[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecące z rozpostartymi skrzydłami ptakimiały tęczowe ubarwienie: intensywnie żółte, szkarlatnoczerwone iintensywnie niebieskie.Pod nogami Izzie i Jodi miały drewnianą podłogęprzykrytą długim, wytartym dywanem.Choć był stary, widać było, żekiedyś musiał być bardzo piękny: na jego skraju widniał wymyślny wzór,zaś na środku tuliły się do siebie wielkie róże.Jodi niemalże podbiegła do wielkich, podwójnych drzwi naprzeciwnym końcu korytarza i pchnęła je.Izzie udała się za nią i znalazłysię w przestronnym, jasnym salonie z wielkimi, otwieranymi pionowooknami i ciężkimi zasłonami z jedwabiu.W pomieszczeniu znajdowałysię oryginalne meble, niektóre przykryte płóciennymi pokrowcami wkolorze złamanej bieli.Przed pięknym kominkiem stały dwa pozłacanekrzesła.Na białym marmurze wyrzezbione były figlujące rzymskieboginie.Izzie odgadła, że to musi być osobisty salon pani domu.Tutajjaśnie pani mogła siedzieć i odpoczywać, w przeciwieństwie do kobietuwijających się piętro niżej w pomieszczeniach gospodarczych.273Następne w kolejności były dwie duże sypialnie, jedna dla pana, drugadla pani: jego z niewielką garderobą i męsko wyglądającymi pólkami zksiążkami; jej z olbrzymich rozmiarów łóżkiem z baldachimempośrodku.Izzie dostrzegła, że masywne kolumny są grawerowane, aleszkarłatno-złoty baldachim zdążyły już zaatakować mole i znajdował sięteraz w opłakanym stanie.Jakaż szkoda.Szafy i pozostałe meble niepasowały do hinduskiego łoża.Szafy wykonano w stylu lat trzydziestych:były proste i klasyczne.Miały pouchylane drzwi i czuć od nich byłostęchlizną.Na niewielkim bambusowym stoliku obok łóżka widniałyplamy wosku i Izzie oczami wyobrazni ujrzała ostatnią z Lochravenówjako drobną staruszkę, udającą się do łóżka ze świecą, by oszczędzić naprądzie.Od Jodi dowiedziała się, że Isabelle Lochraven zmarła wpodeszłym wieku dziewięćdziesięciu pięciu lat.Nigdy nie wyszła za mążi spędziła w tym domu całe swoje życie.Izzie wiedziała, że jej babciamusi pamiętać Isabelle, ponieważ była młodą kobietą, kiedy Lilypracowała w Rathnaree, miała jednak pewność, że potem już się nigdy niespotkały, mimo że były w podobnym wieku.Z pewnością miały wielewspólnych wspomnień, ale przepaść pomiędzy państwem a służbą byłatak ogromna, że nawet w podeszłym wieku nie przyszło im do głowy, byją pokonać.Izzie cofnęła się myślami do swego dzieciństwa w Tamarin.Nieprzypominała sobie, by słyszała coś na temat rodziny Lochraven, zwyjątkiem może sporadycznych uwag na temat tego, że Isabelleprzyjechała do miasta jednym ze swych starych samochodów.Wszyscytwierdzili, że przedstawia sobą zagrożenie na drodze.Jezdziła tak, jakbybyła właścicielką całej drogi, którą zresztą dawno temu była.Jakie smutne życie, pomyślała Izzie, czując empatię w stosunku dotych ludzi.Mieli tak wiele, a jednak z powodu swej pozycji odcinali sięod otaczających ich ludzi.Stanowili część kraju i jednocześnie nie.Jakieto smutne.274Na następnym piętrze znajdowały się sypialnie dzieci i olbrzymipokój dziecinny z jaskrawożółtymi ścianami i porozrzucanymi napodłodze starodawnymi zabawkami: lalkami z porcelanowymi głowami,perukami i zaciętymi minami; rowerek na trzech kółkach, który musiałmieć co najmniej sto lat, z niemal zupełnie zdartą farbą; książeczki z innejepoki, Kipling i Noddy w porwanych okładkach.W dalszej części korytarza znajdowały się kolejne drzwi, którewychodziły na wąską i krętą klatkę schodową, prowadzącą dopomieszczeń dla służby na poddaszu.Tutaj znajdowały się pokojepokojówek: maleńkie pomieszczenia oddzielone od siebie cieniutkimiścianami.W niektórych stały żelazne stelaże łóżek, ale tylko w jednymznajdował się niewielki kominek.Być może dzięki niewielkim oknom napoddaszu nie było aż tak zimno, jak w pozostałej części domu, ale skorobyło tu tyle kominów, czymś bezdusznym wydawało się to, że tedziewczęta, po całym dniu rozpalania ognia dla Lochravenów, będą sięwspinać na poddasze i marznąć.Ponownie Izzie zaczęła rozumieć, dlaczego jej babcia tak bardzo nieznosiła Lochravenów.Kobiecie tak dumnej i inteligentnej jak Lilymusiało być trudno usługiwać tym ludziom z poczuciem wyższości iprzysługujących ich przywilejów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]