[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Siądzcie sobie  rzekł  bo wiói mi się, żeście jeszcze słabi.Lecz Jurand podniósł ręce, położył je na ramionach Zbyszka  i nagle przygarnąłgo z całą siłą do piersi; ów zaś, ochłonąwszy z chwilowego zdumienia, chwycił go wpółi trzymali się tak długo, gdyż przykuwały ich do siebie wspólne strapienia i wspólnaniedola.Gdy zaś się puścili, Zbyszko ścisnął jeszcze za kolana starszego rycerza, a następniepoczął całować go ze łzami w oczach po ręku. Nie bęóiecie mi przeciwni?  pytał.A na to Jurand odrzekł: Byłem ci przeciwny, bom ją w duszy Bogu ofiarował. Wyście ofiarowali ją Bogu, a Bóg mnie.Wola Jego! Wola Jego!  powtórzył Jurand  jeno trzeba nam teraz i miłosieróia. Komuż Bóg pomoże, jeśli nie ojcu, który szuka óiecka, jeśli nie mężowi, któryszuka żony? Zbójom nie bęóie ci pomagał. A przecie ją porwali  odpowieóiał Jurand. To im de Bergowa oddacie.Zemsta Oddam wszystko, co chcą.Lecz na myśl o Krzyżakach zbuóiła się w nim wnet stara nienawiść i objęła go jakpłomień, gdyż po chwili dodał przez zaciśnięte zęby: I dołożę, czego nie chcą. Jam im też poprzysiągł  odpowieóiał Zbyszko  ale teraz trzeba nam do Spy-chowa.I począł pilićv u v , by siodłano konie.Jakoż, gdy zjadły obrokiv u w , a luóie rozgrzali siętrochę w izbach, ruszono dalej, chociaż na dworze czynił się już mrok.Ponieważ drogabyła jeszcze daleka, a na noc brał mróz okrutny, przeto Jurand i Zbyszko, którzy nieoóyskali jeszcze wszystkich sił, jechali w saniach.Zbyszko opowiadał o stryjcu Maćku,do którego w duszy tęsknił, i żałował, że go nie ma, gdyż zarówno mogło się przydać jegomęstwo, jak chytrość, która przeciw takim nieprzyjaciołom więcej jeszcze od męstwa jestpotrzebna.W końcu zwrócił się do Juranda i zapytał: A wyście chytrzy?& Bo ja  to n3ak nie potrafię. I ja nie  odpowieóiał Jurand. Nie chytrością ja z nimi wojował, jeno tą rękąi tą boleścią, która we mnie ostała. Jużci ja to rozumiem  rzekł młody rycerz. Przez to rozumiem, że Danuśkęmiłuję i że ją porwali.Gdyby, uchowaj Bóg&I nie dokończył, bo na samą myśl o tym poczuł w piersi nie luókie, ale wilcze serce.Przez czas jakiś jechali w milczeniu białą, zalaną światłem miesięcznymv u x drogą, po czymJurand począł mówić jakby sam do siebie:v u u za rz cz (daw.)  zaprzeczyć czemuś.v u v  poganiać.v u w r  pasza dla koni.v u x c (daw.)  księżyc.Krzyżacy 195  Bo gdyby mieli przyczynę do pomsty nade mną  nie mówię! Ale na miły Bóg! niemieli& Wojowałem z nimi w polu, gdym w poselstwie od naszego księcia do Witoldav u ychaóał, ale tu byłem jako sąsiad sąsiadom& Bartosz Nałęcz czteróiestu rycerzy, którzy kunim śli, chwycił, skowałv v p i w poóiemiach w Kozminie zamknął.Musieli mu Krzyżacypół woza pienięóy za nich nasypać.A ja, trafił się li gość Niemiec, który do Krzyżakówciągnął, tom go jeszcze jako rycerz rycerza podejmował i obdarzał.Nieraz też i Krzyżacydo mnie przez bagna przyjeżdżali.Nie byłem im wtedy ciężki, a oni mi to uczynili, czegobym ja i óiś jeszcze największemu nieprzyjacielowi nie uczynił&I straszne wspomnienia poczęły go targać z coraz większą siłą, głos zamarł mu nachwilę w piersi, po czym mówił na wpół z jękiem:Krzywda Jedną ci miałem jako owieczkę, jako jedno serce w piersiach, a oni ją na powrózjak psa chwycili i zbielała im na powrozie& Teraz znów óiecko& Jezu! Jezu!I znów zapadło milczenie.Zbyszko podniósł ku księżycowi swą młodą twarz, w którejmalowało się zóiwienie, następnie spojrzał na Juranda i zapytał:Niemiec, Nienawiść Ojcze!& Toć by im lepiej było na miłość luóką niż na pomstę zarabiać.Po co onityle krzywd wszystkim narodom i wszystkim luóiom czynią?A Jurand rozłożył jakby z rozpaczą ręce i odrzekł głuchym głosem: Nie wiem&Zbyszko rozmyślał czas jakiś nad własnym pytaniem, po chwili jednak myśl jego wró-ciła do Juranda. Luóie mówią, żeście godną pomstę wywarli  rzekł, Jurand tymczasem zdusiłw sobie ból, opamiętał się i począł mówić: Bom im poprzysiągł& I Bogum poprzysiągł, że jeśli mi pomstę da spełnić, to Muto óiecko, które mi ostałov v , oddam.Dlategom ci był przeciwny.A teraz nie wiem:wola to Jego była, czyli też gniew Jego rozbuóiliście waszym uczynkiem. Nie  rzekł Zbyszko. Toćżem wam już mówił, że choćby ślubu nie było, i takbyłyby ją psubraty chwyciły.Bóg przyjął waszą chęć, a Danuśkę mnie podarował, bo beztakowej Jego woli nic byśmy nie wskórali. Każdy grzech jest przeciw woli Bożej.Zlub, Grzech Grzech jest, ale nie sakrament.Sakrament przecie boska rzecz. To i dlatego nie ma rady. A chwała Bogu, nie ma! Nie narzekajcie też na to, bo nikt by wam tak nie pomógłprzeciw tym zbójom, jako ja pomogę.Obaczycie! Za Danuśkę swoją drogą im zapłacim,ale jeśli żywie jeszcze choć jeden z tych, którzy waszą nieboszczkę porywali, zdajcie gomnie, a obaczycie!Lecz Jurand począł trząść głową. Nie  odpowieóiał posępnie  z tych żaden nie żywie&Przez czas jakiś słychać było tylko parskanie koni i przytłumiony odgłos kopyt ude-rzających o wyjeżdżoną drogę.Duch, Zemsta Raz w nocy  mówił dalej Jurand  usłyszałem jakiś głos jakoby ze ścianywychoóący, który mi rzekł:  Dość pomsty!  ale ja nie usłuchałem, bo to nie był głosnieboszczki. A co to mógł być za głos?  zapytał z niepokojem Zbyszko. Nie wiem.Często w Spychowie coś w ścianach gada, a czasem jęczy, bo dużo ichna łańcuchach w poóiemiu pomarło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •