[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musicie też naprawdę rzucać kością lub monetą.Jeśli przestaniecie nią rzucać, będzie wystukiwał same zera, a jeśli rzucicie tylko dwa razy, poda tylko te dwa kolejne wyniki.Także i do tego niezbędna jest mu łączność z siecią, chociaż na zdrowy rozum sieć nie może mu w niczym pomóc, skoro rzucacie kością o dwa kroki od niego — i cóż tu ma do rzeczy owa sieć? Wszystko w tym sensie, że odłączony od niej nie wyduka ani sylaby, a nic w tym, że nie pojmujemy tego związku.Zauważcie, że komputer wie z góry, czy będziecie, czy też nie będziecie rzucali kością, a zatem przewiduje rozwój całej sytuacji, to jest nie tylko los kości, to, jakimi powierzchniami do góry upadną, ale i wasz własny los.przynajmniej w obrębie decyzji rzucania lub nierzucania kością.Robiliśmy też i takie próby, że postanawiałem rzucać na przykład sześć razy po kolei, a Hart miał mi to na przemian udaremnić lub umożliwić, przy czym nie znałem jego decyzji w danych rzutach.Okazało się, że komputer zna z góry nie tylko mój plan rzucania, ale i postanowienia Harta, czyli wiedział, kiedy Hart zamierza chwycić mnie za rękę trzymającą kubek, żebym nie mógł wykonać następnego rzutu.Raz zdarzyło się.że chciałem rzucić cztery razy pod rząd, a rzuciłem tylko trzy w przedziale właściwego czasu, ponieważ potknąłem się o leżący na podłodze kabel i nie zdążyłem rzucić kości w porę.Otóż komputer przewidział jakoś to moje potknięcie, dla mnie samego najzupełniej niespodziewane, więc wiedział wtedy o mnie znacznie więcej niż ja sam.Obmyślaliśmy znacznie bardziej skomplikowane sytuacje, w których miałoby uczestniczyć wielu ludzi naraz, ot na przykład takie, żeby doszło do walki, nie pozorowanej, o kubek z kośćmi, ale nie wypróbowaliśmy takich wariantów, bo wymagały czasu i zachodu, na które nie mogliśmy sobie pozwolić.Hart użył też zamiast kości małego przyrządu, w którym poszczególne atomy izotopu rozpadają się.a na ekranie pojawiają się błyski, tak zwane scyntylacje: komputer nie umiał przewidzieć ich dokładniej, niż by to zrobił fizyk, to znaczy podawał tylko prawdopodobieństwa rozpadu.Kości ani monet to ograniczenie nie dotyczy.Widocznie dlatego, bo są makroskopowymi przedmiotami.Ale w naszym mózgu przecież o decyzjach przesądzają procesy mikroskopowe.Widocznie, mówi Hart, nie mają one kwantowego charakteru.W całym obrazie zdają się tkwić sprzeczności.Dlaczego komputer może przewidzieć to, że potknę się za dwie minuty, chociaż gdy stawia prognozę, sam nie wiem jeszcze o tym, że wykonam ów krok.który doprowadzi do potknięcia, a zarazem nie może przewidzieć, które atomy radioaktywnego izotopu się rozpadną? Sprzeczność, twierdzi Hart.nie znajduje się w samych zdarzeniach, lecz jest własnością naszych wyobrażeń o świecie, a zwłaszcza o czasie.Hart uważa, że to nie komputer przewiduje przyszłość, ale że i o my jesteśmy w pewien osobliwy sposób ograniczeni w postrzeganiu świata.Oto jego słowa: „Jeżeli wyobrazić sobie czas jako linię prostą, rozciągniętą z przeszłości w przyszłość, nasza świadomość jest jak koło.toczące się po tej linii i dotykające jej zawsze tylko w jednym punkcie: ten punkt nazywamy teraźniejszością, która niezwłocznie staje się chwilą minioną i ustępuje miejsca następnej.Badania psychologów wykazały, że to.co bierzemy za moment teraźniejszy, wyzbyty rozciągłości czasowej, jest w istocie odrobinę wydłużone i obejmuje nieco mniej niż pół sekundy.Otóż jest możliwe, że styk z tą linią, jaką stanowi czas, może być jeszcze szerszy, że można przebywać w kontakcie z jej większym odcinkiem naraz, i że maksymalne rozmiary tego odcinka czasowego wynoszą właśnie sto trzydzieści siedem sekund”.Jeżeli tak jest naprawdę, powiada Hart.to cała nasza fizyka wciąż jest jeszcze antropocentryczna.bo wychodzi ? założeń, które nie są ważne poza obrębem zmysłów i świadomości człowieka.Znaczy to.że świat jest inny, niż dziś głosi fizyka, a jasnowidzenie, jako przepowiadanie przyszłości, elektronowe czy nieelektronowe, nigdy nie zachodzi.Fizyka przeżywa koszmarne kłopoty w związku z czasem, który podług jej ogólnych teorii i praw właściwie powinien być doskonale odwracalny, ale nie jest taki wcale.Ponadto zagadnienie pomiarów czasu w skali zjawisk wewnątrzatomowych nasuwa rozmaite trudności, tym większe, im mniejszy jest czasowy interwał do ustalenia.Być może wynika to stąd, że pojęcie teraźniejszości nie tylko jest tak względne, jak o tym mówi teoria Einsteina, czyli jest uzależnione od lokalizacji obserwatorów, ale że jest , też zależne od samej skali zjawisk w tym samym „miejscu”.Komputer przebywa po prostu w swojej teraźniejszości fizycznej i ta teraźniejszość jest bardziej rozległa w czasie aniżeli nasza.To, co dla nas ma dopiero nastąpić za dwie minuty, dla komputera już się staje właśnie tak samo, jak dla nas to, co teraz dostrzegamy i czujemy.Nasza świadomość jest tylko cząstką tego wszystkiego, co zachodzi w naszym mózgu, i kiedy postanawiamy rzucić kością tylko jeden raz, aby „oszukać” komputer, który ma przewidzieć całą serię rzutów, on się od razu o tym dowiaduje.W jaki sposób? To możemy sobie wyobrazić tylko posługując się prymitywnymi przykładami: błysk i grzmot wyładowania atmosferycznego są równoczesne dla obserwatora bliskiego, a różne w czasie dla oddalonego; błysk, w tym przykładzie, to moja milcząco powzięta decyzja, żeby zaprzestać rzucania kością za kilkanaście sekund, a grzmot to chwila, w której rzeczywiście zaniecham kolejnego rzutu; otóż komputer, w jakiś niewiadomy sposób potrafi wychwycić z mojego mózgu „błysk”, czyli powzięcie tej decyzji; Hart powiada, że ma to ważne konsekwencje filozoficzne, oznacza bowiem, iż jeśli mamy wolną wolę, rozpościera się ona dopiero poza granicami stu trzydziestu siedmiu sekund, tyle że nam samym z introspekcji nic o tym nie wiadomo.W obrębie tych stu trzydziestu siedmiu sekund mózg nasz zachowuje się podobnie jak ciało, które się porusza bezwładnie i nie może zmienić nagle kierunku ruchu, do tego niezbędny jest czas, w którym będzie działała odchylająca tor siła, i coś w tym rodzaju dzieje się w każdej ludzkiej głowie.Wszystko to | nie dotyczy jednak świata atomów i elektronów, bo tam komputer jest tak samo niezaradny jak nasza fizyka.Hart sądzi, że czas nie jest naprawdę jakąś linią, lecz jest to raczej continuum.które na poziomie makroskopowym ma zupełnie inne własności niż „na dole”, tam.gdzie są już tylko atomowe wymiary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]