[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaraz potem jednak pysk wrócił do swej pociągłej, ostrej i złej formy, a oczy ponownie zalśniły krwawo.Widzisz diabła, w którego wierzysz, moja kochana - ciągnął głos.Czy nie pragnęłaś dzisiaj już zlegnąć z diabłem, bardziej niż z twoim mężem? No i właśnie to, moja grzesznico słodka, to jest właśnie to, co możesz teraz zrobić.Stworzenie schwyciło ją tuż ponad kolanami, zaciskając boleśnie palce i rozkładając jej nogi tak szeroko, że usły­szała trzask wiązadeł.Wzniosło się potem nad nią, cięż­kie, potężne i śmierdzące złem, spojrzało na nią z twa­rzą tak starą i szaloną, że odebrało jej zdolność do krzyku.Była niezdolna do czegokolwiek, mogła tylko trząść się leżąc na łóżku.A teraz będziesz moja - szepnął głos.Jennifer zerknęła w dół, by z przerażeniem i niedowierzaniem ujrzeć, jak masywny członek wsuwa się w nią aż po gęste futro okrywające dolną część wydatnego brzucha istoty.Zamknęła oczy.Czuła ból, prawdziwy ból, zagłuszające wszystko cierpienie.Czuła jednak także coś jeszcze.Głębo­ko pod pokładami cierpienia przepływał utajony strumy­czek przyjemności; strumyczek, który ciurkał przez zakaza­ne zakątki jej umysłu, potem spływał wzdłuż kręgosłupa i docierał do nerwów, które bezpośrednio odczuwały roz­miar i siłę ogromnego penisa.Istota poruszała się w niej do przodu i w tył, z początku powoli, potem coraz szybciej, aż do brutalności, jak bez­myślny, mechaniczny tłok.Czarny strumień rozlał się powodzią po niższych komnatach jej umysłu, zatapiając jedno pomieszczenie za drugim, aż w końcu całe jej ciało i mózg zdawały się być tylko ciemnością.Istota krzyknęła, bełkot­liwie i niewyraźnie, znieruchomiała.Trwała tak przez mo­ment, wtłaczając się głęboko w jej wnętrze.Jennifer była o włos od orgazmu, wahała się na samej krawędzi, z ciasno zaciśniętymi oczami, twarzą stężałą, rumieńcem na ciele.Sutki jej sterczały, a mięśnie miednicy ściskały się w gotowo­ści ostatecznego spełnienia.Ono jednak nie nadeszło.Otworzyła oczy, istoty nie było.Powoli, cal po calu rozejrzała się w poszukiwaniu swego złudzenia, mięśnie rozluźniły się.Wciąż jednak dygotała, umysł jej wciąż czekał na orgazm, który nie nastąpił.Z początku nie mogła pojąć, co się stało i czy w ogóle coś się stało.W telewizji pokazywano program „The Rose Tatoo”.Wino stało nietknięte na nocnym stoliku.Gdzieś w ciem­ności za oknem szczekał pies, bez końca i beznadziejnie.Dotknęła swego ciała.Prześcieradła i koce odrzucone były na bok, a koszulka podniesiona do góry, obnażając piersi.Czy naprawdę działo się tu cokolwiek? Diabeł z roga­mi i sierścią? To nie wyglądało prawdopodobnie.Pociągnęła parę razy nosem, lecz uporczywy zapach, jeśli w ogóle był, zniknął już zupełnie.Sięgnęła między nogi.Była wilgotna, trochę obolała, nie bardziej jednak niż wtedy, gdy się intensywnie masturbowała.Obciągnęła koszulkę i przykryła się.To był sen, po­myślała, musiałam śnić.Śniłam.Dom jest zamknięty, niko­go w nim być nie może.A w całym szerokim świecie nie ma nikogo, kto potrafiłby wyjść z telewizora.To niepoważne, nieprawdziwe.Pomyślała o tym, co śniła na temat ojca.Musiało się to jakoś wymieszać ze snem o Bernardzie.Owszem, chciała iść z Bernardem do łóżka.I widocznie tak właśnie jej nie­przytomny umysł wykreował dla niej diabła, prawdziwego, żywego, pokrytego sierścią diabła, by wyrazić to, co w głębi duszy sądziła o cudzołóstwie.Rozkoszne, podniecające, niebezpieczne, przerażające - i złe.W dawnych czasach kamienowano za to.W dzisiejszych Bóg zsyła za karę złe sny i załamania nerwowe.Poszła do łazienki, wzięła dwie tabletki valium i popiła je ciepłym Perrierem.Potem wyłączyła telewizor, zgasiła świa­tła i położyła się do łóżka.Przez dłuższy czas leżała z głową na poduszce.Czy ten diabeł naprawdę tylko się przyśnił? Boże, musiało tak być.Przecież, gdyby nawet istniał, w co nie wierzyła, nie miałby rogów ani sierści, ani jarzących się czerwono w ciem­ności ślepiów.Chyba nie pokazywałby się ludziom dokład­nie w takiej postaci, jakiej od niego oczekują.Nie, to zabawne, w ogóle się nie pojawił.Mimo to zapaliła jeszcze światło i usiadła na łóżku, zastanawiając się, czy nie powinna zadzwonić do ojca 0'Hare.Spojrzała na zegar.Druga dwadzieścia pięć.Zbyt późno, by dzwonić do kogokolwiek i tłumaczyć, że mia­ło się właśnie wrażenie, że zostało się zgwałconą przez szatana.A poza tym nie czuła się specjalnie winna temu, co się stało - czy też, o czym śniła, że się stało.Inną rzeczą byłoby wyjaśnić ojcu O'Harze, że w jej sypialni pojawił się diabeł i zmusił ją do stosunku.Zupełnie inną natomiast przyznać, że chociaż była przestraszona i zszokowana, to czerpała z tego jakąś dziką i perwersyjną przyjemność.Przyjemność równie silną i nieodpartą jak ludzkie pragnienie i pęd samozniszczenia, równie głęboką jak sam grzech.Wyłączyła znów światło.Zasnęła, lecz tym razem spała bez snów.10Susan oznajmiła babce, że odczuwa mdłości i poszła wcześnie spać.Była zbyt podekscytowana zbliżają­cą się nocą, by pozostać w salonie, oglądać telewizję i słuchać nie kończących się żartów dziadka, który nie przepuszczał żadnemu programowi.Był oddanym miłoś­nikiem tego rodzaju poczucia humoru, który w okolicy zwano „wyzłośliwianie”.Polegało to na wymyślaniu po­zbawionych puenty, opowiadanych z kamienną twarzą i zgoła nieprawdopodobnych bzdur.Zwykle w „wyzłośliwianiu” specjalizowali się starcy, wysiadujący na swych bujanych fotelach przed drzwiami małomiasteczkowych sklepów typu „mydło i powidło”.- Ten Jack Lord, wiecie, czemu zawdzięcza swą bujną czuprynę? W swoich kontraktach zamieszcza klauzulę, że każda gwiazda, która wystąpi gościnnie w „Hawaii Five-O”, oddaje mu skrawek swego skalpu, by mógł dodać go do swej kolekcji transplantacji.Susan zamknęła za sobą drzwi sypialni, zastanawiając się, czy nie powinna przekręcić klucza.Nie miała pojęcia, co może się stać, jeśli babka przyjdzie sprawdzić, czy wnuczka śpi, akurat wtedy, gdy będzie gdzieś daleko jako Samena.Wiedziała, że niebezpiecznie jest obudzić lunatyka, nie była jednak pew­na, czy przerwanie snu Wojownika Nocy może być groźne.Najpewniej wcale się nie obudzi i babka w przerażeniu wezwie pogotowie.Z drugiej jednak strony, jeśli zamknie drzwi, babka z pewnością zrobi z nich werbel; a skoro Susan nie odpowie, na pewno je wyważy.Lepiej będzie chyba zostawić drzwi otwarte i mieć, na­dzieję, że babka nie będzie próbowała zakłócać jej snu, a nawet gdyby, że nie będzie to miało wpływu na jej postać Wojownika Nocy.Ściągnęła koszulkę i już miała zrzucić szorty, gdy babka zapukała do drzwi i weszła nie czekając na od­powiedź.- Jak się czujesz? - Zapytała.- Chcesz pepto-bismol? Jakie to są mdłości? Nie jadłaś chyba tych chilidogów; tych, po których pochorowałaś się ostatnim razem?- To nie to, babciu - powiedziała Susan.- Sądzę, że po prostu zbliża mi się okres.- Powinnaś pójść do doktora, jeśli czujesz mdłości.- W porządku, babciu.To tylko okres.- Coś długie są te twoje okresy.- Nie jestem w ciąży - uśmiechnęła się Susan.Babka była wyraźnie poruszona.- Staram się dbać o ciebie, jak tylko umiem.- Wiem o tym, babciu, jesteś wspaniała.Nie martw się.Babka zamrugała spoza okularów.Od dawna już nie słyszała od Susan niczego takiego jak to, że jest wspaniała.Zadowolona i rozbrojona wycofała się do drzwi i pogroziła Susan palcem.- Możesz jeszcze dostać herbaty, jeśli masz ochotę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •