[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozwoliciepaństwo, że posadzę na jego miejscu porucznika. skinąłna Kajetańskiego. A ja usiądę sobie na miejscu panny ZuliMichalczykówny. To straszne westchnęła Paczewska unosząc oczy dogóry.Nikt jednak nie zorientował się, co chciała wyrazić tymwestchnieniem, czy żal za swą modelką, czy też ubolewanienad swą sytuacją.Wszyscy spojrzeli po sobie, jak gdybychcieli znalezć odpowiedz.Przywara skinął na kelnera. Niech pan dobrze się przypatrzy.Czy przypomina pansobie ten stolik? Tak jest. Czy wszyscy byli tu obecni?Kelner potoczył po ludziach niepewnym wzrokiem.Dłuższy czas przypatrywał się Hroniewiczowi. Mnie się zdaje, że tego pana nie było pokazał naniego.Hroniewicz roześmiał się sarkastycznie.Wlepił swe lekkowyłupiaste oczy w kelnera. Człowieku, niech pan sobie dobrze przypomni.Zamawiałem u pana butelkę Loupiacu.Kelner przejechał dłonią po łysiejącej czaszce. Może się mylę, trudno pamiętać wszystkich w takimtłoku. Przecież pan nie był pijany zaśmiał się Hroniewicz.Przywara zwrócił się do siedzących. Więc jak, pan Hroniewicz siedział przy tym stoliku czynie? Oczywiście, że siedział powiedziała Paczewska wciążjeszcze znudzonym głosem. Pani też tak twierdzi? zwrócił się do modelki. Tak! skinęła kształtną główką. Dziękuję powiedział Przywara. Teraz ustalmy, ktoprzyszedł pierwszy? Ja odezwał się mecenas. O której? Była chyba dziewiąta albo trochę po dziewiątej. Z kim pan się umówił? Z panią Paczewską i z panem Gasparem. Przyjechał pan samochodem? Tak. A kto przyszedł następny? Ja z Krystyną skinęła głową Paczewska. O której? Nie wiem dokładnie, ale było po pokazie, a więc podziesiątej.Przywara zwrócił się do Szajewskiego. A kiedy przyszedł pan Hroniewicz? Wesoły Włodzio uprzedził mecenasa. Ja przyszedłem po pani Mirze.Przywara syknął. Proszę odpowiadać tylko na moje pytania i proszę nieporozumiewać się ze sobą.Więc pan przyszedł po paniPaczewskiej.Skąd pan przyszedł? Po kolacji poszedłem przejść się po molo i potemwróciłem do hotelu. Pan tu mieszka? Tak. Jedzmy dalej: kto dołączył się do towarzystwa poprzybyciu pana Hroniewicza?Na chwilę zaległa cisza.Siedzący wokół stołu spojrzeli posobie, jakby chcieli się porozumieć, kto z nich maodpowiadać.Wreszcie odezwał się mecenas: Potem przyszedł pan Gaspar. Sam? Tak. O której pan się z nim umówił? O dziewiątej. A więc spóznił się więcej niż o godzinę. Widocznie miał jakieś przeszkody. Czy Gaspar był na pewno sam? Czy nie przyszedł z Zulą?Mecenas wykonał gest zniecierpliwienia. Jeżeli pan nie wierzy, to proszę spytać kogoś innego.Wtedy po raz pierwszy odezwała się modelka Krystyna.Wysunęła do przodu swą małą główkę, osadzoną na zgrabnejszyi.Miała taki wyraz twarzy jak debiutantka wkraczającana scenę. Zula przyszła dopiero po jakimś kwadransie. Kto się z nią umówił?Znowu cisza.Znowu krzyżujące się spojrzenia. Prawdopodobnie pan Gaspar powiedziała Paczewskacedząc z niechęcią słowa.Szajewski zapalał nowego papierosa. Gdy zjawiła się na sali, wyglądało tak, jak gdyby kogoś,szukała. Kto ją pierwszy zauważył? Ja odezwała się Krystyna. Była pani zaskoczona jej widokiem? Tak.Byłam bardzo zdziwiona i uradowana jednocześnie.Pan pewno nie wie, że Zula zginęła w Warszawie.Nieprzychodziła do pracy. Może mi pani powie, jak komentowały koleżankizniknięcie Zuli?Modelka posłała błyskawiczne spojrzenie Paczewskiej,jakby u niej szukała pomocy.Chwilę ssała ładnie wykrojonądolną wargę, potem powiedziała wolno: Wszystkie wiedziały, że kogoś ma. A wczoraj, gdy przyszła Zula, czy zorientowała się pani,że ją coś łączy z Gasparem? Wyglądało na to, że się gniewają.Zresztą wy-wnioskowałam to z rozmowy z Zulą.Przywara ożywił się.Przysunął bliżej krzesło, oparł sięłokciami o krawędz stolika. Więc pani z nią rozmawiała?Szybkie, pytające spojrzenie Krystyny strzeliło znowu wstronę Paczewskiej.Ta jakby lekko skinęła głową. Rozmawiałam z nią u siebie na górze.Zula przyszła wsportowym kostiumie.Nie chciała zostać.Za-proponowałam, że jej pożyczę moją suknię wizytową.Miałyśmy mniej więcej te same figury, więc Zula zgodziłasię.Poszłyśmy na górę i tam rozmawiałyśmy trochę.Onabyła bardzo zdenerwowana.Zapytałam, dlaczego nieprzychodzi do zakładu, co się z nią stało? Powiedziała, żemusi wyjechać z Warszawy, że nie może tam zostać, bo sięboi.Szajewski zakaszlał głośno i znowu jego spojrzenieskrzyżowało się z szybkim, alarmującym spojrzeniemPaczewskiej.Krystyna przerwała na chwilę.Patrzała na nichnieruchomymi oczami. Niech pani dalej mówi powiedział Przywara, a jegociężki, dociekliwy wzrok spoczął na Szajewskim. Panmecenas przeziębił się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]