[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To było coś.coś bardzo silnego.Tak szybko nie działało nawet najczyst­sze LSD ani żaden aktywny psychicznie narkotyk, z ja­kim Fenton dotychczas się spotkał.Szybko ogarnął sytuację, wyprostował ciało, i zdał sobie sprawę, że jest ono pod nim i że tylko jego połowa leży na kana­pie, a reszta zwisa bezwładnie nad podłogą.Popełnił poważny błąd.Przed zażyciem tabletki powinien przy­brać wygodną pozycję.Któż jednak mógł się spodzie­wać, że zakupiony środek zadziała szybciej niż dożylna dawka podawana przez Garnocka? Pamiętał, że poprzednim razem po zaaplikowaniu leku mógł jeszcze przez kilka chwil mówić.Próbował więc wrócić do ciała i zmienić jego pozycję na wygodniejszą, lecz kończyny uparcie odmawiały mu posłuszeństwa.Tak czy inaczej, niewiele mógł już na to poradzić, ale przynajmniej wie­dział na pewno jedno - był pod wpływem antarilu.I - sądząc po wrażeniach - po wystarczająco dużej dawce.Spojrzał na ściany, które wciąż wydawały mu się ma­terialne.Jeżeli zostanie w fizycznym wymiarze Berkeley wystarczająco długo, będzie mógł dotrzeć do labora­torium Garnocka albo przynajmniej do antykwariatu kryjącego Dom na Rozstajach.Uprzytomnił sobie, że im wcześniej wyjdzie z domu, tym lepiej.Podszedł do ściany, wyciągnął rękę na próbę, po czym przeszedł na drugą stronę.Już po chwili wszystkie przedmioty wykonane przez człowieka, które znajdowa­ły się wokół, zaczęły zanikać.Z szybkością myśli ­sam się zastanawiał, jaka to prędkość - pospieszył wzdłuż Telegraph Avenue.Wydawało mu się, że biegnie bardzo szybko, ubrany w zwykły, codzienny strój.Zmierzał po talizman do gabinetu Garnocka.Ulice wokół Fentona bardzo powoli zaczynały się rozpływać.Ale jeszcze na odcinku dwóch następnych mógł oglądać samochody, sklepy, fasady domów.Za­stanawiał się nawet, co by się stało, gdyby wstąpił do najbliższego sklepu.Nic, nie dostrzegliby mnie, skon­kludował.Jeżeli informacja o możliwościach, jakie daje antaril, rozpowszechni się, rozmyślał, będzie on bardzo popularny wśród kieszonkowców i wszelkich innych złodziei.Wystarczy tylko przeniknąć przez kieszeń lub przejść przez ścianę.Z drugiej jednak strony, złodziej nie będzie w stanie wynieść niczego materialnego; bę­dzie raczej przypominał samego Fentona mocującego się absurdalnie z żelaznymi kratami, za którymi była ukryta Irielle - absurdalnie, bo jego ręce zamiast na­potykać na opór, przenikały przez nie.Antaril mógł jednak być używany w celu rozpozna­wania miejsca przed skokiem dokonanym już później przez niebezcielesnych złodziei.Podglądacze i zboczeń­cy wszelkiej maści otrzymaliby szansę podglądania roz­bierających się kobiet czy kogokolwiek bądź czegokol­wiek innego leżącego w zakresie ich zainteresowań.Fenton zwrócił uwagę, że jego umysł zaczął nieco zbyt intensywnie pracować na częstotliwościach przestęp­czych, w związku z czym dał sobie spokój i wrócił do aktualnie nurtujących go kwestii.Jeżeli talizman jest realny w każdej rzeczywistości, również w tej, to czy okaże się, że wisi w powietrzu w miejscu swojej specjalnej przegródki? Ta myśl zanie­pokoiła go, sam nie wiedział dlaczego.Vrillowe miecze wydawały się realne w każdej rzeczywistości, a przecież nigdy nie widział takiego w swoim świecie.Może były rzeczywiste tylko w jednym świecie w danym mo­mencie? Tak właśnie musiało być.A jeżeli tak, to przeniknąwszy do świata Alfarów, nie mógłby się do­stać do gabinetu Garnocka.Już ledwo widział samo­chody jadące ulicą, pozostawały za nim cienie domów, sklepów i ulic, wyłaniające się z mgły jak duchy.Pod stopami zamiast kamiennych płytek miał sypki piasz­czysty grunt.Powoli zaczął dostrzegać majaczące cienie nie znanych mu drzew i zarośli.Cóż, jeśli znalazł się w świecie Alfarów, Dom na Rozstajach powinien się gdzieś tutaj znajdować.po­mimo że Fenton ciągle pamiętał słowa Irielle, kiedy mówiła, że on nie chce być odnaleziony.Zaczął się zastanawiać, jak mógłby wyglądać Dom na Rozstajach w tej rzeczywistości, gdyby był w stanie go odnaleźć.Czy chociaż rozpoznałby go w momencie odnalezienia? Być może Dom ukrywałby się pod postacią jednego z tysięcy drzew.I czy w ogóle istniał pierwotny, nie zmodyfikowany obraz Domu na Rozstajach? Czy Dom przypominał świątynię, czy raczej wielkie centrum komputerowe? A może był jakąś przedziwną kombina­cją jednego i drugiego? Jeżeli pałac królowej Alfarów, Kerridis, wyglądał jak cień bajkowej katedry zbudowa­nej z rosnących drzew, czy można w ogóle próbować wyobrażać sobie pierwotny wygląd Domu na Rozsta­jach?Jaka szkoda, że nie mam Irielle za przewodnika, myś­lał niepocieszony Fenton.Nigdy nie znajdę właściwej drogi, jeśli mnie ktoś nie poprowadzi.Z całą pewnością nie był już w Berkeley.W miejscu, gdzie się znalazł, nie potrafił zlokalizować żadnegoznaku w terenie, który pamiętał z krainy Alfarów.Pod stopami chrzęściła mu piaszczysta ziemia, miejscami porośnięta kępkami trawy; wokół było dziwnie, głucho; blask poświaty jaśniał coraz bardziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •