[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W swoim czasie zabiłem wielu ludzi.Jest to nieuniknione w moim zawodzie, chociaż niemiłe.Nie chcę pana zabić, lecz zrobię to, jeżeli nie posłucha pan mojej prośby.Proszę odejść.Opuścić mój dom.- Świetnie! Pan chyba wykonuje bezpośrednie rozkazy Carlosa.Pan zabije mnie, a on zgarnie wygraną!Jason zrobił krok do przodu, zdając sobie sprawę, że to jego pierwszy krok od chwili wejścia do pokoju.Zauważył, jak oczy Villiersa rozszerzają się, a rewolwer drży, rzucając cień na ścianę.Jeszcze tylko niewielki nacisk, a spust zostanie zwolniony i kula dosięgnie celu.Niezależnie od chwilowego szaleństwa, ręka trzymająca ten rewolwer całe życie wprawiała się w posługiwaniu bronią; na pewno nie zawiedzie w razie potrzeby.W razie potrzeby.To ryzyko Bourne musi podjąć.Bez Villiersa nie ma szans; stary człowiek musi to zrozumieć.Jason nagle wykrzyknął:- Proszę strzelić! Zabić mnie! Wykonać rozkaz Carlosa! Jest pan żołnierzem! Ma pan rozkazy.Niech je pan wykona!Drżenie rąk Villiersa wzmogło się, a kostki zbielały, kiedy podniósł lufę na wysokość twarzy Bourne’a.Nagle dobiegł Jasona gardłowy szept starego żołnierza.- „Vous ętes soldat.arrętes.Arrętes!”- Słucham?- Jestem żołnierzem.Ktoś mi to niedawno powiedział, ktoś panu bardzo drogi.- Villiers mówił spokojnie.- Zawstydziła starego żołnierza, przypominając mu, kim jest.kim niegdyś był.„On dit que vous ętes un géant.Je le crois”.Była tak miła i dobra, powiedziała tak do mnie.Mówiono jej, że jestem wielki, a ona uwierzyła.Myliła się - mój Boże, jak bardzo się myliła - ale jednak się postaram.André Villiers opuścił broń gestem rezygnacji, lecz zarazem pełnym godności.Żołnierskiej godności.Była w tym wielkość.- Co mam zrobić?- Zmusić Carlosa, żeby mnie ścigał.- Jason odzyskał oddech.- Ale nie tu, w Paryżu, i nie we Francji.- Więc gdzie?- Czy może mnie pan wydostać z tego kraju? - Jason nie rezygnował.- Powinien pan wiedzieć, że szuka mnie policja.Wszystkie urzędy imigracyjne i posterunki na przejściach granicznych w Europie znają mój rysopis i nazwisko.- Z powodu straszliwej pomyłki?- Z powodu straszliwej pomyłki.- Wierzę panu.Są pewne możliwości.Brevet ma swoje sposoby i zrobi, co ja każę.- Fałszywe dokumenty? Nie zażądają wyjaśnień?- Starczy moje poręczenie.Zasługuję na to.- Jeszcze jedno.Ten pana adiutant, o którym pan wspomniał.Czy ma pan do niego absolutne zaufanie?- Powierzyłbym mu własne życie.- A życie innego człowieka? Osoby, która, jak się pan wyraził, jest mi bardzo droga?- Oczywiście.Ale dlaczego? Czy jedzie pan sam?- Muszę.Ona by mnie nigdy nie puściła.- Będzie pan musiał jej coś powiedzieć.- Powiem, że się ukrywam w Paryżu, Brukseli czy w Amsterdamie.Gdzieś, gdzie bywa Carlos.Ale że ona musi uciekać, bo znaleźli nasz samochód na Montmartrze i ludzie Carlosa przeczesują każdą ulicę, każdy dom, każdy hotel.Powiem też, że pan mi pomaga i pański pomocnik wywiezie ją z tego kraju w bezpieczne miejsce.- Muszę teraz o coś spytać.Co będzie, jeśli pan nie wróci?- Będę miał dużo czasu w samolocie.- Bourne starał się zatuszować błagalny ton w swoim głosie.