[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Unieś pręt bliżej kamery.Kapitan nacisnął kolejny przycisk i umieścił długą, szklaną tubę na wysokości tablicy rozdzielczej.Nacisnął przycisk wywołujący i dwie, dwuwymiarowe podobizny ukazały się na końcu pręta.Po chwili urosły do naturalnej wielkości.- Na Moc, to może być ona! To faktycznie może być ona - wymamrotał podniecony Essada.- Młodzieńca nie znam, ale również może być jakąś szychą.Jestem naprawdę zadowolony.- Szychą, panie? Czy pan coś o nich wie?- Mam nadzieję, że przypadnie na mnie część zaszczytów za ich schwytanie i egzekucję.- Essada popatrzył surowo na zdumionego oficera.- Grammel, nie wolno ci ich skrzywdzić ani zranić, zanim nie zjawi się po nich specjalny wysłannik.- Będzie, jak pan rozkaże! - odrzekł do reszty ogłupiały kapitan.- Ale przyznam, że nie rozumiem.Kim oni są i jak to się stało, że wzbudzili zainteresowanie kogoś takiego, jak.- Wymagam od ciebie jedynie posłuszeństwa, Grammel.Żadnych pytań!- Tak jest, panie - służbowo wyszczekał kapitan.Głos Essady nieco złagodniał:- Dobrze zrobiłeś, skontaktowawszy się ze mną, chociaż zrobiłeś to z nieco innych powodów.Gdy tylko tych dwoje znajdzie się w rękach Imperium, zostaniesz mianowany pułkownikiem.- Gubernatorze! - Grammel słysząc to, zupełnie stracił głowę.- Jest pan zbyt hojny.Nie wiem, co powiedzieć.- Nie mów nic - zaproponował Essada.- Jesteś wtedy bardziej do strawienia.Utrzymaj ich przy życiu, Grammel.To, czy spotkają cię zaszczyty, czy zguba, zależy od tego, jak dobrze wypełnisz te rozkazy.Masz ich utrzymać przy życiu i w zdrowiu, reszta mnie nie interesuje.- Tak jest, panie.Czy mogę.Ale gubernator Essada w tej chwili nie pamiętał już o Grammelu.- Wiem o jednej osobie, która będzie szczególnie zainteresowana tą informacją.Tak, to będzie dla mnie bardzo korzystne.- nagle zorientował się, że połączenie nie zostało jeszcze przerwane.- Mają być żywi, Grammel.Pamiętaj o tym.- Ale, panie, czy nie mógłbyś powiedzieć.Obraz zniknął z ekranu.Przez kilka długich, pełnych namysłu chwil kapitan stał bez ruchu przed ciemnym prostokątem.Następnie wsunął na miejsce ekran i tablicę kontrolną, po czym zwrócił się do zakapturzonej postaci, która wysunęła się z pogrążonego w cieniu kąta.- Wydaje się, że wpadliśmy na trop czegoś tak ważnego, że nawet nam się nie śniło, Bot.Pułkownik Grammel! - wsłuchał się w brzmienie tych słów i spojrzał na trzymany w palcach kryształ, nie myśląc już o jego ewentualnych szkodliwych właściwościach, a jedynie mając przed oczami wizję świetlanej przyszłości.- Musimy być ostrożni.Zakapturzona postać przytaknęła z zapałem.ROZDZIAŁ 6Szli długim, wąskim, kamiennym korytarzem.Luke, korzystając z okazji, przyglądał się wilgotnym, ociekającym ścianom.Niektóre z nich porośnięte były ciemnym mchem.- Rząd Imperium powinien wyłożyć jakieś fundusze na budowę nowoczesnych kwater - mruknął.- Po co? - zdziwił się idący przodem podoficer - jeżeli tubylcy zostawili nam w spadku takie użyteczne budowle?- Świątynia, miejsce kultu, zamieniona na biura i więzienie - ze złością stwierdziła księżniczka.- Imperium robi to, co konieczne - odrzekł sierżant, tonem, który zadowoliłby najbardziej wymagających przełożonych.- Kopalnia jest kosztownym przedsięwzięciem i Imperium stara się robić oszczędności tam, gdzie to możliwe - zakończył z dumą.- Odbija się to również na waszym żołdzie i emeryturach - złośliwie zauważyła księżniczka.- Dosyć rozmów! - zdenerwował się Szturmowiec, niezadowolony z obrotu, jaki przybrała rozmowa.Skręcili.Sieć krzyżujących się ukośnie krat tworzyła przeszkodę nie do przełamania.- To wasz nowy dom - poinformował ich podoficer.- Wewnątrz możecie podziwiać coś, co Imperium przygotowało specjalnie dla was.- Podoficer przesunął dłonią po powierzchni ściany po prawej stronie i w samym środku metalowego rusztu pojawił się prześwit.- Ruszaj - rozkazał stojący obok Luke’a żołnierz, poszturchując go karabinem.- Mówiono mi, że będziemy mieli towarzystwo - ośmielił się odezwać Luke, niechętnie idąc w kierunku pustej przestrzeni.Te słowa wywołały wybuch radości wśród zebranych żołnierzy.- Wkrótce je znajdziesz - zachichotał podoficer - lub ono znajdzie ciebie.Gdy więźniowie byli już w celi, podoficer ponownie przesunął dłonią po czujniku i kraty zamknęły się z łomotem.- Towarzystwo!.- zachichotał jeden z wracających Szturmowców.Pozostali znowu parsknęli śmiechem.- Z kilku powodów nie czuję się rozbawiony - mruknął Luke.Każdy z prętów kraty miał średnicę grubości jego przedramienia.Pstryknął w jeden paznokciem i rozległ się matowy odgłos.- Lite, nie rurkowe - oznajmił.- Ta cela przeznaczona jest do trzymania kogoś większego od zwykłych ludzi.Zastanawiam się czego.Księżniczka wskazała na odległy kąt i zaczęła cofać się w kierunku najbliższej ściany.Dwie wielkie owłosione hałdy spoczywały przytulone do siebie w głębi celi, pod jedynym oknem.Futro zafalowało w górę i w dół.- Spokój.spokój - instruował ją Luke, kładąc obie dłonie na jej ramionach.Oparła się o niego.- Jeszcze nie wiemy, kim oni są - z przerażeniem wyszeptała księżniczka.- Wydaje mi się, że się budzą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •