[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Około siedemdziesięciu osób, jeśli dobrze ocenił zebrany tłum.Ponad połowa tak zwanej karawany została rozlokowana w pobliskich gospodach; w ciągu dnia bawili się w domu, lecz wieczorami znikali.W chwili, gdy kulejąc, przeszedł przez drzwi, nawet nie próbował udawać, że szuka kogokolwiek oprócz Sarah.Większą część dnia spędzili w przyjaznym milczeniu w bibliotece, od czasu do czasu rozmawiając, lecz najczęściej tylko czytając.Ona zażyczyła sobie, by jej zademonstrował swój matematyczny geniusz (to jej słowa, nie jego), co posłusznie uczynił.Nigdy nie cierpiał „występów” na żądanie, jednak Sarah słuchała i patrzyła z tak oczywistym podziwem i przyjemnością, że nie mógł się czuć jak zwykle, nieswojo.Zdał sobie sprawę, że źle ją ocenił.Owszem, miała skłonność do dramatyzowania i efektownych wypowiedzi, ale nie była płytką debiutantką, za jaką ją uważał.Zaczynał też sobie uświadamiać, że wcześniejsza niechęć wobec niego nie była całkiem nieuzasadniona.Skrzywdziłją – niechcący, ale jednak.Rzeczywiście, debiutowałaby w Londynie, gdyby nie jego pojedynek z Danielem.Hugh nie posunąłby się aż do tego, by przyznać, że zrujnował jej życie, ale kiedy poznałją lepiej, przestało mu się wydawać nieprawdopodobne, że jeden z owych czternastu dżentelmenów oświadczyłby się właśnie lady Sarah Pleinsworth.Nie potrafił się zmusić, by tego żałować.Kiedy ją znalazł – mówiąc ściśle, to jej śmiech przykuł jego uwagę – siedziała w fotelu pośrodku pokoju, z nogą wspartą na małej otomanie.Była przy niej jedna z kuzynek, ta blada.Ach, tak; to Iris.Ona i Sarah wydawały się prowadzić jakiś rodzaj dziwnej rywalizacji.Hugh nigdy nie odważyłby się pomyśleć, że rozumie kobiety, lecz było dla niego jasne, iż te dwie dziewczyny prowadziły całe rozmowy, posługując się tylko mrużeniem oczu i lekkimi ruchami głowy.Teraz jednak najwyraźniej dobrze się bawiły, więc podszedł i przywitał się uprzejmym ukłonem.– Lady Saro – powiedział.– Panno Smythe-Smith.Obie uśmiechnęły się i odpowiedziały na jego powitanie.– Czy przyłączy się pan do nas? – spytała Sarah.Usiadł na fotelu po jej lewej stronie i skorzystał z okazji, by wyprostować nogę.Zwykle starał się nie zwracać na siebie uwagi, robiąc to publicznie, lecz ona wiedziała, że tak mu będzie wygodniej, a co ważniejsze, on wiedział, że ona nie zawaha się powiedzieć mu, jak powinien siedzieć.– Jak się czuje dziś wieczorem pani kostka? – spytał.– Doskonale – odparła i zmarszczyła nos.– Nie, skłamałam.Jest po prostu fatalnie.Iris się zakrztusiła.– Naprawdę – westchnęła Sarah.– Zdaje się, że nadwyrężyłam ją dziś rano.– Myślałam, że spędziłaś poranek w bibliotece – powiedziała Iris.– Owszem – odparła Sarah.– Ale lord Hugh był tak uprzejmy, że pożyczył mi swoją laskę.Sama przeszłam przez cały dom.– Spojrzała na swą stopę, marszcząc brwi.– Chociaż później nic już nie robiłam.Nie jestem pewna, dlaczego aż tak boli.– Trzeba czasu, żeby dojść do siebie po takim urazie – rzekł Hugh.– Może to było coś więcej niż zwykłe nadwyrężenie.Skrzywiła się.– Usłyszałam okropny dźwięk, kiedy wykręciłam kostkę na stopniu.Jakby coś sięrozdarło.– Och, to straszne – wzdrygnęła się Iris.– Czemu nic nie powiedziałaś?Sarah tylko wzruszyła ramionami, a Hugh powiedział:– Obawiam się, że to nie wróży dobrze.To oczywiście na pewno minie, ale uraz może być poważniejszy, niż się początkowo wydawało.Sarah wydała dramatyczne westchnienie.– Pewnie będę musiała się nauczyć udzielać audiencji w buduarze, jak francuska królowa.Iris spojrzała na Hugh.– Ostrzegam pana, że ona mówi poważnie.Ani przez chwilę w to nie wątpił.– Albo – kontynuowała Sarah z niebezpiecznym błyskiem w oku – mogłabym poprosić, żeby ktoś nosił mnie w lektyce.Hugh parsknął śmiechem.Słysząc coś podobnego, zaledwie tydzień temu popatrzyłby na nią jak na idiotkę.Ale teraz znał ją znacznie lepiej i był rozbawiony.Miała wyjątkową umiejętność do wprawiania ludzi w dobry nastrój.Był najzupełniej szczery, kiedy powiedziałwcześniej, że to prawdziwy talent.– A my mielibyśmy cię karmić winogronami ze złotego pucharu? – drażniła się z nią Iris.– Ależ oczywiście – odparła Sarah, utrzymując wyniosłą minę przez jakieś dwie sekundy, dopóki nie uśmiechnęła się szeroko.Wszyscy wybuchnęli śmiechem i prawdopodobnie dlatego nie zauważyli DaisySmythe-Smith, kiedy stanęła tuż przy nich.– Saro – odezwała się oficjalnym tonem.– Czy możemy zamienić słowo?Hugh wstał.Z tą panną Smythe-Smith jeszcze nie miał okazji rozmawiać.Wydawała się młoda, ale już na tyle dojrzała, by brać udział w rodzinnych uroczystościach.– Daisy.Dobry wieczór – przywitała ją Sarah.– Czy poznałaś już lorda Hugh Prentice’a?Lordzie Hugh, to panna Daisy Smythe-Smith, siostra Iris.Oczywiście.Słyszał o tej rodzinie.Bukiet Smythe-Smithów, jak ktoś je kiedyś nazwał.Nie pamiętał wszystkich imion.Daisy, Iris, prawdopodobnie Rosehip i Marigold.Miał szczerąnadzieję, że nie ma wśród nich Krokusa.Daisy dygnęła pospiesznie, lecz najwyraźniej nie była nim zupełnie zainteresowana, ponieważ natychmiast spojrzała znowu na Sarah.– Skoro nie możesz tańczyć dziś wieczorem – wypaliła – moja matka postanowiła, że powinnyśmy zagrać.Sarah pobladła, a Hugh nagle przypomniał sobie tamten pierwszy wieczór w Fensmore, kiedy zaczęła mu opowiadać o rodzinnych występach muzycznych.Nie zdążyła wtedydokończyć opowieści i nigdy się nie dowiedział, co miała jeszcze do powiedzenia.– Iris nie będzie mogła do nas dołączyć – mówiła dalej Daisy, nie zważając na reakcję Sarah.– Nie mamy wiolonczeli, a lady Edith nie została zaproszona na to wesele, chociaż to i tak niewiele by nam dało – fuknęła tonem pełnym urazy.– To było z jej strony bardzo nieuprzejmie, że w Fensmore nie pożyczyła nam wiolonczeli.Hugh zauważył, że Sarah rzuciła zdesperowane spojrzenie Iris.Iris zareagowała ze współczuciem.I zgrozą.– Ale fortepian jest doskonale nastrojony – stwierdziła Daisy.– A ja oczywiście zabrałam moje skrzypce, więc wystąpimy w duecie.Teraz Iris spojrzała znacząco na Sarah.Hugh doszedł do wniosku, że odbywają kolejną rozmowę bez słów, niezrozumiałą dla żadnego przedstawiciela płci męskiej.Daisy nie rezygnowała.– Pozostaje tylko pytanie, co zagramy.Proponuję kwartet nr 1 Mozarta, ponieważ nie mamy czasu, żeby poćwiczyć – spojrzała na Hugh.– Grałyśmy to już wcześniej.Sarah wydała zdławiony dźwięk.– Ale…Jednak Daisy nie dopuszczała możliwości sprzeciwu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •