[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z naszego starego ogródka je wezmę.Astry co roku same rosną, bez wielkiego zachodu.Zapach związany jest z rodziną jak hymn z narodem.Psy też się nim kierują.ŚwiętkowaNajlepsze było świniobicie.Podkarmiał sobie człowiek takiego wieprzka w chlewiku z węglami, maścił go, głaskał, dawał mu pomyje z całego domu do żarcia - a potem następował ten piękny dzień! Ryp! młotkiem w głowę - i świniobicie! Pelka to prawdziwa świnia.Zawsze podawał się za szlachtmistrza, a potem z pożyczonego mauzera walił do zwierzęcia roztrzaskując mu łeb, piździł jeszcze trochę naokoło, i w końcu zostawała tylko siekanina.W ogóle ludzie na świniobiciu dzielą się na kilka kategorii.Najpierw ci, co to sam na sam z mięsem i kiełbasami zamykają się w mieszkaniu i wszystko sami zżerają; nawet z zupy, którą rozdzielają pod drzwiami, wyławiają tłuste oka i dolewają wody.Ludziom takim lepiej schodzić z drogi, bo kto jest sknerą, ten i kradnie.Poza tym są znowu ludzie, którzy natychmiast po zabiciu świni urządzają wielkie święto i zapraszają całą ulicę.Przynosi się piwa i przygrywa harmonia.Statki wynosi się z kuchni i jazda do tańca! Polka, sziber, dżimi - co kto chce, a matka nie wtrącała się nawet wtedy, gdy ktoś wartko z Lucką znikał w izbie, by sobie na chybcika troszkę podupczyć.Jedzenie i picie rozwesela, dlatego musi tak być!To byli prawdziwi ludzie, z takimi można się porozumieć.Naparlikowie z ulicy Oślowskiego byli właśnie tacy.Naparlik nie mógł doczekać się tego dnia.Co wieczór po robocie wchodził do chlewika, łapał świnię za skokami i sprawdzał, ile nagromadziło się już tłuszczu.A potem ryp! młotkiem w łeb i było świniobicie, że hej! Zupę rozdawano wszystkim, kto tylko zechciał, a krupnioki i żymloki rozdzielano po całym domu.Mięsa i wnętrzności starczało dla wszystkich bliżej stojących, a potem przez dwa kolejne wieczory sama uroczystość.Jäschke na wózku dowoził piwo.Piekło się też chleby, bo kto sobie bandzioch zapchał chlebem, ten nie potrzebował tyle mięsa.I fajnie było! Można powiedzieć, że sześcioro spośród dziesięciorga dzieci na ulicy Oślowskiego spłodzono po świniobiciu.Nie dziwota!Piterka mówiła, że jeśli się komuś świniobicie i czerwona krew przyśni, powinien się mieć na baczności przed osobą czarnowłosą.Kto by to pomyślał, że śnić o czerwonym oznacza coś czarnego.Niełatwo się wyznać na tych mocach pozaziemskich.Drugie miejsce, jeśli chodzi o świniobicie i szczodrość, należy się Widerom.Od niepamiętnych czasów Widerka oddawała Świętkowej cały świński łeb, to już było tradycją! Świętkowa robiła najlepszy galert i za każdym razem oddawała Widerce talerzyk tego specjału.Ale i przy innych okazjach Świętkowa nie dałaby nic na Widerów powiedzieć.Königowa na przykład twierdziła: „Widery śmierdzą, i to cała banda bez wyjątku”.Bardzo się Świętkowa irytowała, gdy coś takiego słyszała.Przerywała Königowej i mówiła - jej prosto w twarz, że też akurat ona coś takiego musi pleść, gdy tutaj wszyscy jej chłopa obchodzą wielkim łukiem, bo tak mu nogi śmierdzą!Jacy to różni ludzie są na tym świecie! - myślała Świętkowa.W domu naprzeciwko mieszka też taka jedna, niejaka Kalischke.Z zewnątrz niby nic.W kościele siada zawsze na samym przedzie i robi miny jak jaka madonna.Ale za to w piątek! Nieraz już się zastanawiali, dlaczego ta kobieta tak skomli, że ją przez ulicę słychać, i piszczy za zamkniętymi drzwiami, że można by pomyśleć Bóg wie co.Lokatorka z naprzeciwka zagląda zawsze przez dziurkę od klucza i powiada, ża za każdym razem stary Kalischke dosiada ją niczym kozak, stary czort, i daje jej ostrogę, a ta głupia jeszcze się cieszy! Za niektórych ludzi to człowiek musi się wstydzić, myślała Świętkowa.Która to już godzina może być, a dziecka jak nie ma, tak nie ma! Większość lokatorów już dawno poszła spać.Jankowski po raz drugi umył sobie nogi, a Michcia siedziała na szezlongu w kuchni i na razie przestała szlochać.Jakiś chłopiec zapukał do drzwi i powiedział: - Kapica mnie przysyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]