[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jako urzÄ™dnik gminy, czuje siÄ™ on niemal tak samodotkniÄ™ty jak pan Radca. KapuÅ›ciana gÅ‚owa! NiedoÅ‚Ä™ga!  szepcze przyciszonym, zirytowanym gÅ‚osem, szarpiÄ…c naprzemian to jeden, to drugi rÄ™kaw nieszczÄ™snej kurty, po której zdjÄ™ciu ukazuje siÄ™ caÅ‚a wyjÄ…tkowanÄ™dza zapadÅ‚ych piersi i wychudzonych żeber kandydata, ledwie co okrytych srodze Å‚atanÄ… koszulÄ… iszczÄ™tami letniej kamizelki.Stary Wunderli drży silnie, częściÄ… z chÅ‚odu, z częściÄ… ze strachu.WydaÅ‚o siÄ™.Co teraz bÄ™dzie?Wszystko siÄ™ wydaÅ‚o.W niezmiernym pomieszaniu podnosi do szyi obie trzÄ™sÄ…ce siÄ™ rÄ™ce i usiÅ‚uje rozplÄ…tać misternie przezwoznego zadzierzgniÄ™ty fontaz. I chustka nie twoja?  krzyczy Tödi-Mayer zdjÄ™ty ostatniÄ… pasjÄ… w swym rozczarowaniu. Nie moja. odpowiada ledwie sÅ‚yszalnym szeptem Kuntz Wunderli. Wozny wyszarpuje mu jÄ… z rÄ™ki. KapuÅ›ciana.oÅ›la.barania gÅ‚owa!  mówi przez zÄ™by z naciskiem.Historia z chustkÄ… wiÄ™cej go jeszcze gniewa nizli historia z kubrakiem.Inicjatorem pożyczki kubrakanie byÅ‚ sam: podsunÄ…Å‚ jÄ… mimochodem pan Radca, zważywszy, iż kandydat byÅ‚ zbyt zle odziany, abymógÅ‚ siÄ™ pokazać w urzÄ™dowej części sali.Ale chustka! Chustka byÅ‚ wÅ‚asnym pomysÅ‚em woznego.Sam jÄ… wiÄ…zaÅ‚, wÅ‚ożyÅ‚ w wiÄ…zanie to coÅ› zartystycznych instynktów swoich, coÅ› z wÅ‚asnej duszy.Zdejmowanie jej nie byÅ‚o zresztÄ… rzeczÄ…koniecznÄ…, nikt chustki nie podejrzewaÅ‚, nikt nie pytaÅ‚ o niÄ….Rozdrażnienie woznego jest tak wielkie, iżzmiÄ…wszy ten niebieski baweÅ‚niany szmatek w obu rÄ™kach, ciska go ze wstrÄ™tem pod wieszadÅ‚o u drzwistojÄ…ce.Nie może w tej chwili dać dobitniejszego wyrazu oburzeniu swemu i swej wielkiej wzgardzie.Ale Kuntz Wunderli stoi tymczasem przed publicznoÅ›ciÄ… zawstydzony, zgnÄ™biony, odarty z uroku.Teraz dopiero można siÄ™ przypatrzeć jego kolanom, tak ku przodowi wygiÄ™tym, że caÅ‚a postaćprzysiadać siÄ™ zdaje, teraz można widzieć jego wykrÄ™cone, ciężkie stopy i jasnokoÅ›ciste Å‚okcie.Najzabawniejsze wszakże wrażenie robi szyja starego.Jest ona tak cienkÄ…, że zdaje siÄ™ biczemprzetrzÄ…snąć by jÄ… można.W ogóle czyni ona starego podobnym do oskubanego ptaka; a to tym bardziej,że nie podparta sztywnym fontaziem gÅ‚owa wydaje siÄ™ przy tej cienkiej, zwiÄ™dÅ‚ej szyi niepomierniewielka i ciężka.Opada to na jednÄ…, to na drugÄ… gÅ‚Ä™boko zaklÄ™sÅ‚Ä… jamÄ™ obojczyka.WesoÅ‚ość teraz wybucha na sali; jedni Å›miejÄ… siÄ™ dobrodusznie, drudzy zÅ‚oÅ›liwie, poglÄ…dajÄ…c przytym na Tödi-Mayera.NajlitoÅ›ciwszy kiwajÄ… gÅ‚owami i uÅ›miechajÄ… siÄ™ z lekka.25  Ecce homo!  odzywa siÄ™ kotlarz Kissling, który ma brata dozorcÄ™ w kantonalnej bibliotece i darmoczytuje książki.Szeroki wybuch Å›miechu przyjmuje to porównanie.WiÄ™kszość mniema, iż jest to przymówka doszczytu wznoszÄ…cego siÄ™ poza Mythenami, Dużym i MaÅ‚ym, który siÄ™  Ecce homo zowie wprzeciwieÅ„stwie do sÄ™katego Pilatusa; w zgromadzeniu sÄ… tacy, którzy górÄ™ widzieli z bliska.Stary nie ma wprawdzie żadnego podobieÅ„stwa do jakiegokolwiek szczytu, ale jest to tymÅ›mieszniejsze! Dalibóg, tym Å›mieszniejsze!Jeden Tödi-Mayer nie bierze udziaÅ‚u w ogólnej wesoÅ‚oÅ›ci.OkrÄ…gÅ‚e jego, wypukÅ‚e i bÅ‚yszczÄ…ce oczyobiegajÄ… postać starego nÄ™dzarza, jak gdyby każdÄ… z jego wyschÅ‚ych i struchlaÅ‚ych koÅ›ci czyniÅ‚yodpowiedzialnÄ… za tak wielki zawód.Oczyma tymi Å›widruje go jak faÅ‚szywy szelÄ…g, roztrzÄ…sa jak staryÅ‚achman, przenika go do ostatniej żyÅ‚ki, do resztki tchu w piersiach. Cofam sÅ‚owo!  woÅ‚a wreszcie. Nie mogÄ™ brać tak maÅ‚o! Nie wolno sÅ‚owa cofać  rzecze z powagÄ… pan Radca. Jak to nie wolno? Wozny nie przybiÅ‚ jeszcze. Nie przybiÅ‚! Nie przybiÅ‚!  potwierdzajÄ… gÅ‚osy z Å‚awy, po czym ucisza siÄ™ nagle.Wszyscy czekajÄ…, jaki obrót sprawa wezmie.Pan Radca jest niekontent.Rzuca na obecnych chmurnespojrzenie spod oka, marszczy piÄ™kne czoÅ‚o i ciÄ…gnie na dół to jednego, to drugiego wÄ…sa. W takich Å‚achmanach nie wezmÄ™ dziada i za sto osiemdziesiÄ…t franków!  woÅ‚a rezolutnie Tödi-Mayer czujÄ…c za sobÄ… poparcie caÅ‚ej sali. Ja bym nie braÅ‚ i za dwieÅ›cie  popiera go kum Spengler. Co to dwieÅ›cie! To i dwieÅ›cie dziesięć nie byÅ‚oby nadto!  dodaje oberżysta z Mainau.Stary Wunderli sÅ‚ucha tego i dusza w im truchleje.Co to bÄ™dzie? Co to jeszcze z nim bÄ™dzie? Amoże nikt i wziąć nie zechce? A potem, dlaczego tyle aż chcÄ… brać? Dlaczego aż tyle?Wielki niepokój i wielkie zdumienie odbija siÄ™ w jego nÄ™dznej twarzy.Coraz wyżej podnosi brwisiwe patrzÄ…c w ziemiÄ™, a gÅ‚owa coraz szybszym ruchem opada mu to na jedno, to na drugie ramiÄ™. No, panie Tödi-Mayer!  odzywa siÄ™ urzÄ™dnik pojednawczo. nie rób pan żartów i koÅ„czmy, moipanowie! Dobrze!  woÅ‚a energicznie Å›lusarz  wezmÄ™, ale za równe dwieÅ›cie! Co znowu! Co znowu!  odzywa siÄ™ tracÄ…c cierpliwość pan Radca [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •