[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ponadto owładnęło nim uczucie, któregnębiło go od chwili śmierci Samuela Constable a, że z każdągodziną indywidualność Pennika rosła i potężniała jak drzewomangowe wypuszczające wciąż nowe pędy podobne do macek.Nadinspektor powrócił z dwoma kuflami jasnego piwa.Zachowywał się ze sztuczną beztroską. Coś na pragnienie, doktorku powiedział. O co to jachciałem się zapytać, aha, widział pan ostatnio Starego ? Wiepan, sir Henry Merrivale a? Przyjedzie tutaj po południu. Taak? Zna już tę całą sprawę? Jeszcze nie. Aa. sapnął Masters z bezbożną rozkoszą, której niemożna było w stu procentach przypisać smakowi piwa. Awięc nie wie? Taka mała niespodzianka? No, no, no!Wszystkiego najlepszego! Najlepszego.A tymczasem znalazł się tu ktoś, kogochciałbym panu przedstawić.Halo, proszę pana! zawołałSanders do Pennika. Tędy! To jest ciągnął pan Masters,nadinspektor ze Scotland Yardu.Masters, to jest pan Pennik,jasnowidz -fenomen, o którym panu opowiadałem.Poprosiłem,żeby zajrzał tu do nas.Zadowolenie nadinspektora było krótkotrwałe.Rzucił naSandersa pełne wyrzutu spojrzenie, odstawił pośpiesznie kufeli odwrócił się do Pennika jak zwykle, pozornie łagodny. Przepraszam, ale chyba niedokładnie usłyszałem. Ja jestem, jak to doktor Sanders nazywa, jasnowidzem powiedział Pennik, nie odrywając oczu od swojego rozmówcy. Doktor Sanders poinformował mnie, że pan będzieprowadził tę sprawę.Masters potrząsnął głową. To jeszcze nie zostało ustalone.Niewiele wiem na temat tejcałej historii.Jednakże mówił głosem wzbudzającymzaufanie gdyby zechciał pan podzielić się ze mną swoimipoglądami na tę sprawę, ściśle poufnie i między nami,oczywiście, pomogłoby mi to na pewno.Proszę bardzo, możepan usiądzie? Czego się pan napije?Sanders, który dobrze znał nadinspektora, wiedział, że kiedyten ostatni przybierał maskę nadmiernej uprzejmości, należałosię go wystrzegać jak kobry. Dziękuję powiedział Pennik. Nigdy nie piję.I to niedlatego, że mam jakieś specjalne obiekcje, po prostu alkoholzle działa na mój żołądek. Wielu ludzi wyszłoby na tym lepiej, gdyby nie piło przytaknął Masters, oglądając z zadowoleniem swój kufel.Wracając do poprzedniego tematu, widzi pan, powiedzmy, żenie ma żadnej sprawy.Jeżeli więc podniesiemy wielki krzyk, apotem okaże się, że Constable umarł śmiercią naturalną, towpakujemy się w lepszą kabałę.Pennik zmarszczył się lekko, kierując na Sandersa przyjazne,ale pełne zdziwienia spojrzenie.I znowu Sandersowi nasunęłosię porównanie z drzewem mangowym, wysuwającym z ukryciamacki; nie było to przyjemne uczucie. Doktor Senders widocznie mało panu powiedział o tej całejsprawie zadecydował Pennik. Oczywiście, że Constable nieumarł śmiercią naturalną. Pan w to również wierzy? Naturalnie.Widzi pan ja wiem.Masters roześmiał się. Pan wie? dopytywał się. To w takim razie może panrównież wie, kto go zabił? Oczywiście odpowiedział Pennik uderzając się lekkoręką w pierś. Ja go zabiłem.ROZDZIAA VIIWłaśnie ten gest, a nie słowa, sprawił że Sanders zaczął goobserwować z nowo rozbudzoną uwagą.W wyglądzie Pennikabyło tego dnia coś nieuchwytnego; coś, co sprawiało wrażenierozkwitu tej raczej niepozornej postaci.Ale co to takiego było?Jego tweedowe ubranie było równie solidne i nie rzucające sięw oczy, jak garnitur Sama Constable a.Miękki, filcowykapelusz i bambusową laskę położył obok siebie na stole.Zachowywał się tak powściągliwie, że aż nienaturalnie.Ale namałym palcu u lewej ręki połyskiwał krwawym światłempierścień z rubinem.Nic nie mogło stworzyć większej groteski niż kontrastpomiędzy tym klejnotem a otoczeniem: wiejska gospoda,niedzielny pejzaż z kurami, promienie słońca padające przezczyste firanki na krągłą głowę Pennika.To pierścień gozmieniał rozświetlał.Sanders był tak zaabsorbowany tym spostrzeżeniem, że niezauważył wyrazu twarzy Mastersa.Ale wystarczył mu ton jegogłosu. Co pan powiedział? Powiedziałem: ja go zabiłem.Czy doktor Sanders niepoinformował pana o tym? Nie, nic mi nie mówił.To dlatego pan tutaj przyjechał? Masters wyprostował się. Herman Pennik, czy chce panzłożyć zeznanie w związku ze śmiercią pana Constable a? Jeżeli pan sobie życzy. Chwileczkę! Muszę pana ostrzec, że nie jest pan zo-bowiązany do składania zeznań, ale jeżeli pan je złoży, co-kolwiek. Wiem, wszystko będzie w najlepszym porządku,inspektorze - uspokoił go Pennik.Sanders zauważył wyrazogromnego rozbawienia malujący się na spokojnej dotądtwarzy Pennika.W oczach jego jednak można było dostrzecrozdrażnienie. Nie rozumiem tylko, czemu doktor Sandersnie poinformował pana o tym.Jak również nie rozumiemprzyczyny całej tej wrzawy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]