[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była uwalana czarnym tłuszczem, trawa pozostawiła na jej ubraniu zielone smugi, a na kaftanie ze skóry wherrów widniały liczne zwęglone plamy, stare i nowe, ale jak wszyscy kochający smoczki właściciele troszczyła się bardziej o swoich podopiecznych niż o własne wygody.Sean wzruszył obojętnie ramionami, ale Sorka pocieszająco pogładziła Tarrie po dłoni.- Zazwyczaj wracają.Bardzo przeżywają, kiedy ranny zostaje ktoś z ich sfory, zwłaszcza królowa.Wyśpij się dobrze, zobaczymy, co ranek przyniesie.- Dlaczego pocieszasz ją takimi kłamstwami? - zapytał Sean cicho, kiedy Tarrie odeszła w stronę ognisk, niosąc w zgięciu ramienia opatrzoną królową.- Wiesz już cholernie dobrze, że jeśli rana jest poważna, to jaszczurki nie wrócą.- Chłopak mówił to posępnym tonem.Oni mieli dotychczas szczęście, gdyż chłopak dopilnował, żeby ich smoczki były na tyle zdyscyplinowane, by móc przeżyć.- Potrzebny jej pokrzepiający sen, a nie noc pełna zmartwień.Poza tym wiele wraca.Zmęczona Sorka westchnęła i zamknęła torbę z lekarstwami.Wygięła plecy, by naciągnąć obolałe mięśnie.- Rozmasuj mi prawe ramię, dobrze, Sean? - Odwróciła się do niego plecami i odetchnęła z ulgą, gdy silne palce wygładziły węzeł.Dłonie Seana były niezwykłe; chłopak wiedział, jak zlikwidować napięcie.Jego palce przesunęły się pieszczotliwie w stronę nasady szyi i wśliznęły we włosy.Chociaż bardzo zmęczona, Sorka odpowiedziała na to nieme pytanie.Odsunęła się od niego, z uśmiechem rozglądając się za stadkiem smoczków.- Wszystkie już znalazły sobie przytulne gniazdka - powiedział Sean cicho i sugestywnie.- Więc i my poszukajmy sobie takiego.- Wzięła go za rękę i wyprowadziła z plaży w gęsty zagajnik roślin o strzałkowatych liściach, które pomogli uratować przed Nićmi.Pokrzepieni gorącym posiłkiem oraz hojną miarką bardzo delikatnego quikalu, przygotowanego przez Chailę Xavior-Kimmage z miejscowych owoców, Paul i Emily zorganizowali potajemną naradę w jednym z nietkniętych budynków na obrzeżach Malay.Poza admirałem i gubernator w spotkaniu wzięli udział Ongola, Drake, Kenjo, Jim Tillek, Ezra Keroon i Joel Lilienkamp.- Następnym razem poradzimy sobie lepiej, admirale - zapewnił Paula Drake Bonneau, parodiując salut.Kenjo, wchodząc tuż za nim, popatrzył na wysokiego pilota z rozbawioną wyższością.- Dzisiejszy dzień nauczył nas, że Nici wymagają całkowicie innego latania i technik walki.Zmodyfikujemy szyk, tak że nic się nie przedostanie.Piloci ślizgaczy muszą przyzwyczaić się do zachowywania wysokości.Strzelcy muszą lepiej celować.Tu trzeba czegoś więcej niż tylko przyciskania guzika.Omal nie doszło do kilku kolizji.Straciliśmy też parę maleńkich smoczków.Nie możemy ryzykować życia ludzi, sfory sprzymierzeńców, no i utraty ślizgaczy.- Pojazdy możemy naprawić, Drakę - zauważył sucho Joel Lilienkamp, zanim Paul zdążył się odezwać - ale zasilacze nie są wieczne.Nie wolno nam bezsensownie wykorzystywać ich na ćwiczenia.Pomimo naszego systemu wymiany, a założę się, że uda mi się go jeszcze poprawić, dziewięciu pilotów musiało lądować na jeziorze Maori.Nie możemy tak szafować energią.A tak przy okazji, Drakę, szyk klinowy jest bardzo ekonomiczny, jeżeli chodzi o zasilacze.Co nie zmienia faktu, że potrzeba dni, aby naładować wyczerpane.Jak długo to świństwo będzie spadać, Paul? - Joel podniósł wzrok znad obliczeń.- Tego jeszcze nie ustaliliśmy - odparł Paul, trąc kłykcie lewym kciukiem.- Boris i Dieter porównują dane z odprawy pilotów.- Do diabła, to niczego nie wyjaśni, Paul.- W zmęczonym głosie Drake’a zabrzmiała nuta skargi.- Skąd to draństwo się bierze?- Sonda już wystartowała - powiedział Ezra Keroon.- Minie kilka dni, zanim dostaniemy jakieś raporty.Drakę jakby nie usłyszał.- Chciałbym sprawdzić, czy Nici nie są bardziej wrażliwe w stratosferze.Mamy tylko dziesięć ślizgaczy ciśnieniowych, ale może atak na dużych wysokościach byłby bardziej skuteczny? Czy to świństwo wpada w atmosferę zwartą masą, a potem się rozpada? Może udałoby się rozwinąć sprawniejszą obronę niż miotacze ognia? Musimy więcej wiedzieć o naszym wrogu.- W każdym razie nie odpowiada atakiem na atak - zauważył Ongola, rozcierając skronie, by złagodzić pulsujący ból głowy, jaki zawsze męczył go po bitwie.- To prawda - odparł Paul, z niewesołym uśmiechem zwracając się do Kenjo.- Zastanawiam się, czy zwiadowczy lot orbitalny nie dałby nam jakichś użytecznych danych.Ile paliwa zostało w zbiornikach Mariposy!- Jeżeli ja będę ją pilotował, to na jakieś trzy czy cztery loty - odparł Kenjo, rozmyślnie unikając wzroku Drake’a.- Zależy od tego, ile będzie manewrowania i orbit.- Ty jesteś idealny do tego zadania, Kenjo - odezwał się Drakę udając, że zamiata ziemię kapeluszem, ale na twarzy miał żałosny wyraz.- Potrafisz wylądować na jednej kropli paliwa.- Kenjo, uśmiechając się lekko, wykonał krótki, szybki ukłon, zginając się w pasie.- Czy wiemy, gdzie i kiedy Nici znowu uderzą?- Owszem - zapewnił ich Paul beznamiętnym tonem.- Jeżeli dane są poprawne, a dzisiaj takie były, to farmerzy mają szczęście.Uderzą w dwóch miejscach: o 1930 na całej Arabii aż do Morza Azowa - na twarzy admirała pojawił się grymas bólu na wspomnienie o poprzednich mieszkańcach Arabii - a o 0330 przejdą znad morza na czubek Delty.Oba obszary są nie zamieszkane.- Nie możemy pozwolić, żeby te twory swobodnie opadały na planetę, Paul - powiedział zaalarmowany Ezra.- Wiem, ale jeśli mamy prowadzić załogi co trzy dni, wkrótce znajdziemy się na skraju wyczerpania.- Nie wszystko musimy chronić - odezwał się Drakę, rozwijając mapę lotniczą.- Jest mnóstwo bagien, nieużytków.- Każdy Opad trzeba kontrolować - powiedział Paul tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Uznaj to za okazję do przećwiczenia manewrów i zgrania załóg, Drakę.Najlepiej niszczyć Nici, gdy są w powietrzu.Dziś obyło się bez większych strat, ale nie możemy sobie pozwolić na wypalanie całych korytarzy za każdym razem, gdy nastąpi Opad.- Zaprzęgnij więcej smoczków - zaproponował Joel kpiąco.- Radzą sobie równie dobrze na ziemi jak w powietrzu.Wszyscy się uśmiechnęli, tylko Emily spojrzała na niego ze smutkiem.- Niestety, smoczki nie są dostatecznie duże.Paul obrócił się na krześle, by rzucić jej badawcze spojrzenie.- To najlepszy pomysł, jaki dzisiaj słyszałem, Emily.Drake i Kenjo spojrzeli po sobie zaskoczeni, ale Ongola, Joel i Ezra Keroon wyprostowali się, patrząc wyczekująco.Jim Tillek się uśmiechnął.Przy południowym wybrzeżu Wielkiej Wyspy znajdowało się pięć większych oraz kilka mniejszych wysepek, pozostałości wulkanów wystających z migotliwego, zielononiebieskiego morza.Ta, do której pospiesznie dążyli Avril i Stev, nie była niczym więcej jak tylko kraterem zatopionego wulkanu.Jego boki stromo schodziły pod wodę, pozostawiając wąski pas brzegu, z wyjątkiem południowego krańca, gdzie krater był najniższy.Avril aż podskakiwała z niecierpliwości, gdy Stev skierował dziób małej łódki w stronę północnego brzegu.- Ta smarkula Nielsenów nie może mieć racji - mruknęła kobieta, wyskakując na żwirową plażę, zanim jeszcze Stev wyłączył silnik
[ Pobierz całość w formacie PDF ]