[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dolg poczuł ucisk w gardle, gdy przypomniał sobiepełne cudownego rozmarzenia spojrzenie ojca, kiedy mówił o swoim ojczystymkraju.Ojciec, którego może już nie ma wśród żywych i który nigdy już nie zoba-czy swoich ukochanych wzgórz pokrytych grubymi warstwami lawy ani dzikichwodospadów. Pomóżcie mi szeptał Dolg, głaszcząc chropowatą powierzchnię kamie-nia. Pomóżcie mi tak, by tata mógł jeszcze raz zobaczyć Islandię.A wtedybardzo bym chciał mu towarzyszyć.Czekał.Och, ta cisza! Czuł się tak, jak gdyby opuścił świat ludzi świat duchówzresztą także i znajdował się w jakimś innym, nie znanym wymiarze.Nie,gorzej! To tak, jakby cała ludzkość wymarła, a on był jedną jedyną żywą istotą naświecie poza obrębem tego krateru.Było to przeświadczenie tak intensywne, że przynajmniej częściowo musiałasię za tym kryć prawda.Ale co to za prawda? Czy to on tak myśli, to jego uczucia?Czy też ktoś inny mu je narzuca?Ja już nie wrócę, pomyślał.Bez pomocy światełek elfów jestem stracony.A ich już nie ma.Niewielkie bagno przede mną jest puste i ciemne, światełkapogasły.Cała odwaga opuściła Dolga.O co ma walczyć? Do czego dążyć, skoro i tak60już nie wróci do domu?Nagle usłyszał jakiś głos, nie był pewien, czy słyszy go z zewnątrz, czy teżgłos jest w nim, i poczuł na ramieniu czyjąś delikatną dłoń. Zapomniałeś o mnie, Dolgu? zapytał głos, który właściwie nie istniał. Czy zapomniałeś, że idzie z tobą twój opiekun?Słusznie! Jego kobiecy duch opiekuńczy! Całkiem o nim zapomniał.Zapo-mniał o tej kobiecie, która towarzyszyła mu od urodzenia, ale która nigdy, anirazu mu się nie ukazała. Nie jesteś sam ciągnął dalej głos. Nie widzisz mnie teraz, a ja niemogę zrobić dla ciebie niczego namacalnego.Wszystko, co mogę, to być przytobie, wspierać cię i pocieszać. To wystarczy rzekł Dolg. Dziękuję ci, że mi o sobie przypomniałaś!Ważna jest dla mnie świadomość, że jesteś przy mnie.To mi daje ogromną siłę. My, duchy opiekuńcze, po to właśnie jesteśmy przy was, ludziach.Możemyostrzegać was przed niebezpieczeństwem, a także pomóc w spełnianiu waszychpragnień, przede wszystkim jednak mamy wspierać ludzi, którzy bardzo częstow głębi duszy czują się bardzo samotni i zabłąkani w świecie.Dolg z wdzięcznością skinął głową. Ale akurat teraz, w tym konkretnym przypadku, ja pomóc ci nie mogę.Niemam do tego prawa.Chciałabym tylko, byś wiedział, że przy tobie jestem. Więcej nie mogę wymagać.Dziękuję ci, moja droga przyjaciółko.Z nową odwagą uniósł rękę i ponownie zaczął badać blok lawy.Po chwili postanowił obejść go w kółko.Głaz leżał na niewielkiej wysepcetrwałego lądu, nie całkiem pośrodku mokradeł, ale też z dala od ich brzegów.Wysepkę ze wszystkich stron otaczało bagno.Okrążenie bloku nastręczało jednak trudności.W jednym miejscu mokradłapodchodziły do samego głazu.Dolg, przyciśnięty do powierzchni kamienia, mu-siał się ostrożnie prześlizgnąć na suchy ląd.Kiedy znalazł się już za najbardziej niebezpiecznym narożnikiem, odkrył, żeprzynajmniej dwie rzeczy wyglądają tu obiecująco.Jedna to to, że wysepka byłaczymś więcej niż tylko tym jednym blokiem lawy, składała się z kilku podobnychbloków, a pomiędzy nimi znajdowały się wąskie przejścia.Drugim radosnym od-kryciem były światełka elfów.Znajdowały się tutaj.Chwiejne i pełgające wskazywały mu drogę w jednymz przejść pomiędzy kamieniami.Cóż! Do tej pory go nie oszukały, więc pewnie i teraz ma szansę przedostaćsię bezpiecznie.Dolg podążył korytarzem, który wskazywały ogniki.I teraz w jego reakcjachpojawiło się coś nowego, coś, czego za bardzo nie odczuwał od wyjścia z domu:pragnienie przygody.61Który chłopiec da za wygraną i odejdzie na widok tajemniczego wejścia donie znanej groty?Dolg rozumiał, że czas działa przeciwko niemu.To, co niegdyś musiało byćwygodnym i w miarę szerokim pasażem, teraz zostało na wpół zamknięte przezosuwające się bloki. Ja się tędy nie przecisnę powiedział głośno, jakby błędne ogniki byłyżywymi istotami.Wokół kamieni powstało zamieszanie.One mnie rozumieją, pomyślał zdumiony.Ogniki przesuwały się badawczo po skale, ku górze, wokół bloku, po czymzebrały się pod jednym z dwóch kamieni, jakie Dolg widział przed sobą. %7łeby tu tylko nie było tak ciemno westchnął.Tu i ówdzie z lekkim szumem rozbłyskały pojedyncze płomyki.Następnieświetliki zebrały się w dużą gromadkę we wzruszającej próbie dania mu więcejświatła. Dobrze, teraz muszę spróbować powiedział Dolg i westchnął.Ukucnąłi uważnie studiował wejście, znajdujące się pod dwoma sąsiadującymi ze sobąblokami, chociaż w większej części pod jednym.Błędne ogniki świeciły i świeciły pełne zapału i zaangażowania, ale zbyt wieleblasku nie były w stanie z siebie wykrzesać.Mimo wszystko jednak raz po raz udawało im się zaświecić silniejszym pło-mieniem.I właśnie w jednym z takich momentów Dolg coś dojrzał.Znaki! Znaki na skale i ślady, że ktoś kiedyś ociosywał lawę, by uzyskać lep-szy dostęp do wnętrza.Niegdyś na wysepce musiały być jakieś rachityczne drzewa wyrosłe z ziaren,które przywiał tutaj wiatr, bowiem na ziemi leżało kilka spróchniałych konarów.Może kiedyś, dawno, dawno temu były to pnie? Zwiatełka elfów tańczyły po nichradośnie.Teraz Dolg zrozumiał lepiej, na co chciały zwrócić jego uwagę.Spróchniałedrewno może świecić.Dolg wyjął krzesiwo z małego woreczka, który nosił u pasa. Zechciejcie być tak mili i cofnijcie się poprosił. Spróbuję zapalićogień.Potrzebuję pochodni.Owszem, światełka niemal natychmiast wycofały się z przejścia pomiędzykamieniami.Zsuwały się po cienkich pniach i przenosiły na bagna, gdzie staływ gromadkach, niezbyt daleko od Dolga, sprawiając wrażenie, jakby go obserwo-wały, z drżeniem, zaciekawione.Dolg pocierał krzesiwo i wreszcie, po kilku nieudanych próbach, udało mu sięzapalić koniec wybranego konara.Papier i ołówek przygotował już wcześniej i teraz zaczął kopiować znaki wy-ryte na skale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]