[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz inna sprawa: Czym mogłabym was ugościć, albo raczej w jaki sposób? Karl roześmiał się.- Właściwie wszystkim - odparł - jeżeli tylko porcje będą odpowiednio małe.Djamila wstała.Natychmiast zniknął jej obraz hologramowy.Tuż obok stołu wyrosła ściana o porowatej strukturze, na której migotały i odbijały się fluoryzujące barwne punkty światła laserowego.Następnie w ich polu widzenia ukazał się paznokieć, który wsuwał na olbrzymi stół, będący dla nich podłogą, chybotliwą tacę.Stały na niej, nieco topornie wykonane, trzy małe pojemniki, zawierające po jednej kropli brunatnej cieczy.Karl ujął tacę i postawił ją na stole.Po chwili ukazała się Djamila, znowu w rozmiarach mikro.Na twarzach gospodarzy rysowała się napięta uwaga.Karl przejął inicjatywą.Podbiegł do helikoptera.Po chwili wrócił z dwiema metalowymi płytkami, przywiązanymi sznurkami do kieszeni, i zanurzył je kolejno w naczyniach.W momencie dotyku kopulasta kropla skurczyła się.Napięcie powierzchniowe, które mogłoby utrudnić picie, zniknęło.- Wypijemy za naszą owocną współpracę! - powiedziała Gela, widząc niezdecydowanie gospodarzy, którzy widocznie nie byli pewni, jak goście poradzą sobie z poczęstunkiem.- I za to, żebyśmy znowu upodobnili się do ludzi.Unieśli naczynia.Goście musieli posłużyć się obydwiema dłońmi.Kielichy gospodarzy były podobne, ale dla nich mniejsze i misterniej wykonane.Karl, przytykając kielich do ust, pomyślał mimo woli, ile trudu musiało kosztować makrosów wykonanie takich naczyń.Wypili.Był to napój trudny do zidentyfikowania, ale smaczny i - jak się wkrótce okazało - bardzo pobudzający.Teraz Djamila skierowała rozmowę na temat, który intrygował ich najbardziej: pochodzenie maluchów.- Opowiedzcie coś o swojej ojczyźnie - zaproponowała wprost.- To, co najważniejsze, znacie już chyba - odparła Gela.- Wydaje mi się, że powinniście odnaleźć w naszej społeczności swoją własną historię, bo my żyjemy teraz chyba tak, jak wasi przodkowie w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku.- Może nie tak dokładnie - zauważył Gwen.- Wtedy ludzkość dzieliła się właściwie na trzy obozy, ścierające się wzajemnie, co wpływało na wiele decyzji.Tego już chyba nie macie.- To prawda - potwierdził Karl - ale istnieją różne prądy.Na przykład dawna sekta nie jest już przy władzy, ale jest jeszcze dosyć silna i ma zwolenników niestety nie tylko wśród ludzi starszych, przy czym jest oczywiście odsunięta od rządów.Władzę posiadamy my, wszyscy postępowi robotnicy w sojuszu z przychylnymi nam członkami dawnej elity, widzimy jednak, że za pozorną świadomością obywatelską kryją się u niektórych niechęć do nowości, wzajemna nieufność, maskowanie zła, zakłamanie i egoizm.Nawet rząd walczy teraz o odpowiednie kryteria, które pomogłyby odróżnić wroga od przyjaciela.Możecie sobie teraz wyobrazić, ile zależy od powodzenia naszej ekspedycji, której celem jest nawiązanie kontaktu z wami.- Cóż, wydaje mi się, że nasza pomoc dla was jest bez wątpienia możliwa.- Partnerka Gwena wyciągnęła rękę, wskazując na mutanty roślin, przy czym jej dłoń wymknęła się z zasięgu hologramu.Przez chwilę wydawało się, że od ściany odrywa się olbrzymi głaz, przechylając się nad stołem.Ewa spojrzała na Hala, który skinął z aprobatą głową, i dopiero wtedy zaczęła mówić dalej:- Jestem też przekonana, że chcemy wam pomóc.Nie zostałam wprawdzie upoważniona do obiecywania wam czegokolwiek, ale nie sądzę, aby był to problem.A czy u was wszyscy będą chcieli naszej pomocy?- Wydaje mi się - wtrącił Gwen - że takie małe rozmiary mają również swoje zalety.Być może niektórzy z was nie będą chcieli wzorować się na nas, lecz zapragną po prostu powstrzymać upadek.- Gadasz bzdury! - oburzyła się Ewa.- Mógłby ktoś pomyśleć, że popierasz tę idiotyczną naprawę świata, głoszoną przez dawnych proroków.- Mało będzie takich, którzy nie poprą zmiany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]