[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wysoki sądzie, sprawa, którą będziemy dzisiaj rozpatrywać, nie ma precedensu w całych dziejach sądownictwa.Wzbudziła ona wiele niezdrowej sensacji i różnych nieodpowiedzialnych głosów w prasie, a przecież wina oskarżonego Victora Morleya jest bezsporna.Każdy uczciwy obywatel spoglądający na siedzące obok nas indywiduum musi zadawać sobie pytanie - czy ogląda jedynie wielkiego formatu hochsztaplera, czy też cynicznego przestępcę przeciw ludzkości?Jakże łatwo przechodzi im przez gardło słowo ludzkość.Co oni właściwie rozumieją pod tym określeniem.- Vick - siedemnastoletnia Alice wpatrywała się w niego ogromnymi, sarnimi oczami - Vick, powiedz, dużo jest ludzi na świecie?- Nie zmieściliby się na tej łące - odpowiedział ze swadą.Nawet gdyby stanęli warstwami jedni na ramionach drugich, aż po chmury.- Naprawdę? A wiesz, czasami chciałabym być chmurką, tak wysoko.A ty kim chciałbyś być?Chłopak popatrzył na siostrę i milczał.Powtórzyła pytanie - Jeśli ty chciałabyś być chmurką, Alice, to ja wolałbym być niebem, bo niebo jest wieczne.- Co to znaczy wieczne?- Nigdy nie umiera.Oracja prokuratora przybiera na sile.Kreśląc życiorys oskarżonego zwraca uwagę na elementy pozerstwa i zawodowej megalomanii, które pojawiły się już z początkiem asystentury Morleya w Instytucie Nowej Terapeutyki.Judasze kamer i argusowe oczka reporterskich aparatów śledzą najmniejsze drgnienie twarzy sądzonego.Szczupła Martha z Agence France Presse niezmordowanie notuje coś w notatniku.Co ona właściwie pisze? - tekst prokuratora zostanie udostępniony agencjom.Jej blond włosy z lekkim rudawym połyskiem przypominają Victorowi pewien majowy dzień, o którym nigdy nie potrafił zapomnieć, mimo że chciał i uważał to za słuszne.Dzień, w którym zauważył, że stracił Annę.- Vick, wybierzmy się dziś do dyskoteki!- Kochanie, czy nie rozumiesz, że to niemożliwe.Muszę być przy siódmej serii.- Znowu nie wrócisz na noc?- Będę około trzeciej.- Nie tańczyłam już trzy miesiące, a wiesz, jak uwielbiam.- Możesz przecież pójść sama.Musiało być jeszcze sporo takich rozmów.Anna była studentką pierwszego roku.Miała zaledwie osiemnaście lat, kiedy poznał ją przypadkiem.Peter, jego kumpel z uczelni, poprosił go o zastępstwo na zajęciach w college'u.I tam zobaczył ją po raz pierwszy.Bardzo prędko Anna stała się częstym gościem w mieszkaniu Victora.Dużo starszy wiekiem i doświadczeniem, imponował dziewczynie.Nieszczęściem okazało się otrzymanie w tym samym czasie przez Morleya prawa do samodzielności doświadczeń.Kochali się pośpiesznie, byle jak, w krótkich przerwach między kolejnymi seriami doświadczeń.Laboratorium wygrywało z sypialnią.Gdyby mógł pobrać się z Anną, być może wszystko potoczyłoby się inaczej, ale niestety doktor Morley posiadał żonę, mieszkającą wprawdzie na Wschodnim Wybrzeżu, za to kategorycznie nie zgadzającą się na rozwód.Przynajmniej wówczas.- Ann, gdzie byłaś aż do rana?- Tańczyłam, bawiłam się, szampana piłam.- Troszkę przesadzasz.- Kocham życie, Vick, a ty nie potrafisz żyć pełną piersią.- Powiedziałaś coś o życiu, Anno.A czy ty sobie w ogóle uświadamiasz, co to jest życie? Czy kiedykolwiek usiłowałaś zdefiniować jego istotę.?- Wykładów mam dość w uczelni! A życie, Vick, polega na korzystaniu z uroków świata, póki jest się młodym i zdrowym.Potem bywa za późno.- Dlaczego za późno?- Ponieważ nic nie trwa wiecznie.- Tak uważasz?- Znowu zaczynasz swoje opowieści.Daj spokój, Vick.Jestem senna.Nie całuj mnie.Nie chcę.Wyrzucił ją, gdy dowiedział się, że żyje z Peterem.Uprzedził fakty.Prawdopodobnie odeszłaby sama.Teraz tamci mają dwójkę wspaniałych dzieci.Właściwie fajnie się złożyło, zostając sam mógł bez przeszkód oddać się pracy.I tylko ból.Mimo że upłynęło sporo lat.Ćmiący ból nękał go długo, a w chwilach apatii czy po paru whisky wypełzał jak wąż z nory.Ból i mgliste przeświadczenie, że ominęło go coś bardzo ważnego, ważniejszego może nawet od odczynnika ypsilon.Jest trzynasta pięćdziesiąt.Interesujące, czy zdecydują się na jakąś przerwę obiadową? Głos oskarżyciela rześki i wypoczęty bynajmniej tego nie zapowiada:- Nie jest dziś moim zadaniem oskarżać tych, którzy w porę nie przeciwstawili się dążeniom docenta Morleya, którzy dali się uwieść jego hipotezom.Wzywają profesora Andrewsa.Bardzo posunął się od czasu przejścia na emeryturę.Ma wyraźne kłopoty ze słuchem, ręce drżą chorobliwie.Starość.Parszywa rzecz starość!- Czy świadek poznaje wśród obecnych Victora Morleya?- Tak jest, to ten.- Czy świadek mógłby nam powiedzieć, jakie kontakty miał z oskarżonym?- Przez jedenaście.nie, dwanaście lat Victor.znaczy pan Morley, pracował w moim instytucie.Początkowo jako asystent, później kierownik laboratorium.Kiedy go przyjmowałem, posiadał znakomite rekomendacje, pewien dorobek naukowy.Do dziś, Wysoki Sądzie, nie mogę odżałować tego kroku."Profesorze Andrews! Mistrzu, a gdzie twoja odwaga cywilna?" Reporterzy odnotowują pewien cień uśmiechu na twarzy Morleya.Kiedy to było? Wczesną zimą, która tak dała się we znaki gajom pomarańczowym na wzgórzu uniwersyteckim?- Drogi chłopcze, muszę powiedzieć, że jestem z ciebie bardzo zadowolony.Twoje osiągnięcia przynoszą chlubę instytutowi.Twoja praca doktorska wzbudziła zainteresowanie na kongresie w Vancouver.Morley spojrzał prosto w oczy profesora.Promieniowały życzliwością.Odważył się.Zaproponował rezygnację z zasłużonego urlopu oraz poprosił o zgodę na zmianę profilu badań.- Zmiana? Po co? Drogi przyjacielu, byłoby to nonsensem, twoja kariera rysuje się teraz tak wspaniale!- Nie myślę o karierze, panie profesorze.ale chciałbym spróbować coś samemu.mam pewne hipotezy, trochę dowodów.Nie wspominałem o tym dotąd, ponieważ nie chcę uchodzić za szarlatana.- Mów może trochę jaśniej, bo na razie mam prawo sądzić, że przyszedłeś, aby podjąć pracę nad "kamieniem filozoficznym".- Muszę sprostować.Mam raczej, jeśli pozostaniemy przy alchemicznej terminologii, niezły pomysł na "eliksir życia".- Nie mam zamiaru, Wysoki Sądzie, pomniejszać wagi mego błędu.Niestety, dałem posłuch bałamutnej hipotezie.Ale chyba każdy na moim miejscu postąpiłby tak, jak ja.Nawet jeśli istniała minimalna szansa rozwiązania problemu ludzkiej nieśmiertelności, musieliśmy spróbować.Dotychczasowe osiągnięcia Morleya nakazywały branie jego koncepcji poważnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •