[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Królowa nie miała co prawda schodzić z tronu, ale zrobiła to, a wtedy Quire poprowadził ją wkoło placu.Powiewał przy tym kapeluszem, zaś kompletnie zaskoczona Gloriana wymachiwała berłem, wywołując szaloną radość tłumu i aplauz dworzan.Dziewczęta z faunem tańczyły przed nimi, zaś dwunastu paladynów, którzy w międzyczasie dosiedli z powrotem koni, jechało z tyłu.W ogonie procesji wlókł się Merlin kiwający z niedowierzaniem głową i ściskający w dłoni nie wygłoszone kuplety.Płonący gniewem Montfallcon musiał przyznać w duchu, że ta inscenizacja, chociaż nieco prostacka, była jak najbardziej po jego myśli.Quire raz jeszcze dowiódł, że zawsze wiedział, jak postępować z tłumem.Niemniej widok tego krętacza, ucieleśnienia wszelkiej nieszlachetności i przewrotności, wielbiciela kłamstwa i oszustwa idącego, ramię w ramię z niewinną dziewczyną, którą Montfallcon latami chronił przed infamią i pomówieniami, przed cynizmem i świadomością, że złoto zawiera jednak domieszkę żelaza i że potęgę osiągnąć można jedynie siłą; widząc jak razem kroczą występek i cnota.krew zawrzała mu w żyłach i chciał, nie czekając, krzyknąć z okna, by straż pojmała Quire’a i zawlokła go na wyspę, by natychmiast przyniesiono pień i topór.Z tego samego okna Hern patrzył niegdyś, jak tysiące o wiele bardziej niewinnych głów spadały codziennie z karków, a woda jeziora barwiła się na czerwono.Wśród tych nieszczęsnych było też pięciu członków najbliższej rodziny Montfallcona, który słowem nawet nie pisnął w ich obronie, byle tylko Gloriana mogła zasiąść kiedyś na tronie.Przypomniawszy sobie tamte egzekucje, Montfallcon opanował się.Wciągnął głęboko powietrze i spróbował się uśmiechnąć.Kapitan Quire prowadził Królową po raz drugi wokół placu, oklaskiwany przez szlachtę Albionu, Arabii, Tatarii, Polski i całego świata.Krzyki, gwizdy, tupania tłumu były tak głośne, że pałac zadrżał w swych posadach.Spoglądając na scenę Montfallcon przeszedł powoli galerią, otworzył drzwi tunelu i po niedługiej chwili stanął w mroku i ciszy Sali Tronowej Herna.Wsłuchał się w bicie własnego serca i szmer oddechu.- Och, jak romantyczne ideały potrafią wszystko obrócić w niwecz!Jego głos był niemal przyjacielski i wydawać by się mogło, że Montfallcon zwierza się przed duchem Herna.Bo przecież to Montfallcon zabił starego Króla, podszeptami rozpalając jego szaleństwo; to Montfallcon dodawał Hernowi odwagi, gdy ten zaciskał pętlę na swojej szyi i gotował się do skoku z blanków wieńczących wieżę, by zawisnąć na murze z oczami wytrzeszczonymi na ten sam podwórzec, na którym Quire rzucił wyzwanie zarówno konwencji, jak i karze, doprowadzając letnie święto do radosnego zwieńczenia.ROZDZIAŁ 24W KTÓRYM LORD MONTFALLCON ZASTANAWIA SIĘ, JAK PRZYWRÓCIĆ SŁUSZNEJ SPRAWIE DAWNY BLASKTytuł earla dla Perrotta, potem Perrott dla Królowej - głos Montfallcona zadrżał, gdy Lord Kanclerz ujrzał, jak łatwo można rozwiązać cały problem.- Niemniej będzie musiała zrezygnować z niektórych zaszłości.Seraj, dzieci.- Po dwóch dniach spędzonych w łóżku, na rekonwalescencji, powrócił z nowymi planami do starej Sali Tronowej.- Co do Quire’a, to nie jestem w stanie zrobić tego, co należałoby.Ingleborough będzie musiał z porozmawiać z Królową, ostrzec ją.- Potarł swędzący nos i mrugając oczami rozejrzał się po zakurzonym wnętrzu oświetlonym padającym z góry blaskiem.Klip-klap, klip-klap.Spomiędzy ponurych małpich posągów wynurzył się Tom Ffynne.- Czemu tutaj, Perionie?- Tutaj czuję się bardziej bezpieczny.- Niż we własnym gabinecie?- Właśnie.Ffynne wzruszył ramionami.- To miejsce budzi niemiłe wspomnienia.Z tuneli za starą Salą Tronową dobiegł zgiełk maszynerii kilku dawno oszalałych zegarów i lokaje wnieśli lektykę z lordem Ingleboroughem.Jego twarz była blada, ściągnięta bólem.Obok biegł błękitno-srebrny Patch.Lord Montfallcon wskazał miejsce na posadzce i lektyka została ustawiona, a lokaje wyszli.Trzech mężczyzn pozostało w kręgu brudnożółtego blasku słońca: Montfallcon w fałdzistych szatach stał na pierwszym stopniu podium tronu, Tom Ffynne przysiadł na kamiennym bloku wyciągając nogę, a Ingleborough pozostał w fotelu.Dyskretny Patch odszedł ku ścianom sali.- A zatem ten rycerz wieśniaczy, syn Tatyrusa, dzieli teraz łoże Królowej! - mruknął Tom Ffynne.- Ale to chyba nie jest powodem twego niepokoju, Perionie? To nie pierwszy chłopak z ludu.- Ale najpewniej pierwszy morderca.- Montfallcon wzdrygnął się opanowując przypływ wściekłości.- Podejrzewasz go? - spytał szeptem Ingleborough.- O co?- Znam tego łotra.Wiem dobrze, co potrafi.To sam Quire.- Jak długo uszczęśliwia Królową - powiedział Tom Ffynne, pomimo poruszenia Montfallcona - to jego niskie urodzenie nie ma większego znaczenia.- Urwał i spojrzał uważnie na przyjaciela.- Nie sadzisz?- Uszczęśliwia ją.Owszem, ale to tylko transakcja.Oszustwo i słodkie słówka.- Montfallcon słyszał nieco z tego, co Quire szeptał Królowej pierwszej nocy i dotarło też do jego uszu to, co ona odpowiadała.Montfallcon był bezradny: Quire oczarował Glorianę, dodał jej odwagi, był dla niej równocześnie ojcem, bratem i mężem.Wykorzystywał jej zagubienie, żal i zmęczenie, budząc w Królowej miłość do swej osoby.Był łagodny, jego pieszczoty przypominały Królowej (Montfallcon słyszał to na własne uszy) dotyk skrzydeł nocnego motyla.Miast wpędzić Glorianę w jeszcze głębszy kryzys, Quire ukoił ją i, jak żaden z dotychczasowych kochanków, otoczył opieką.Montfallcon omal nie oszalał tej pierwszej nocy, skutkiem czego jedna z jego żon leżała teraz ciężko poturbowana i walczyła ze śmiercią.- Przekonany jestem, że to on zamordował lady Mary i zapewne także sir Thomasa Perrotta - dodał Montfal-Icon, rwąc zaległą po jego poprzedniej wypowiedzi ciszę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]