[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie była przygotowana na to, co teraz nastąpiło.Spieniona fala cofnęła się i opadła i wtedy Hall przeskoczył ponad osłoniętą przepaścią na małą płytkę w skale, która chwilę wcześniej znajdowała się kilka jardów pod powierzchnią rozszalałych wód.Nie zatrzymał się tam ani sekundy.Ścigany powracającą falą przebył występ skalny i wspiął się na rękach i nogach w górę, aby uciec przed miażdżącym ciosem wód.Bill został teraz sam.Nie widział Halla, a tym bardziej nie mógł liczyć na jego dalsze wskazówki.Saxon przyglądała mu się w takim napięciu, że dopiero ból w koniuszkach palców zaciśniętych na skale, o którą się opierała, kazał jej zwolnić naprężone mięśnie.Bill czekał na odpowiedni moment, dwukrotnie próbował odbić się od skały i opadał znów na pięty, a potem przeskoczył ponad przepaścią na chwilowo odsłoniętą platforemkę, obszedł występ i gdy wspinał się na czworakach do Halla, został po pas ogarnięty wodą, ale nie oderwany od skały.Saxon dopiero odetchnęła spokojnie, gdy znaleźli się obok niej przy ognisku.Jedno spojrzenie na Billa przekonało ją, że jest z siebie w najwyższym stopniu niezadowolony.- Jak na początek, całkiem nieźle - powiedział Hall klepiąc go przyjaźnie po nagim ramieniu.- Ta wspinaczka to mój specjalny wyczyn.Wielu odważnych chłopców zaczynało ją ze mną i już w połowie miało dosyć.Kilkunastu cofnęło się przed tym wielkim skokiem.Tylko prawdziwi atleci potrafią przebyć tę drogę.- Wcale się nie wstydzę przyznać, że miałem piekielnego pietra - rzekł Bill.- Ale bo też z pana to prawdziwy kozioł górski.Jestem teraz wściekły.Głównie chodzi o trening, więc żeby tam nie wiem co, zostaję tutaj i trenuję, dopóki nie będę mógł pana wyzwać do biegu dookoła skały i z powrotem na plażę.- Umowa stoi - rzekł Hall, potwierdzając ją uściskiem dłoni.- A jak spotkamy się kiedyś w San Francisco, będzie się pan mógł zmierzyć z Bierce’em… to nasz przyjaciel, od którego nazwiska ochrzciliśmy zatokę.Oprócz zbierania grzechotników ma jeszcze inne ulubione zajęcie.Czeka na wiatr o szybkości czterdziestu mil na godzinę, wydostaje się na najwyższe piętro drapacza chmur i przechodzi po obmurówce u samego szczytu… po stronie zawietrznej, proszę zwrócić uwagę, tak że w razie upadku zatrzymałby się dopiero na ulicy.Podjudził mnie kiedyś do tego.- I co? Przeszedł pan? - spytał Bill skwapliwie.- Nawet bym nie próbował, gdybym się z nim nie założył.Trenowałem w tajemnicy przez tydzień.I wygrałem od niego dwadzieścia dolarów.Niska fala odpływu uniemożliwiła już teraz zbiór małżów i Saxon poszła z obu mężczyznami na północny grzbiet skał.Hall niósł kilka pustych worków.Wyjaśnił im, że po południu przyjedzie po niego bryczka, która odwiezie worki z małżami do Karmelu.Gdy worki były już napełnione, przebyli jeszcze kilka skalnych szczelin i zostali wynagrodzeni trzema abalonami.W jednej z muszel Saxon znalazła upragnioną perłę.Hall wtajemniczył ich w zawiły rytuał zbijania i przygotowywania mięsa abalonów dla celów kulinarnych.Saxon odniosła już teraz wrażenie, że znają się od bardzo dawna.Przypominało jej to dawne czasy, gdy Bert był z nimi i śpiewał swoje piosenki albo rozprawiał o ostatnich Mohikanach.- Teraz posłuchajcie.Nauczę was czegoś - oznajmił Hall trzymając w ręce duży okrągły kamień i wznosząc go nad mięsem abalonów.- Musicie pamiętać, że nie wolno wam zbijać abalonów nie śpiewając jednocześnie tej pieśni.A także nie wolno wam śpiewać tej pieśni przy innej okazji.Byłoby to najohydniejsze świętokradztwo.Abalony są pokarmem bogów.Przygotowanie go to czynność religijna.A teraz słuchajcie, uważajcie i zapamiętajcie raz na zawsze, że jest to bardzo uroczysty ceremoniał.Kamień spadł na białe mięso z głuchym stukiem i dalej opadał i podnosił się, tworząc jakby wybijany na tam–tamie akompaniament do pieśni poety.Jeden lubi przepiórki, chleb spieczony bez skórki,Takie to są dziś modne fasony -Ja zaś człek byle jaki, preferuję ślimakiI zamawiam na stół abalony.Mission–Point to dziura, lecz niech zrówna jej która,Tu kraj krabów i ryb wymarzony -Szukaj tylko u skaly, gdzie się poprzyczepiałyDo cichego mórz dna abalony.Taki ślimak - psiajucha morskich szumów wciąż słuchaI wędruje po plaży znużony -Potem przylgnie do głazu - i jak dziad do obrazuJęczy: marny nasz los, abalony!Jeden lubi brzęk kiesy, drugi wdzięki TeresyW Coney–Island za garstkę mamony -Lecz my stoim u celu na tym naszym KarmeluI rąbiemy - ciup, ciup - abalony.Umilkł z ustami otwartymi, z kamieniem wzniesionym wysoko w górę.Z miejsca, gdzie złożyli przedtem worki z małżami, dobiegł skrzyp kół i nawoływanie.Hall po raz ostatni opuścił rękę z kamieniem i wstał.- Mamy jeszcze setki podobnych wierszy - powiedział.- Szkoda, że nie zdążyłem ich was nauczyć.- Wyciągnął ręce, dłońmi zwrócone w dół.- A teraz błogosławię was, dzieci.Jesteście członkami klanu Zjadaczy Abalonów.Przykazuję wam uroczyście, abyście nigdy, w żadnych okolicznościach nie zbijali mięsa abalonów nie śpiewając jednocześnie świętych słów, które wam przed chwilą objawiłem.- Przecież my tak od jednego razu nie potrafimy ich zapamiętać - obruszyła się Saxon [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •