[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Już go nigdywięcej prawie nie zabijaj.Niech będzie to dla ciebie nauczką.Itepe itede.Wróćmy do moich problemów: co za gnojek, nie?- Cóż.w sumie pojechał do Europy, żeby powstrzymać zgrajęstrasznych starych wampirów przed przyjazdem tutaj i zabiciemciebie - zauważyła Jess.- Po prostu go lubisz, bo płaci czynsz na czas.- Nie, ale szczerze mówiąc, wydaje mi się, że jeśli wyjaśniliściesobie tamto wcześniejsze nieporozumienie (czegokolwiekdotyczyło), to z tym też sobie dacie radę.- Przepraszam - powiedziała Cathie wprost do mojego ucha, a japisnęłam i wylałam herbatę.- Ale jeśli mamy wracać do czyichśproblemów, to wracamy do moich.- W pokoju jest duch - wyjaśniłam Laurze i Jess.- Skarbie, znowu to samo?Jess nie wierzyła w duchy (dziwne podejście jak na kogoś, ktomieszkał z wampirami).%7ładnym sposobem nie potrafiłamsprawić, żeby je zobaczyła.Jak zwykle zatem powiedziała:- Spadam stąd.Wstała, żeby odłożyć filiżankę i talerzyk do zlewu, gdy Lauraszeroko otworzyła usta.Pokręciłam głową i siedziałyśmy wmilczeniu, póki Jessica nie wyszła.- Czego chce? - wyszeptała Laura.- Słyszę ją - warknęła Cathie. - Słyszy cię - powtórzyłam.- Jest ostatnią ofiarą ParkingowegoZabójcy.- Tą zaginioną? Panią Scoman?- Jest następna?! - wykrzyknęła Cathie.- Cholera, cholera!Właśnie dlatego kręcę się po tej norze i próbuję was przekonać,że czas ruszyć dupska! Właśnie temu próbowałam zapobiec!Cholerny popapra-niec!- Już dobrze, nie krzycz.- Zakryłam twarz dłońmi i sięwzdrygnęłam.- Jest wściekła, że zabił kolejną kobietę.- Cóż.zgłoszono tylko jej zaginięcie.Dziś porwano ją zpodjazdu.Już jej szukają.- Laura niewątpliwie próbowałapocieszyć zmarłą kobietę, której nie mogła dostrzec.- Jeszcze nieznaleziono.ym, jej ciała.- No to jedziemy po niego! Od razu!- Chce dorwać gościa - powtórzyłam Laurze.- Oczywiście, że chcę! To pani Robinson, prawda?- No, zgadza się, ruszmy się!- Czekaj, czekaj - mruknęłam.- Cathie była już w połowie ściany,więc cofnęła się i spojrzała na mnie.Idąca do drzwi Laura też sięzatrzymała.- Dokąd się wybieracie? Wiecie, gdzie on mieszka?Cathie wie tylko, że zwinął ją z podjazdu.żadna nowość.I wie,że była w  jakimś starym domu", a potem obudziła się martwa.Musimy powiedzieć o tym Nickowi.- Jak? - spytała Laura.- Oczywiście masz rację, musimypoinformować władze, ale jak wyjaśnimy, skąd to wiemy? - Możemy zmyślić, że dostałyśmy anonimowylist.- Który on będzie chciał obejrzeć - niechętnie zauważyła Laura.-A przynajmniej ja bym chciała.- To może telefon?- A czemu ktoś miałby dzwonić do ciebie? Albo do mnie?- Bo Jessica się z nim spotyka?- Mogłabyś podać się za ofiarę, której udało się uciec -zasugerowała Laura - i opowiedzieć wszystko, co powie ci duch.- Niezle - powiedziała Cathie - ale nie mamy czasu, do cholery.Nie rozumiecie?! On nie więzi nas długo.Boi się.- Boi się, że go złapią? - spytałam, trafiając jak kulą w płot.- Nie, boi się nas.Ofiar.Zabije ją dziś wieczorem i porzuci najakimś ohydnym parkingu, gdzie wszyscy będą mogli zobaczyćją nagą, śmiać się z niej i wytykać ją palcami.- Przecież nikt.- zaczęłam zszokowana.- Wiem, ale on tak myśli.Tego chce.Czy możemy pózniej zająćsię wymyślaniem wytłumaczenia? Przynajmniej pojedzmy wokolicę domu!- Masz adres?- Nie, ale kojarzę okolicę.Może na miejscu więcej mi sięprzypomni.Warto spróbować, do cholery!- Masz rację - zgodziłam się, powtórzywszy Laurze słowa Cathie.- Warto spróbować.- Ruchy, ruchy, ruchy! - Ma rację - potwierdziła Laura.Założyłam, że miała na myśli to,co ja jej powtórzyłam, bo nie mogła słyszeć Cathie.- Warto spróbować.Nie ma na co czekać. Rozdział 35Zły zły zły zły zły zły zły zły zły zły pomysł - powtórzyłam.- W lewo - kierowała Cathie z tylnej kanapie.-I dość narzekań.Mam ich po dziurki w nosie.- Nie jesteśmy glinami! Rozumiesz? W tym samochodzie jadąsekretarka, studentka i treserka koni na pół etatu.- Miałabym cały etat - powiedziała Cathie - ale teraz po mojejśmierci ta menda Gerry go dostanie.- Trzeba było powiedzieć Nickowi, żeby przyjechał tu zdziewięcioma brygadami antyterrorystycznymi.- Nieważne, jak trudno byłoby nam się z tego wytłumaczyć -zaczęła Laura.- Jasne, i przepłoszyliby go! - warknęła Cathie.-Nie, musimyzłapać tego palanta.Parkingowy Zabójca.Parkingowy Frajerraczej.W lewo!- I co? Kojarzy okolicę? - spytała Laura.- Nie - odrzekła Cathie.- Ale szybko nie zapomnę tamtegosmrodu.Zmierdziało bez porównania.- On śmierdział? - Nie, okolica.Czymś chemicznym, jak.- Rafineria Glazier? - odczytałam mijany przez nas szyld.Donieba wznosiło się jakieś dwieście kominów, a z każdego z nichwydobywał się dym, który śmierdział jak sztuczna pizza.Cathie wydała odgłos wymiotowania.Czy duchy mogąwymiotować? Z trudem się skupiłam.- To jesteśmy na miejscu.- Boże, ten smród! Jak gliny mogły go nie wyczuć na moich.cholera, przecież on je rozbiera i porzuca.- I tak można by spodziewać się, że jakoś na to wpadną - dodałamniepewnie.- To nie CSI - odezwała się Laura, wyglądając przez okno.- Choćwcale go nie oglądam.godzina patrzenia na to, jak ludzieznajdują nowe sposoby, żeby się pozabijać? Dziękuję, postoję.Ato jest prawdziwe życie, a nie telewizja.Mieszkamy w dużymmieście.Miliony ludzi robią miliony rzeczy na dużejpowierzchni.Przeżyłam tu całe życie, a nigdy nie słyszałam otym miejscu.Pewnie jak go złapiemy, będzie oczywiste, co robił idokąd je zabierał, ale najpierw musimy go dorwać.- Wolnego! Wydawało mi się, że ustaliłyśmy.- Nic z wami nie ustalałam - zaprotestowała Cathie.-.że ta misja ma na celu jedynie zebranie informacji.Nieprzyjechałyśmy go złapać.Potrzebujemy czegoś konkretnego dlaNicka, żeby on mógł go złapać.Jedynie węszymy wposzukiwaniu wskazówek.- A jeśli znajdziemy go stojącego nad kobietą z wielkimrzeznickim nożem? - spytała Laura.- On je dusi - poprawiła ją Cathie.- Paskiem. Wzdrygnęłam się.- Jeśli dojdzie do najgorszego, złapiemy go.Nie martw się,Cathie.Laura i ja bez trudu powalimy gościa i wezwiemy gliny.Zajmę go, pozwalając dzgnąć się wiele razy, a Laura skopie mutyłek.Użyjemy najbliższego telefonu, żeby anonimowopoinformować gliny.- Jeśli pani.yy.- Scoman.Naprawdę nie masz pamięci do nazwisk - łagodniezbeształa mnie Laura.- Wiem.W każdym razie jak będzie musiała pojechać do szpitala,to ją zabierzemy.Słuchajcie, nie wybiegajmy za daleko wprzyszłość.Zobaczymy, czy w ogóle uda się znalezć ten cholernydom.- Zdjął pasek i dusił mnie, póki się nie zesrałam.-Z zaskoczeniemzauważyłam, że Cathie odsunęła się i szeptała coś Laurze doucha.- Zrobił to, bo jest słaby i boi się kobiet.Jak już nie żyłam,zdjął ze mnie ciuchy i nabijał się z moich cycków.- Cathie! Rany, nie mówię, że nie masz racji, ale Jezu!- Co?! - Cathie znowu pojawiła się we wstecznym lusterku.- Nicnie mówiłam.Patrzę na domy.- Tym razem ją usłyszałam! - wykrzyknęła podekscytowanaLaura.- Mówiła o swoich piersiach i takie tam.Chyba zdobyłamnową moc!- Nie - zaprzeczyłam, plując sobie w brodę za to, że już myślałam,że gorzej być nie może.- Chyba twoja matka jest z nami.- Co?!- Niespodzianka - powiedziała Cathie i się uśmiechnęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •