście, że tak.To piękna melodia i mówi nam, że pewnegodnia wszyscy umrzemy, ale - i to jest ważne - że jeszcze nie umarliśmy.Po chwili niania Ogg zeskoczyła ze stołu i chwyciła pastora Egga.Zakręciłanim i zaśpiewała:-  Bo przecież żaden kapłan przed śmiercią nikogo nie uchroni.A on okazał klasę - zatańczył z nią.Ludzie klaskali - tego Tiffany nie spodziewała się na pogrzebie.Chciałaby,och, jak bardzo by chciała być jak niania Ogg, która rozumiała wszystko ipotrafiła przekuć ciszę w śmiech.A potem, kiedy oklaski ucichły, męski głos zaintonował:-  W wąskiej dolinie, gdzie trawa sucha, głowę wznieś w górę i wiatrusłuchaj.I cisza znowu musiała odstąpić wobec nieoczekiwanie srebrzystego głosusierżanta.Niania Ogg podeszła do Tiffany.- No, wygląda na to, że ich rozgrzałam.Założę się, że nim ten wieczór sięskończy, zaśpiewa jeszcze pastor.A mnie przyda się coś do picia.Straszniewysuszają takie śpiewy.- Mrugnęła porozumiewawczo.- Najpierw istotaludzka, a dopiero potem czarownica.Trudno zapamiętać, łatwo zrobić.To była magia; magia zmieniła salę pełną ludzi, którzy w większości nie znalizbyt wielu spośród pozostałych, w istoty ludzkie, które wiedziały, że są pośródinnych ludzkich istot.W tej chwili nic więcej nie musiało się liczyć.I wtedy właśnie Preston klepnął ją w ramię.Miał na twarzy dość dziwnyniespokojny uśmieszek.- Przepraszam, panienko, ale dostałem dzisiaj służbę, taki pech, ipowinienem cię zawiadomić, że masz trzech gości.- Nie możesz ich przyprowadzić? - zdziwiła się Tiffany.- Chciałbym, ale utknęły na dachu.Odgłos, jaki wydają trzy czarownice, tomnóstwo przekleństw.Jeśli istotnie przeklinały, nowo przybyłe wyraznie się zmęczyły, zanimTiffany znalazła odpowiednie okno i wyczołgała się na ołowiany dach zamku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •