[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomniałam sobie wóz policyjny zabierający mnie z West Point.Wtedy też włączono lampy policyjne, tyle tylko, że nie towarzyszyła mi wówczas publiczność i było bardzo zimno.W jednej chwili przed oczami przemknęły tysiące scen z mojego życia.Wyglądałam przez okno.Wydawało mi się, że gęsty tłum wzdłuż Broadwayu i Clarke Street klaszcze, gwiżdże i skanduje moje imię.Ale nie miało to dla mnie żadnego znaczenia.Tuliłam do siebie Jennie i Alliego i marzyłam, by już nigdy nie wypuścić ich z objęć.I oni mocno mnie ściskali.Znowu byliśmy JAM-em: Jennie, Allie i Maggie.– Bardzo cię kocham, mamo – szepnęła Jennie i pocałowała mnie w policzek.– Jesteś moją bohaterką w lśniącej zbroi.– A ty moją – odpowiedziałam.– Mamusiu – rzekł Allie.– Moja kochana mamusiu.– Allie.– Ucałowałam go w czoło.– Mój Allie i moja Jennie.ROZDZIAŁ 113– Maggie! Maggie Bradford! – skandował tłum idiotów na widok jej samochodu.Morderca także krzyczał, udając zachwyt.Ukrył się w tłumie tak, by nie rzucać się w oczy i patrzył, jak wóz znika za rogiem.Później i on gdzieś się rozpłynął.Księga szóstaZabawa w chowanego jeszcze razROZDZIAŁ 114Piąta Avenue.Wielkanoc.Nowy Jork.Wspaniały spektakl! Warto tu być!W paradzie uczestniczyły najpiękniejsze kobiety świata.Wystrojone, ufryzowane, gotowe skraść serce każdemu, kto na nie spojrzy.Każda z nich bez wahania gotowa pójść do łóżka, pomyślał Will, Mógłby posiąść każdą z nich, niewiele się zmieniło.Spacerował nie spiesząc się, wyczekując pory spotkania.Miał na sobie spodnie koloru khaki i niebieski blezer.Ufarbowane na ciemno włosy były krótko przystrzyżone i starannie uczesane.Czarna Strzała, przebiegło mu przez głowę i uśmiechnął się.Mijane kobiety rzeczywiście oglądały się za nim.Nie stracił nic z dawnego wyglądu.Teraz prezentował się może nawet lepiej – ciemny i tajemniczy.Taki, jakiego wiele kobiet widziało w swoich marzeniach.Skręcił na wschód z Pięćdziesiątej Dziewiątej Ulicy, przeszedł Sześćdziesiątą Drugą i wszedł do żółtobranatnego budynku na rogu.W kiosku kupił miętusy i przejrzał się w stojącym obok lustrze.Starannie przystrzyżona, także ufarbowana na czarno broda, niebieskie oczy (barwne szkła kontaktowe wspaniale spełniały swoją rolę), idealnie zawiązany krawat i elegancki sweter.Will wsiadł do windy, wjechał na dwunaste piętro i odszukał biuro, o które mu chodziło: „Marshall and Marshall, kancelaria prawna”.Otworzył mocne, dębowe drzwi.Stanął przed szklaną ścianą, przez którą widać było ruch uliczny na dole.Typowy, amerykański styl.Recepcjonistka wyglądała na Irlandkę.Była roześmianą, kasztanowowłosą dziewczyną o alabastrowej skórze.Kobieta z klasą.Jak firma, w której pracowała.Stanowi doskonałą dekorację, uznał Will.– Dzień dobry panu.W czym mogę pomóc? – zapytała.Pomyślał, że jest w stosunku do niego milsza niż nakazywał obowiązek.Will uśmiechnął się lekko, odruchowo starając się ją oczarować.– Przyszedłem na spotkanie z panem Arthurem Marshallem.Chodzi o spadek.Zapewne mnie oczekuje.– Tak, proszę pana.– Dziewczyna bezskutecznie starała się oderwać wzrok od przystojnego Anglika.– Kogo mam zaanonsować?– Palmer Shepherd.ROZDZIAŁ 115Rozejrzałam się po emanującym ciepłem, tak bliskim mi salonie naszego domu i odruchowo uśmiechnęłam się.Hura!To było wspaniałe.Bez reszty oddałam się organizacji przyjęcia, które właśnie się rozpoczynało.Tuzin kolegów i koleżanek Alliego z przedszkola przyszło na jego piąte urodziny.Nikt nie odmówił.Było to bardzo ważne dla mnie, choć nie aż tak, jak dla mojego syna.Były to urodziny w dawnym stylu, które wraz z Jennie starannie zaplanowałyśmy.Zabawy i śmieszne nakrycia głowy, tort dla jubilata, prezent dla każdego dziecka i cała ich góra dla mojego synka.Uroczystość przebiegała bez zgrzytów, o co zadbali Barry i Norma.Jak dotąd wszyscy świetnie się bawili, doszło tylko do jednego niegroźnego zderzenia i nie została wylana nawet jedna łza.W pewnym momencie Allie podszedł do mnie i stanął na palcach, by coś powiedzieć.Uklękłam i niemal przyłożyłam swoje ucho do jego nosa.Jak zwykł to robić, wplótł paluszki w moje włosy.– Wiesz co? – powiedział z oczami błyszczącymi radością.– Co? Tort jest za duży, żebyś sam go pożarł? Podziel się więc nim z przyjaciółmi.– Nie, chcę ci powiedzieć coś bardzo, bardzo ważnego, mamusiu.Jak to dobrze, że ty tu jesteś.To było najwspanialsze przyjęcie w moim życiu.Najcudowniejszy moment.Rozpłakałam się ze szczęścia.– Wiedziałam, że ktoś się w końcu popłacze – rzekłam, śmiejąc się przez łzy.Uścisnął mnie i pocałował.Byłam naprawdę szczęśliwa.ROZDZIAŁ 116Widząc mój wspaniały nastrój podczas urodzin, Barry „Manipulant” wykorzystał sposobność, by spróbować wywabić mnie do miasta, do swojego studia.Zadziwiłam go zgadzając się.Byłam skłonna poddać się takiej manipulacji.Gdy znaleźliśmy się w Nowym Jorku, Barry był cały w skowronkach, jak wtedy, gdy napisał dobrą piosenkę lub zawarł szczególnie intratny kontrakt.– Przerażasz mnie.Jesteś zbyt wesoły – powiedziałam, ale trudno mi było powstrzymać się od śmiechu.Miałam taki nastrój, że wszystko mnie cieszyło.Boże, czułam się wolna i nieskrępowana!– Mam plan – zaczął, gdy tylko usiedliśmy przy fortepianie.– Właściwie ułożyłem go w twoim imieniu.– Dziękuję, ale nie dziękuję.– W Rhinebeck odbędzie się wielki koncert – ciągnął niewzruszony.– W lipcu.– Czytam gazety.Nie jestem pustelnicą.Bedford znajduje się nie więcej niż pięćdziesiąt kilometrów od Manhattanu.Żałuję, ale odpowiedź brzmi: „Nie”.Niemniej bardzo ci dziękuję.– To dwa dni radości.Znam organizatorów i gwarantuję, że są wspaniali.Wystąpi siedemnastu wykonawców, twierdzą jednak, że ich magiczną liczbą jest osiemnaście.– Bardzo bym chciała, ale nie mogę.Już zapomniałeś, co zdarzyło mi się w San Francisco?Barry nie ustępował:– Powiem ci, kto już się zgodził: Bonnie Raitt, K.D.Lang, Liz Phair i Emmylou Harris.Pokiwałam głową.Roześmiałam się.Wreszcie przygryzłam wargę.– Kurczę, same kobiety.Dlaczego od nich zacząłeś?– Właściwie nawet o tym nie pomyślałem.Ale masz rację.– Chyba nie dam rady.Cenię sobie jednak bardzo twoją propozycję.Barry nie był w nastroju, by okazywać wyrozumiałość.To i dobrze.Wcale jej nie potrzebowałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •