[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.gdy Sam pokonał Panów Karmy w Maharatha.Też tam byłem.- Jeden z Pierwszych i.no tak.chrześcijanin!- Niekiedy, jedynie wówczas, gdy łamię słowo dane hinduizmowi.Nirriti położył dłoń na ramię.-W takim razie twa prawdziwa istota musibardzo ubolewać z powodu bluźnierstwa, którego się dopuścili!209- Nie darzę ich szczególną sympatią.i wzajemnie.- Pewnie.- pociągnął nosem Nirriti.- Lecz co do Sama.on leż siędopuścił blużnierstwa, mnożąc ilość herezji, oddalając dzień zwycięstwaSłowa.- To tylko strategia obrony - odparł Olvagga.- Nie przypuszczam, żebysię kryło za tym coś więcej.Jestem pewien, że nie bardziej pragnie być bogiemniż ty czy ja.- Możliwe.Życzyłbym sobie jednak, by obrat mną strategię.Jeśli zwycię-ży, dusze tych.którzy mu uwierzyli popadną w wieczne potępienie.Kapitan wzruszy) ramionami.- W przeciwieństwie do ciebie nie jestemteologiem.- Ale zechcesz mi pomóc? - Nirriti obrzucił go bystrym spojrzeniem.-- W ciągu tych lat zbudowałem potężną armię Mam ludzi, mam maszyny.Mówisz, że nasi wrogowie osłabli.Moja armia bezdusznych.nie zrodzonychz mężczyzny ni z niewiasty.oni nie boją się niczego.Mam gondole.całąarmie gondoli.Bez trudu wzbiję się aż do Miasta.Jestem w stanie zburzyćwszystkie Świątynie tych heretyków, nie zostanie po nich kamreń na kamieniu.Myślę, że już nadszedł właściwy czas, by oczyścić świat z tej zarazy.Prawdziwawiara musi zwyciężyć, i to szybko.Dłużej nie można zwlekać:.- Jak już wspomniałem nie jestem teologiem - rzekł Olvagga.- Lecztakże chciałbym ujrzeć upadek Miasta.Pomogę ci, na ile potrafię.- Wobec tego zajmiemy kilka miast i zbezcześcimy ich Świątynie.Zoba-czymy, jak się zachowają.Olvagga skinął głową.- Będziesz moim doradcą.Będę miał w tobie oparcie moralne - powie-dział Nirriti, po czym schylił głowę.- A teraz módlmy się.Stary człowiek stał już od dłuższego czasu przez Pałacem Karmy w Khaipur,zastygły w bezruchu jak marmurowe kolumny.W końcu ulitowała się nad nimjakaś dziewczyna, przyniosła mu chleb i mleko.Odgryzł kęs chleba.- Wypij też mleko, dziadku - rzekła dziewczyna.- Mleko jest pożywne.Wzmocni twe ciało.- Do diabła z mlekiem' - warknął staruszek.- Do diabła z moim ciałem!Z duchem zresztą też nie inaczej!Dziewczyna odsunęła się o krok.- Twarda to mowa, zwłaszcza w ustachczłowieka, któremu okazano miłosierdzie.- To nie miłosierdzie przeklinam, dziewucho, tylko twe zamiłowanie do tegorodzaju napojów! - skarcił ją staruch.- Bądź tak miła i przynieś mi puchareknajpodlejszego cienkusza, jaki macie w kuchni.Niech już to będzie wino.którym wzgardzili goście, niechże będzie to napój tak podły, że kucharz nie chcego użyć do podlania najbardziej łykowatego kawałka mięsa w brytfannie.Błagam o nektar z winogron, nie od krów.Wina!- Może jeszcze mam ci podać kartę? - fuknęła oburzona dziewka.- Precz! Odejdź mi z oczu, zanim wezwę sługi!Spojrzał jej w oczy.- Nie rugaj mnie.Pani.Żebranie nie przychodzi mi łatwo.Popatrzyła w czarne iskierki oczu, osadzonych w siateczce zmarszczek.Zarost gęsto przetykały niteczki siwizny.W kącikach ust igrał łagodny uśmiech.- No dobrze.- westchnęła, choć nie była pewna, czy dobrze robi.- Pójdźza mną.Zaprowadzę cię do kuchni i zobaczymy, czy znajdzie się coś z rzeczy.które lubisz.Choć, prawdę mówiąc, sama nie wiem, dlaczego wyświadczam citę laskę.Gdy obróciła się na pięcie i ruszyła do kuchni, zacisnął pięści, a uśmiech,dotychczas ledwo zauważalny, przeciął jego twarz, kiedy tak patrzył, jak szłakołysząc biodrami.- Bo ciebie pragnę - mruknął.Taraka był niespokojny.Krążąc nad chmurami, pod słońcem wżenicie myślało drogach, które obiera Moc.Kiedyś był najpotężniejszy W dniach poprze-dzających okres Zaklęcia nie znalazłby się nikt, kto zechciałby się z imzmierzyć.Wtedy przyszedł Siddhartha.Znał go |uż wcześniej, jeszcze jakoKalkma, wiedział, że nie jest słaby Wiedział, że prędzej czy późnię, beoamusieli się zmierzyć, a wówczas będzie mógł poznać moc Atrybutu, który - jakmówiono - wzniósł Pan Kalkin Kiedy się w końcu zeszli, walczyli z.takazaciekłością, że aż szczyty gór stanęły w płomieniach.Owego dnia zwyciężyłKalkin.Podczas drugiego pojedynku uderzył weń z jeszcze większą furią.wieki już minęły od tego spotkania - teraz Zaklinacz odszedł z tego świata.a był jedyny w swoim rodzaju, nikt me mógł się z nim równać.Z wszystkichstworzeń, zamieszkujących tę planetę, jedynie on zdoła) pokonać PanaPiekielnej Studni.Później.później nadeszli bogowie, by zdusić jego moc.Bogowie.w dniach Początku tak słabowici, że nie wzbudzali nawet większegozainteresowania demonów, dzięki narkotykom, hipnozie, medytacjom, neuro-chirurgii, kształtowaniu Atrybutów zdołali osiągnąć znaczne sukcesy, urośliw silę.Czworo zstąpiło do Piekielnej Studni - zaledwie czworo - a legiondemonów nie był w stanie ich pokonać.Ten, który nosił imę Siwy, władałpotężną mocą, ale i jego pokonał Sam.choć od bitwy w Studni minęło niecoczasu.Stało się tak, jak stać się powinno, bowiem Taraka pozna! w Zaklinaczurównego sobie.O kobiecie nie warto wspominać.Ta, która pojawiła sięw Piekielnej Studni, była pewna siebie jedynie wówczas, gdy towarzyszył jejJama - potrzebowała jego pomocy.Za to Pan Agni - ten, którego duszęwidział w postaci wielkiego języka ognia - ten naprawdę był pełen mocy.jegoobawiał się najbardziej.Dobrze pamiętał ów dzień, kiedy Agni pojawił sięw pałacu w Palmaidsu - sarn jeden - i wyzwał go na pojedynek.Choć starałsię jak mógł, nie by! w stanie go powstrzymać, nie był w stanie powstrzymaćpłomienia, od którego zajął się pałac.Przysięgał sobie wtedy, że wystawi napróbę jego siłę, albo pokona Sama, albo znowu zostanie przezeń przeklęty.Alenie dane mu było dotrzymać przysięgi.Pan Płomienia zginął, zanim Panw Purpurze - ten, który |ako czwarty walczył w Piekielnej Studni - zdążyłskierować niszczącą sitę ognia na Pana Agni.To by znaczyło, że Jama jestnajpotężniejszy.Czyż nawet sam Zaklinacz nie ostrzegł go przed wysysającym210211życie spojrzeniem Jama-Dharmy? Tak, ten którego oczy niosły śmierć, byłnajpotężniejszym z bogów żyjących na świecie.Omal nie padł jego oliarą.wtedy, w ognistym rydwanie.Później tylko przez chwilę dane mu było poczućjego moc, bowiem zaraz potem się okazało, że walczą przeciwko temu samemuwrogowi, a jako sojusznicy nie powinni się wdawać w pojedynki.Późniejrozgłaszano plotki, jakoby pojmany do niewoli Jama miał umrzeć w Mieście.Potem znowu dato się słyszeć, że jednak żyje i tuła się po świecie.Pwiadano.żelako Pan Śmierci nie mógł umrzeć, chyba że sam by zapragnął odejść.Tarakagodził się z tym, wiedząc, co to oznacza.A znaczyło to, że on - Taraka - mawrócić na Południe, na wyspę z błękitnym pałacem, tam.gdzie Pan Zła- Czarny Nirriti czeka, aż mu odpowie.Tak.zgodzi się.Począwszy odMaharatha.kierując się z południa na północ, Rakasze wspomogą Czarnegoi połączą swe siły z jego siłami.Zniszczą Świątynie sześciu największych miastna południowy m zachodzie, jedną po drugie}, skąpi ą ulice tych miast we krwi ichmieszkańców i bezdusznych legionów Czarnego - jeśli zaś bogowie ruszą naobronę, wtedy ich także spotka ten sam los.W chwili, gdy Niebo odważy stęwystąpić przeciw Rakaszom, świat ujrzy, jak bardzo jest słabe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]