[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sieriozny wrzasnął, aż po odległych komnatach lochów poszło gromkie echo.Oddał mocz.Xavras odrzucił ucho nie patrząc.Wstał, zaszedł generała z drugiej strony.Sieriozny, wykręcając sobie szyję niczym sowa, usiłował nie spuszczać go z oczu.Teraz już po prostu płakał; pociągał głośno nosem, oddychając przez szeroko otwarte usta, w których bulgotała czerwień.Wyżryn kucnął ponownie.Sieriozny wytrzeszczył oczy w śmiertelnym przerażeniu.Pułkownik uderzył go od dołu, miażdżąc nos, przemieszczając jego chrząstki i łamiąc kości, lecz nie wbijając ich w mózg.Generał zemdlał.Xavras zaczął go cucić, delikatnie policzkując.Z brudnej rany pośrodku generalskiej twarzy płynęły różnokolorowe ciecze, skapując do wpółotwartych ust.Wyżryn pochylił Sierioznemu głowę na piersi, żeby się ten przypadkiem nie zadusił.Skinął na Kostuchę.Starzec podszedł z małą buteleczką w garści; podstawił ją generałowi pod miejsce, gdzie niegdyś sterczał nos.Generał się ocknął.Kostucha na powrót zniknął w cieniu.Wyżryn jeszcze kilkakrotnie spoliczkował Sierioznego.Rosjanin zaczął patrzeć nieco przytomniej.Chciał coś powiedzieć, ale mu się nie udało; oddychając charczał tak straszliwie, jakby za każdym wydechem usiłował wypluć sobie płuca, Xavras zaszedł go z lewej.Sieriozny spojrzał i puściły mu zwieracze.- Plooooosę! - zawył i zaraz się zakrztusił.Wyżryn pokiwał głową, po czym wydłubał mu lewe oko.Sieriozny zemdlał po raz drugi.Wyżryn pokazał Smithowi gałkę oczną leżącą na czarno-czerwonej rękawiczce i cisnął ją w ślad za uszami generała.Kostucha podszedł nie proszony, w dłoni miał już przygotowaną strzykawkę.Odwinął rękaw generalskiej kurty, wbił igłę w przedramię.Powoli cisnął tłok.Xavras w tym czasie stał z rękoma założonymi za plecami i patrzył gdzieś w mrok, Smith uchwycił jego twarz w pełgającym świetle lamp naftowych, jak drżące w słupie gorącego powietrza oblicze pustynnego dżina, niepewnego, czyj kształt przybrać na stałe.Kiedy Sieriozny odzyskał przytomność, nie panował już nad odruchami swego ciała: trząsł się cały i telepał na krześle, bezwładnie miotając zmasakrowaną głową na boki; jedyny nie zakrwawiony punkt - biel białka ocalałego oka - błyskał w owej ponurej masce niczym światło odległej gwiazdy: tu jeszcze jest życie.Xavras zaszedł go z prawej.Sieriozny już nic nie mówił; oddychał z trudem, ciemne ciecze spływały mu na mundur, a z niego na nogi i na płytę, na posadzkę.Wyżryn jedną ręką złapał za chwiejącą się głowę, a palcami drugiej wyrwał prawe oko.Sieriozny szarpnął się, splunął krwią, ale nie dał głosu.Xavras rzucił oko za siebie, przez ramię, jako ofiarę złym duchom tej krainy.Zastanowił się chwilę i zaszedł Sierioznego z lewej.W tym momencie Wyszedł Inny Koń Barwy Ognia uniósł rękę.- Reklamy - rzekł.- Przerwa? - spytał Wyżryn.Wyszedł Inny Koń Barwy Ognia pokręcił przecząco głową:- Koniec.Xavras zdjął rękawiczki.Rzuciwszy je generałowi na podołek, sięgnął pod sweter, wyjął pistolet i strzelił Sierioznemu w skroń.Mózg plasnął miękko na mokrą posadzkę.Generał zwisł na sznurach.Xavras przeładował, zabezpieczył i schował pistolet.- Możesz przestać - rzekł do Smitha.OFF.Smith zerwał kołpak z głowy.Zatoczył się wstecz, byle dalej od horroru na metalowym krześle.Usiadł ciężko opodal Kostuchy.- Coś ty zrobił? - szepnął w stronę Xavrasa.Szepty bardzo dobrze pasowały do tego wnętrza.Morze Wydało Zmarłych, który już wyłączył i odłożył latarki, zabrał się do odwiązywania trupa.Wyżryn minął go, podchodząc do Amerykanina, Ian mimowolnie wyprostował się i cofnął głowę, gdy padł nań jeden z cieni Xavrasa.Pułkownik zauważył to i zatrzymał się dwa kroki od niego.- Powinienem zacząć od przyłożenia prądu do jaj i kastracji, ale ucięliby transmisję, zanim bym zdążył mu ściągnąć gacie, bo to by była deprawacja seksualna nieletnich widzów i odebrano by stacji koncesję.- Podrapał się w podbródek.- No, no.Nie martw się, nie martw, będą to puszczać w kółko, oglądalność macie murbeton osiemdziesiąt procent, jak nie więcej.- Coś ty zrobił?- Jakby odrobinę blady.Ej, Kostucha, otwórz no sakwojaż, daj mu pociągnąć czegoś mocniejszego, bo jeszcze nam bidaczyna omdleje i będziemy musieli targać chłopa po schodach.- Nie dotykaj mnie!- Przecież nie dotykam.Smith w rozżaleniu kręcił głową.- Po co ci to było? No po co? Cóżeś chciał osiągnąć?- A to moja sprawa.- Żaden cel nie uświęca środków, ale jest wiele takich środków, które potrafią splugawić najszczytniejsze nawet cele.- Ohoho, człowieku, toż to jakaś cholerna poezyja! No słucham, słucham, mów dalej.Smith spojrzał na Wyżryna.Pułkownik się uśmiechał, Ian odwrócił wzrok.- Dawaj, Kostucha, tę flachę.Kostucha podał.Smith odkręcił, pociągnął długi łyk.Coś łupnęło głucho.Odchylił się w bok, bo Xavras zasłaniał mu widok.To ciało generała Sierioznego spadło na pilśniową płytę.Ian zwrócił flaszkę.Podniósł kołpak, wstał.Był tego samego wzrostu co Wyżryn, patrzyli sobie prosto w oczy.- To jest wojna - rzekł Xavras.Smithowi, w którego spirytus uderzył na czczo, w całkowicie opróżniony żołądek, szumiało już lekko w głowie.Wyciągnął rękę i dźgnął Wyżryna wyprostowanym palcem w pierś.- To tylko ty.·Dlaczego odmówiłem? Dlaczego odmówiłem? Dlaczego odmówiłem? Dla pieniędzy? Lecz cóż znaczy strach przed ubóstwem - w dodatku tak odległym - w obliczu najpierwotniejszego strachu o własne życie? Dlaczego zatem? Wyżryn nawet chciał, żebym odszedł.Nawet prosił.Więc może z przekory? Ale nie jestem przecież dzieckiem, a to nie jest dziecinna gra.Nie mogę tego pojąć.Nie potrafię się zrozumieć.Nie byłem pijany.Byłem absolutnie trzeźwy; spokojny.Powiedziałem: „Nie, dziękuję".Pierre tylko wzruszył ramionami.Zawsze znajdzie się ktoś chętny.Wyobrażam sobie, że z niego jest taki Witschko południa ESW: przemyt i przerzut do Włoch i z powrotem.Czyżby Xavras sprowadził go specjalnie dla mnie? Na to wygląda.Musiał mieć jakiś plan związany z moim odejściem.Coś, do czego nie jestem mu potrzebny; coś, w czym mu wręcz przeszkadzam.Jakże jednak mógł się spodziewać, że tak po prostu odejdę ? Skoro już przebyłem tak długą drogę - mam po kilku tygodniach wracać? Mógł się spodziewać stanowczego protestu centrali; w rzeczy samej, chyba się go spodziewał.„To dla twojego dobra".Dla mojego dobra, Chryste Panie! Czy on rzeczywiście sądzi, iż uwierzę w czystość jego intencji? Po tym, co zrobił z Sierioznym? Lecz prawdą jest także, że ten medal ma swoją drugą stronę: otóż niezależnie od słów i rzeczywistych motywów Wyżryna, nie mogę wątpić w rosnące zagrożenie mego życia: my wciąż idziemy w głąb Rosji.„To jest droga bez powrotu; ostatni moment na wycofanie się, potem już tylko przepaść".Ale kiedy się pytam, nikt nie potrafi mi powiedzieć niczego bliższego o tym planie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]