[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Magnus i Glaucja odszukali ją w mieście, jak sądzę.Mój ojciec musiał ją kupić jakiś czas przedtem, ale zostawił ją pod opieką właściciela burdelu.Po licytacji Magnus zabrał ją jako swą własność.– Była w ciąży, jak słyszałem.– Tak, masz rację.– Odpowiedział jednak dopiero po wyraźnej przerwie.– Z kim?– A któż to może wiedzieć? Była przecież prostytutką.– Jasne.I co się z nią stało?– Skąd mam to wiedzieć?– Chodzi mi o to, co się z nią stało po rozwiązaniu.– Skąd mam wiedzieć? – powtórzył gniewnie.– Co ty byś zrobił z dziwką i jej bachorem, gdybyś był człowiekiem w rodzaju Kapitona? Pewnie sprzedał oboje na targu dawno temu.– Nie.Nie oboje – sprostowałem.– Przynajmniej jedno z nich nie żyje i pochowane jest nieopodal grobu twego ojca w Amerii.Patrzyłem nań uważnie od drzwi, ale wiadomość ta nie wywołała u niego żadnej reakcji.Poszliśmy ku pokojom Cecylii w milczeniu.Kątem oka widziałem, z jakim oporem Tiro idzie za nami, coraz bardziej się niepokojąc, w miarę jak zbliżał się koniec naszej wizyty.Głowę miałem zbyt nabitą Roscjuszem, by przejmować się problemami młodzieńca, ale w końcu, gdy już wróciliśmy do skrzydła Cecylii, zacząłem się zastanawiać nad jakąś wymówką, żebym mógł go puścić na poszukiwanie dziewczyny.Tiro był jednak o krok przede mną.Nagle stanął i zaczął czegoś szukać, perfekcyjnie udając człowieka, który coś zgubił.– Na Herkulesa! – rzekł.– Zostawiłem mój rylec i tabliczkę.Za chwilę wrócę, chyba że nie miałem ich przy sobie, kiedy przesłuchiwałeś Roscjusza, lecz zostawiłem je gdzie indziej – dodał, szukając sposobu na usprawiedliwienie dłuższej nieobecności.– Miałeś je przy sobie – odezwał się Rufus.W jego głosie dała się wyczuć jakaś wroga nuta.– Pamiętam, że miałeś je w ręku.Potrząsnąłem głową.– Nie jestem wcale taki pewien.W każdym razie idź i poszukaj, Tironie.Nie spiesz się.Jest już za późno, by Rufus mógł coś zdziałać na Forum, a słońce przypieka jeszcze zbyt mocno, byśmy od razu gnali z powrotem do Cycerona.Myślę, że uda się nam z Rufusem nakłonić gospodynię, by zabawiała nas w swym ogrodzie przez chwilę i dała nam odpocząć od tego żaru.Cecylia jednak okazała się niedysponowana i nie mogła nam towarzyszyć.Eunuch Ahausaurus wyjaśnił, że wyczerpała ją rozmowa z Sekstusem Roscjuszem, pozwala nam jednak skorzystać z usług jej niewolników.Służba żwawo zajęła się przenoszeniem krzeseł w cień, podawaniem chłodnych napojów i robiła wszystko, by było nam wygodnie.Rufus był niespokojny i nerwowy.Zagadnąłem go znowu na temat przyjęcia u Chryzogonosa.– Jeśli naprawdę nie chcesz iść, to nie idź – uspokoiłem go.– Pomyślałem tylko, że mógłbyś mnie wprowadzić do domu, może przez wejście dla niewolników.Jest kilka detali, których w inny sposób raczej nie odkryję.Ale oczywiście nie mam prawa cię do tego nakłaniać.– Nie, nie – mruknął, jakby wyrwany z zamyślenia.– Pójdę.Pokażę ci jego dom po drodze, to całkiem niedaleko.Zrobię to choćby dla Cycerona.Przywołał jednego ze sług i zażądał więcej wina.Wydało mi się, że wypił już za dużo.Kiedy przyniesiono kubek wina, opróżnił go jednym haustem i zawołał o drugi.Odchrząknąłem i zmarszczyłem brwi.– Jestem pewien, że lekcja brzmiała: „umiarkowanie we wszystkim”.W każdym razie upiera się przy tym Cycero.– Cycero – powtórzył, jakby to było przekleństwo, a potem jeszcze raz, jakby żart.Przesiadł się z taboretu na miękkie krzesło i rozłożył na jego wygodnych poduszkach.Powiał lekki zefirek, grzechocząc zaschniętymi liśćmi papirusu i szeleszcząc wśród akantu.Rufus zamknął oczy; jego słodka twarz przypomniała mi, że jest naprawdę tylko chłopcem, mimo swych męskich manier i aury światowca, odzianym w dziecięcą tunikę z długimi rękawami; taką samą, jaką w tej chwili miała na sobie Roscja Starsza, chyba że Tiro zdążył ją już z niej zedrzeć.– Jak myślisz, co oni teraz robią? – spytał nagle Rufus, otwierając oko i chwytając w ten sposób wyraz zaskoczenia na mojej twarzy.Udałem, że nie wiem, o co mu chodzi, i potrząsnąłem głową.– Wiesz, o kim mówię – warknął młodzieniec.– Tiro strasznie długo szuka swego rylca.Rylca! – Zaśmiał się, jakby właśnie usłyszał dobry dowcip.Śmiech był jednak krótki i gorzki.– A zatem wiesz – powiedziałem.– Oczywiście, że wiem.To się stało już za pierwszym razem, kiedy tu przyszliśmy z Cyceronem.Robił to za każdą wizytą.Zacząłem myśleć, że tego nie dostrzegasz.Zastanawiałem się, co z ciebie za poszukiwacz, skoro nie widzisz, co się dzieje pod twoim własnym nosem.To śmieszne, jak wyraźnie to po nich widać.Wyglądało na to, że jest zazdrosny i rozgoryczony.Kiwnąłem ze współczuciem głową.Wszak Roscja jest bardzo atrakcyjną dziewczyną.Sam byłem o Tirona z lekka zazdrosny.Ściszyłem głos, próbując mówić łagodnie, lecz nie protekcjonalnie:– On jest w końcu tylko niewolnikiem i na tak niewiele może liczyć w życiu.– W tym cała rzecz! O to właśnie chodzi, że nędzny niewolnik potrafi znaleźć satysfakcję, a dla mnie to jest niemożliwe.Chryzogonos też był niewolnikiem, a znalazł, czego chciał, tak jak Sulla znalazł, i w nim, i w Walerii, i w całej reszcie swoich zdobyczy, konkubin i żon.Czasem wydaje mi się, że cały świat składa się z ludzi, którzy wzajemnie się odnajdują, i tylko ja jeden stoję na uboczu.A kto z nich wszystkich mnie pragnie? Sulla.To chyba żart bogów.– Potrząsnął głową, ale nie zaśmiał się.– Sulla chce mnie i nie może mnie mieć.Ja pragnę kogoś innego, kto nawet nie wie, że istnieję.Jakie to straszne, pragnąć tylko jednej osoby na całym świecie i nie móc zaspokoić swej tęsknoty! Czy kiedykolwiek kochałeś kogoś, kto nie odwzajemniał twej miłości, Gordianusie?– Oczywiście.Któryż mężczyzna tak nie kochał?Nadszedł niewolnik ze świeżym kubkiem wina.Rufus upił łyk, odstawił naczynie na stolik i zapatrzył się na nie bezmyślnie.Wydawało mi się, że Roscja nie bardzo jest warta takiego cierpienia, ale też nie miałem już szesnastu lat.– Tak bezczelnie oczywiste – mruknął Rufus.– Jak długo mogą to robić?– Czy Cecylia o nich wie? – spytałem.– Albo Sekstus Roscjusz?– O kochliwych ptaszkach? Jestem pewien, że nie wiedzą.Cecylia żyje jak we mgle, a któż może wiedzieć, co dzieje się w głowie Sekstusa? Przypuszczam, że mógłby się nawet poczuć w obowiązku wykrzesać trochę świętego gniewu, dowiedziawszy się o schadzkach córeczki z niewolnikiem innego mężczyzny.Nie chciałem za szybko zasypywać go pytaniami.Rozmyślałem o Tironie; igrał z niebezpieczeństwem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •