[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łebyś mógł mipowiedzieć, że nie wiem, o czym mówię, i że tylko wzbudzam sięz powodu mojej siostry? Między Ashley a Laurą naprawdęistnieje związek.Nie wymyśliłam sobie tego.Ric skrzyżował ramiona na piersi, kiedy wstała z łóżka.- A poza tym dlaczego to ja zawsze mam mówić różne rzeczy?Otwierać się przed tobą? Czy ty kiedykolwiek coś mipowiedziałeś?- Na przykład?- Cokolwiek.- Podeszła bliżej i odgarnęła kosmyki z twarzy.-Nigdy nie dzielisz się niczym osobistym.Jesteś jak wyspa.Znaliśmy się prawie pół roku, zanim293się dowiedziałam, że masz córkę i byłą żonę.Nie sądzisz, żechciałam to wiedzieć?- Dlaczego miałabyś chcieć to wiedzieć?- Ponieważ chcę ciebie poznać! Rany, czemu w ogóle muszęto mówić? - Opadła na łóżko i spojrzała na swoje stopy.Chybapróbowała wziąć się w garść.Ric obserwował ją, zastanawiając się, co powinien terazpowiedzieć.Chciała go poznać, ale on nie pragnął związku.Aprzynajmniej wcześniej tego nie pragnął.Teraz już sam niewiedział.Nic nie wiedział.Podszedł bliżej i uniósł jej brodę, żeby zobaczyć twarz.Niebieskie oczy Mii były wypełnione mieszaniną złości i bólu iprzypomniał sobie Avę patrzącą na niego w bardzo podobnysposób.Przegrywał zero do dwóch.Odsunęła się i ponownie spuściła wzrok.- Kłamałam, kiedy powiedziałam, że chcę tylko seksu.Miałeśrację co do mnie wtedy, za pierwszym razem.- Odchrząknęła.-Właściwie, jeśli chcesz znać prawdę, to mam silną tendencję dozakochiwania się.Dlatego jeśli nie zamierzasz się ustatkować,mieć dwoje do czworga dzieci i odmalować moich kuchennychszafek, powinniśmy się z tego wycofać.cokolwiek to jest.-Zerknęła na niego i rzuciła mu dziwny uśmiech.- Och,powinieneś teraz zobaczyć swój wyraz twarzy.Kompletnie zabrakło mu słów.- Nie martw się, to się jeszcze nie stało, po prostu chciałam cięostrzec.- Odetchnęła głęboko i wyprostowała się.- W każdymrazie nie wstydzę się tego, czego pragnę.I sądzę, że muszęprzestać iść na kompromisy, bo nigdy tego nie dostanę.294- Co to znaczy? Przez chwilę milczała.- Myślę, że nie powinieneś tu więcej przychodzić.Wolałabym,żebyś tego nie robił.Przyglądał się jej uważnie, ale nie potrafił stwierdzić, czy jestz nim szczera.- Nie możesz tu zostać bez.- Jeśli naprawdę ktoś musi tu być - powiedziała - wolałabym,żeby to był Jonah albo jeden z agentów.Patrzył na nią jeszcze przez kilka sekund.- Czy tego właśnie chcesz?- Tak.- W takim razie dobrze.- Zabrał swoje piwo i podszedł dodrzwi.Odwrócił się, żeby na nią spojrzeć.Siedziała na łóżku,patrząc na niego, a on pomyślał, że nigdy nawet z nią w nim niespał.Aż do tej chwili nie wiedział, jak bardzo tego pragnie.- Jutro Jonah może z tobą zostać - rzucił.- Jesteś pewien, że to konieczne? To znaczy, czy nie możemybyć pewni, że ekipa na zewnątrz wywiąże się ze swojegozadania?- Albo on, albo ja, Mia.Nie zostaniesz tu sama.Sięgnęła pojakieś dokumenty, które położyła sobiena kolanach, i udawała, że je czyta.- W takim razie dobrze.Przekaż Jonah, że to doceniam.295Rozdział 21Mia po raz ostatni sprawdziła dowód niebieskim światłem, poczym poddała się i zapisała wynik w notatniku: %7ładnych śladówkrwi".W pokoju pojaśniało i podniosła wzrok; w drzwiach międzyjej biurem i laboratorium DNA stał Mark.- Schodzisz na dół?- Gdzie na dół? - Przesunęła żółte okulary na czubek głowy.- Do biura dowodów.Przesyłka specjalna.Z tego, cosłyszałem, będę potrzebował pomocy.Mia schowała tenisówki, które badała, z powrotem do torby.Buty należały do podejrzanego i śledczy, który jej je przesłał, niebędzie zadowolony z wyników badania.Ale przynajmniej miałapewność, że dokładnie je sprawdziła.Zakleiła torbę taśmą.- Możemy najpierw to odnieść?- Nie ma sprawy.Zahaczyli o chłodnię na dowody i Mia zauważyła, że półki sąprzeładowane.Czy to przypadek, czy naprawdę jej nieobecnośćspowodowała takie nagromadzenie zaległości? Postanowiłapoświęcić trochę czasu w weekend, by pomóc swojemu działowije nadrobić.296- Co dostaliśmy? - zapytała Marka, kiedy zjeżdżali windą.- Zmieci.Słyszałem, że sporo, a Snyder z jakiegoś powodu mana tym punkcie obsesję.Dostałem polecenie rzuceniawszystkiego innego.Po dotarciu na parter przeszli korytarzami do biura dowodów,gdzie urzędnik Centrum Delfy odbierał przesyłki odprzedstawicieli różnych służb z całego kraju.Mia usłyszałaznajomy głos i zwolniła kroku.- Czyja to sprawa? - Spojrzała na Marka.- Chyba policji z San Marcos.Dlaczego pytasz? Zanimzdążyła odpowiedzieć, otworzyły się drzwibiura dowodów i pojawił się Ric, a za nim Jonah.Obajdetektywi nieśli po kilka białych plastikowych toreb.- Będziemy potrzebowali masek gazowych? - chciał wiedziećMark.- Możliwe.Niezle śmierdzi - rzucił Jonah.Ric zerknął na Mię, ale nic nie powiedział, a ona udawała, żenie czuje się urażona.- Zebraliśmy to wczoraj około jedenastej - dodał Jonah.- Teśmieci leżały w bagażniku mojego samochodu.Zdecydowaniebędę musiał pojechać na myjnię.On i Ric zanieśli torby do małego, pozbawionego okienpokoju, znanego jako Zmietnisko.Było dokładnie tym, cosugerowała nazwa: miejscem, gdzie składowano duże ilościśmieci, zazwyczaj zabrane z pojemników w dniu wywózki.Pomieszczenie miało betonowe ściany i odpływ na środku,ponieważ po każdym użyciu musiało być wymyte i zdezynfeko-wane.Na blacie obok wielkiego zlewu stało pudło grubychgumowych rękawiczek.Ric wziął jedną parę297i podał pojemnik partnerowi.Ten wyjął rękawice dla siebie ipodsunął pudełko Markowi, który pokręcił głową.- Nie chcę wam wchodzić w drogę - powiedział z uśmiechem.- Myślę, że będę się trzymał z boku i udzielał rad.On i Mia stali przy drzwiach i patrzyli, jak Ric przykuca obokjednej z toreb i wyciąga z kieszeni nóż.Przeciął plastik.Z workawypadły śmieci, a wszyscy cofnęli się z powodu smrodu.Jonah przykląkł obok tego bałaganu i pokręcił głową.- Nic dziwnego, że garniaki stały się wczorajsu-perzapracowane.- Rzucił ponure spojrzenie drugiemudetektywowi.- To dlatego tak dobrze nam płacą - mruknął Ric.Mówiąc garniaki", Jonah miał na myśli federalnych, jakzgadywała Mia.Jakiekolwiek wątpliwości, że to grzebanie się wśmieciach ma związek z Ashley Meyer, zniknęły.Mia niepowinna pracować nad tą sprawą - a przynajmniej powiedzianojej, żeby nie przeprowadzała żadnych testów - ale nikomu nieprzeszkadzało, że będzie obserwatorem, więc została.Trzebatylko powiedzieć Markowi, że ktoś inny musi mu pomóc wprzebadaniu dowodów.Jeśli, oczywiście, znajdą cokolwiek do przebadania, co niebyło takie pewne.Skoro podejrzany jest kimś wysokopostawionym, jak zaczynała podejrzewać, pewnie razem z nimmieszkają inne osoby.DNA, które znajdą, może należeć do żony,dziecka, sprzątaczki, kucharza.- Myślałam, że Rachel nie jest fanką potajemnego zbieraniapróbek - zagadnął Mark, mając na myśli298sposób, w jaki policja po cichu pozyskuje próbki DNA, kiedynie może lub nie chce dostać nakazu.- To szczególna sprawa - powiedział po prostu Ric.- Macie jeszcze coś w zanadrzu? - naciskał Mark.- Ponieważ jakiś obrońca może kwestionować.- Będę musiał z tym iść do Sądu Najwyższego- odparł Jonah.- Czwarta Poprawka nie odnosi się do gównazostawionego w koszu na śmieci na chodniku przed domem.-Zerknął na Mię.- Wybacz język.- Nie ma sprawy - powiedziała Mia.- Ale przepisy nieprecyzują zasad ukradkowego pobierania DNA
[ Pobierz całość w formacie PDF ]