[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnie dziś wieczorem widok będzie zdumiewający.Mój mózg pracuje na zwiększonych obrotach, próbującprzetworzyć to, co powiedział, i sposób, w jaki podkreślałpewne słowa.Aż wreszcie to do mnie dociera: podał mi czas ipewne słowa.Aż wreszcie to do mnie dociera: podał mi czas imiejsce.Proponuje, żebyśmy się spotkali. Czy ty mnie właśnie prosisz. zaczynam, ale w tymsamym momencie przybiega Hana i łapie mnie za rękę. O Boże mówi ze śmiechem. Już jest po piątej! Niedo wiary, co? Musimy iść. Odciąga mnie, zanim mam szansęodpowiedzieć czy zaprotestować, a gdy po chwili oglądam sięprzez ramię, by sprawdzić, czy Alex obserwuje mnie lub próbujedać jakikolwiek znak, chłopak zniknął już z pola widzenia.6Mamo, powiedz, proszę, jak do domu wrócić,Zgubiłam się w lesie, chciałam drogę skrócić.Spotkał mnie wilkołak i w swej okropności,Pokazał mi zęby i wyrwał wnętrzności.Mamo, powiedz, proszę, jak do domu wrócić,Zgubiłam się w lesie, chciałam drogę skrócić.Zatrzymał mnie wampir, miał krzaczastą brew,Pokazał mi zęby i wyssał mą krew.Mamo, pomóż, proszę, chciałabym iść spać.Jestem już półżywa, nie mam siły stać.Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce.Powrót do domu, [w:] Rymowanki i opowieści ludowe,red.Cory LevinsonWieczorem nie jestem w stanie na niczym się skupić.Kiedynakrywam do kolacji, przez pomyłkę nalewam wino dokubeczka Gracie, a sok pomarańczowy do kieliszka wujka.Zcierając na tarce żółty ser, tyle razy ranię sobie palce, żewreszcie Carol wygania mnie z kuchni, mówiąc, że nie maochoty na ravioli z naskórkiem.Nie potrafię przestać myśleć oostatnich słowach Aleksa, o kolorach, jakimi mienią się jegooczy, o tym dziwnym wyrazie twarzy jak gdyby mniezapraszał. Około ósmej trzydzieści niebo wygląda, jakbypłonęło, zwłaszcza w Back Cove.Naprawdę powinnaś tozobaczyć.Czy istnieje choć cień szansy, że chciał mi w ten sposóbprzekazać ukrytą wiadomość? Czy to możliwe, że prosił mnie ospotkanie?Już sama myśl o tym przyprawia mnie o zawrót głowy.Myślę też o tym jednym słowie wypowiedzianym cichutkowprost do mego ucha: szary.Był tam, widział mnie, zapamiętał.Mam w głowie taki natłok myśli, że czuję się tak, jak gdyby znadoceanu naciągnęła słynna portlandzka mgła i spowiła mój mózg,uniemożliwiając mi normalne, racjonalne myślenie.Wreszcie Carol zauważa, że coś jest nie tak.Tuż przedkolacją jak zawsze pomagam Jenny w zadaniu domowym,odpytując ją z tabliczki mnożenia.Siedzimy na podłodze wodpytując ją z tabliczki mnożenia.Siedzimy na podłodze wsalonie wciśniętym tuż obok jadalni (czyli wnęki, która możepomieścić ledwie stół i sześć krzeseł), trzymam na kolanach jejpodręcznik, czytając zadania, ale moje myśli same odpływają omiliony kilometrów stąd.A raczej o pięć i pół kilometra, nabagnisty brzeg Back Cove.Znam dokładnie odległość od domu,bo nieraz wybierałam tę trasę do biegania.Zaczynam liczyć, jakszybko mogłabym się tam dostać na rowerze, a zaraz potemkarcę się za to, że w ogóle myślę o czymś takim. Siedem razy osiem?Jenny zaciska usta. Pięćdziesiąt sześć. Dziewięć razy sześć? Pięćdziesiąt dwa.Z drugiej strony nie ma przepisów, które zakazują spotkańz wyleczonymi.Wyleczeni są bezpieczni.Mogą być mentoramilub przewodnikami dla nieleczonych.Chociaż Alex jest tylko orok starszy ode mnie, dzieli nas przepaść, ogromna i nie doprzebycia, którą wyznacza zabieg.Równie dobrze mógłby byćmoim dziadkiem. Siedem razy jedenaście? Siedemdziesiąt siedem. Lena. Carol wychodzi z kuchni, mija stół w jadalni istaje przed nami.Mrugam dwa razy oczami, starając się wrócićdo rzeczywistości.Twarz Carol jest ściągnięta troską. Coś jestnie tak? Nie. Szybko spuszczam wzrok.Nie znoszę, gdy patrzyna mnie w ten sposób, jak gdyby zaglądała w najciemniejszena mnie w ten sposób, jak gdyby zaglądała w najciemniejszezakamarki mojej duszy.Czuję się winna, że myślałam o jakimśchłopaku, nawet wyleczonym.Gdyby wiedziała, powiedziałaby: Och, Lena.Uważaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]