- Spiszę wszystko, co się zdarzyło, wszystko, co.pamiętam.Prześlę to panu, a pan będzie mógł dalej decydować.Razem z nią.Powiedziała, że pan jest wielkim człowiekiem.Proszę mądrze decydować.Ochronić ją.- „Vous ętes soldat.Arrętes!” Ma pan moje słowo.Będzie bezpieczna.- Tylko o to pana proszę.Villiers rzucił rewolwer na łóżko.Broń upadła między bezładnie leżące nogi martwej kobiety; stary żołnierz odkaszlnął krótko, pogardliwie, prostując się z godnością.- Wracając do szczegółów, mój młody wilczku - rzekł z pewną butą w głosie, aczkolwiek jeszcze nie w pełni sił.- Jaki ma pan plan?- Przede wszystkim taki, że pan jest całkowicie załamany, w stanie szoku.Porusza się pan jak automat, na ślepo, wykonując rozkazy, których pan nie pojmuje, ale musi wykonać.- Co niezbyt odbiega od stanu faktycznego, prawda? - wtrącił Villiers.- Przynajmniej do chwili, kiedy pewien młody człowiek o szczerym spojrzeniu zmusił mnie do wysłuchania go.Ale co spowodowało ten szok?- Jedyne, co pan wie - co pan pamięta - to to, że ktoś włamał się tu do domu podczas pożaru i ogłuszył pana rewolwerem; stracił pan przytomność.Po dojściu do siebie spostrzegł pan, że żona nie żyje, została uduszona, a koło jej zwłok leży kartka.To treść tej kartki wywołała taki szok.- A co będzie w tej kartce? - czujnie spytał żołnierz.- Prawda - odparł Jason.- Prawda, której nie może pan nikomu ujawnić.Kim ona była dla Carlosa i kim Carlos dla niej.Zabójca, który napisał tę kartkę, zostawił numer telefonu, aby pan mógł sprawdzić te wiadomości.Po zrobieniu tego miał pan zniszczyć kartkę i zawiadomić policję o morderstwie.Ale w zamian za ujawnienie prawdy i zabicie dziwki, która była winna śmierci pańskiego syna, zabójca polecił panu przekazać pewną wiadomość na piśmie.- Carlosowi?- Nie.On kogoś przyśle.- Dzięki Bogu.Nie jestem pewien, czy zdołałbym to wykonać wiedząc, że to on.- Wiadomość i tak do niego dotrze.- Co to za wiadomość?- Ja napiszę wszystko, a pan odda temu, który się zgłosi.Trzeba bardzo dokładnie ująć pewne rzeczy, a inne starannie pominąć.- Bourne spojrzał na zwłoki i opuchlinę na gardle.- Czy ma pan jakiś alkohol?- Napije się pan?- Nie.Alkohol do nacierania, mogą być perfumy.- Coś do nacierania jest na pewno w apteczce.- Proszę mi przynieść, i ręcznik.- Co chce pan zrobić?- Położyć ręce w miejscach, gdzie pan kładł swoje.Na wszelki wypadek, chociaż nie sądzę, żeby pana podejrzewali.Tymczasem proszę zadzwonić w sprawie mojego wydostania się stąd.Zgranie w czasie jest bardzo ważne.Muszę być już w drodze, zanim skontaktuje się pan z ludźmi Carlosa i przed zawiadomieniem policji.Natychmiast obstawia lotniska.- Mogę zwlekać do świtu, jak sądzę.Stary człowiek w stanie szoku, jak pan to ujął.Ale dłużej chyba nie.Dokąd pan się uda?- Do Nowego Jorku.Da się to zrobić? Mam paszport na nazwisko George Washburn, świetnie podrobiony.- To bardzo ułatwi mi zadanie.Będzie pan podróżował na statusie dyplomatycznym.Bez żadnej kontroli po obu stronach Atlantyku.- Jako Anglik? To jest brytyjski paszport.- Jako człowiek NATO
[ Pobierz całość w formacie PDF ]