[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wielokrotnie raczył się wyśmienitą pizzą z restau-racji  Hugo , zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch lat pobytu w Biloxi, nic więcdziwnego, iż marzył o niej już od tygodnia.Powrót do ojczyzny miał też swojedobre strony. Wyglądasz jak śmierć na chorągwi.Zjadaj  rzucił Karl.Pierwszy kawałek pizzy Patrick spałaszował w milczeniu.Szybko sięgnął podrugi. Jak ci się udało aż tyle schudnąć?  zagadnął sędzia, przełknąwszy ostatnikęs swojej porcji. Warto by to zakropić dobrym piwem  mruknął rozmarzony Lanigan. Przykro mi, ale nic z tego.Nie zapominaj, że przebywasz w areszcie. Utrata nadwagi to tylko kwestia silnej woli.Wystarczy trwać przy mocnympostanowieniu, a ja miałem ku temu wyjątkową motywację. Jak szybko schudłeś? W piątek przed wypadkiem ważyłem sto siedem kilogramów.W ciągupierwszych sześciu tygodni zrzuciłem dwadzieścia jeden kilo.Dziś rano wagapokazała siedemdziesiąt trzy kilo. Naprawdę została z ciebie skóra i kości.Zjadaj. Dzięki. Zatem wróciłeś do domku myśliwskiego.Patrick sięgał właśnie po trzeci kawałek pizzy, ale po namyśle odłożył go z po-wrotem do pudełka i otarł usta serwetką.Pociągnął łyk coca-coli z puszki. Tak, wróciłem do domku.Było około wpół do dwunastej w nocy.Zakra-dłem się do środka, nie zapalałem światła.Jakieś dwa kilometry dalej, na stokusąsiedniego wzgórza, stoi podobny domek pewnego małżeństwa z Hattiesburga.Widać go z moich okien.Byłem przekonany, że o tej porze nikogo tam nie ma,wolałem jednak zachować ostrożność.Zasłoniłem okienko w łazience grubymręcznikiem, dopiero wtedy włączyłem światło i pospiesznie zgoliłem brodę.Po-tem skróciłem włosy i ufarbowałem je na ciemno, prawie na czarno. %7łałuję, że cię wtedy nie widziałem. Czułem się bardzo dziwnie.Kiedy spojrzałem w lustro, miałem wrażenie,że stoję twarzą w twarz z obcym człowiekiem.Pózniej dokładnie sprzątnąłem posobie, spakowałem farbę do włosów, nożyczki i golarkę, starannie zamiotłem pod-łogę, domyślałem się bowiem, że policja może szczegółowo przeszukiwać domek.Ubrałem się grubo.Zaparzyłem dzbanek bardzo mocnej kawy i połowę wypiłem192 na miejscu, a resztę przelałem do termosu.Wyszedłem z domku około pierw-szej.Nie podejrzewałem, żeby gliniarze zjawili się tam w nocy, mimo to wolałemuniknąć zbędnego ryzyka.Zdawałem sobie sprawę, że minie trochę czasu, zanimzidentyfikują blazera i skontaktują się z Trudy, poza tym decyzja skontrolowaniadomku też nie mogła zapaść od razu.Nie obawiałem się więc specjalnie, że ktośmnie tam zauważy, niemniej o pierwszej w nocy wolałem się już stamtąd wynieść. Czy wówczas pomyślałeś choć przez chwilę o żonie? Raczej nie.Wiedziałem, że powinna dobrze znieść wiadomość o mojejśmierci, nie miałem też żadnych wątpliwości, iż zostaną ściśle wykonane zapisytestamentu dotyczące mojego pochówku.Podejrzewałem, że przez jakiś miesiącTrudy będzie odgrywała rolę pogrążonej w żałobie wdowy, potem zaś rozpocznieszczęśliwie nowe życie, ciesząc się odszkodowaniem z polisy ubezpieczeniowej.Zapewne przeżywała swoje chwile triumfu.Miała kupę forsy, mogła więc zwró-cić na siebie uwagę.Nie, Karl, już wtedy nie żywiłem absolutnie żadnych uczućwzględem tej kobiety.Nie musiałem się również martwić jej losem. Czy kiedykolwiek jeszcze wróciłeś do domku myśliwskiego? Nie.Huskey nie mógł się opanować, żeby nie zapytać: Pod twoim łóżkiem znaleziono karabin, śpiwór i namiot Peppera.Skąd onesię tam wzięły?Patrick zerknął na niego ze zdziwioną miną, po czym szybko odwrócił głowę.Sędzia natychmiast odnotował w myślach tę reakcję, od lat bowiem wyczekiwałszczególnie na taką właśnie chwilę.Doskonale rozpoznawał ów błysk zdumieniaw oczach, będący efektem nagłego zderzenia z brutalną rzeczywistością, a pózniejwstydliwe odwrócenie wzroku.W którymś ze starych, klasycznych filmów kryminalnych znalazło się takieoto zdanie:  Osoba dopuszczająca się morderstwa popełnia dwadzieścia pięć róż-nych błędów.Ktoś, kto wcześniej pomyśli o piętnastu z nich, jest prawdziwymgeniuszem zbrodni.Być może Patrick, mimo szczegółowego zaplanowania swo-jej akcji, po prostu zapomniał o rzeczach Peppera zostawionych w domku my-śliwskim.Może zanadto się śpieszył. Nie wiem  mruknął gniewnie Lanigan, usilnie wpatrując się w przeciw-ległą ścianę.Karl zyskał już to, czego oczekiwał, postanowił więc nie naciskać dalej. Dokąd pojechałeś? Przeistoczyłem się w widmowego motocyklistę rodem z piekieł  od-parł z wyraznym ożywieniem. Temperatura wynosiła wówczas zaledwie osiemstopni, ale mimo grubego ubrania podczas jazdy wydawało mi się, że spadła dodwudziestu poniżej zera.Trzymałem się bocznych dróg, z dala od ludzkich sie-dzib, i jechałem bardzo wolno, gdyż lodowaty wiatr chłostał jak nożem.Wyje-chałem na szosę tylko na krótko, przekraczając granicę Alabamy, po czym znów193 skręciłem w boczne drogi.Samotny motocyklista o trzeciej nad ranem z pew-nością przyciągnąłby uwagę znudzonych policjantów z patrolu, omijałem więcłukiem wszystkie miasta.Wreszcie około czwartej dotarłem na przedmieścia Mo-bile.Miesiąc wcześniej znalazłem tam podrzędny motelik, gdzie pobierano opłatyw gotówce i nie zadawano żadnych pytań.Prześliznąłem się przez parking, ukry-łem motocykl na tyłach budynku i wkroczyłem do motelu frontowymi drzwiami,jakbym przed chwilą zajechał taksówką.Zapłaciłem trzydzieści dolarów za po-kój.Nikt nie żądał wpisu do księgi meldunkowej.Przez godzinę nie mogłem sięrozgrzać.Potem przespałem dwie godziny i ocknąłem się o wschodzie słońca.A kiedy ty się dowiedziałeś o wypadku na autostradzie? Mniej więcej o tej porze, kiedy jechałeś na motocyklu bocznymi drogamiprzez Alabamę.Doug Vitrano zadzwonił do mnie kilka minut po trzeciej.Wybiłmnie ze snu, a ja strasznie tego nie lubię.Siedziałem więc po ciemku, pogrążonyw żałobie, podczas gdy ty udawałeś Easy Ridera i radośnie zmierzałeś ku nowemużyciu. Wcale nie było mi tak radośnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •