[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczułam, jak wzbiera we mnie święte oburzenie.To chyba naprawdę dobry pomysł, bez względu na buty.- Czyli nie zmienisz zdania?- O nie, na pewno nie - powiedziałam dobitnie.-Nie musisz się martwić.- Właściwie dopiero teraz zaczynam - westchnął.Miałam jeszcze dość czasu, by zdziwićsię, że zama-chuje się na mnie skrzynką wina, gdy wszystko spowiła biel, a potem czerń.Rozdział 25Kiedy odzyskałam przytomność, strasznie chciało mi się pić.Domyśliłam się, dlaczego.Dennis, ten zdradziecki dupek, walnął mnie tak mocno, że gdybym jeszcze żyła, byłobyjuż po mnie.W najlepszym wypadku roztrzaskał mi czaszkę.Moje ciało się uzdrowiło, ale teraz umierałam z pragnienia.Byłam na siebie wściekła, żenie przyjęłam poczęstunku Sinclaira.Wtedy wydawało mi się to słuszne, moralnie lepsze,a teraz pewnie wyschnę na wiór.Uniosłam powieki.Byłam w pomieszczeniu bez okien.w piwnicy? Cementowe ściany ipodłoga.Zimno jak cholera.Zapach błota.- Dupku - wychrypiałam.Odchrząknęłam i spróbowałam jeszcze raz: - Dupku, jesteś tutaj?- Jestem - odparł Dennis.Miał czelność mówić przepraszającym tonem.Przerwał to, corobił, i poprawił łańcuchy na moich kostkach.- Przepraszam za to.Tak naprawdę będzienajlepiej.- Jasne, więc już się nie denerwuję.Dupek.Wytłumacz mi, dlaczego, gnojku.Sinclair jestdla ciebie dobry.W ogóle jest dobry.Słyszałam, że ty i Tina jesteściez nim od jakichś czterdziestu czy pięćdziesięciu lat.Więc skąd ten numer? Zawsze byłeśzdrajcą czy to nowość?- Nostro to mój pan.- Dennis powiedział to z taką prostą godnością, że miałam ochotę gokopnąć.- Jestem, kim jestem, dzięki niemu.Kiedy przed laty poprosił, bym dołączył dowroga, jakże mógłbym odmówić?Poruszyłam rękami.Nic z tego.Nie wiedziałam, czym mnie skuł, tytanem? Ale okowy anidrgnęły.Nadgarstki za głową, nogi szeroko rozłożone, zimny marmur pode mną.- Wyjaśnijmy coś sobie, dupku.Nostro rozpłatał cię jak rybę do wypatroszenia i wypiłtwoją krew za życia, a ty uważasz, że jesteś jego dłużnikiem?- To nie tak.Uwolnił mnie.Wyswobodził.- Zrobił sobie z ciebie happy meal, a ty, durniu, myślisz, że to wielka łaska?Dennis wbił nóż, którego do tej pory nie widziałam, w moje udo.Au! Rozległ się brzęk,gdy ostrze trafiło na kamienny blat, do którego mnie przykuto.Bolało jak cholera, ale niezamierzałam sprawiać mu satysfakcji i krzyczeć.- Au! - No dobrze, tylko troszeczkę.- Już nieraz oberwałam nożem - sapnęłam.- Niecałytydzień temu, dokładnie mówiąc.Co więcej, przeszłam audyt, pochodzę z rozbitego domu.Mówiąc krótko, nie obraz się, mały, nie boję się ciebie.- Poruszyłam się ponownie - nic ztego.Nie dość, że spotkała mnie hańba, gdy utraciłam przytomność po tym, jak oberwałamw głowę skrzynką wina śliwkowego, zaciągnięto mnie do tajemniczej piwnicy i przykutodo kamiennego ołtarza (czy Nostrozatrudnia scenarzystę, żeby sprzedawał mu takie banały?), to jeszcze moje ubranie wisiałow strzępach.Dennis bawił się nożem, zanim odzyskałam przytomność.- Musisz się bardziej starać - syknęłam.Pochylił się nade mną, tak nisko, że widziałam światło świec odbijające się w jegowyżelowanych włosach.Po raz pierwszy przyszło mi na myśl, że wygląda jak szczur.- Wszystkie twoje nowe buty spaliłem - szepnął mi do ucha.Zawyłam przerazliwie i miotałam się na próżno.- Drań! - szlochałam.- Zapłacisz mi za to! Wyprostował się, zacisnął usta w wąską linię.- Niedobrze mi się robi na twój widok.- Pewnie mówisz to wszystkim dziewczynom, pieprzony pedałku.- Bardziej ci zależy na błyskotkach niż na czymkolwiek innym.Błyskotkach? To coś nowego, ale nie sposób było się z tym nie zgodzić, więc trzymałambuzię na kłódkę.- Ty królową? Nigdy, póki żyję i służę mojemu panu.- Masz całkowitą rację! Słuchaj, przecież ja nigdy nie chciałam być królową, dupku.To nietak, że było to na pierwszym miejscu mojej listy rzeczy do zrobienia po śmierci.Mogę sięzrzec tronu, dobra? I tak nigdy go nie chciałam.I pewnie wcale mi się nie należy.- Nic z tego.W życiu nie dadzą ci spokoju - westchnął.Oboje wiedzieliśmy, że oni toSinclair i Nostro.-Teraz to i tak bez znaczenia.Nigdy nie będziesz królową.- Wyjaśnijmy coś sobie.Wierzysz, że nią jestem, ale twój pan nie.A Księga umarłychprzepowiedziała prawdę, ale tobie to się nie podoba? %7łałosne.Szarpnęłam się znowu i znowu na darmo.Starałam się nie myśleć o lawendowychblahnikach pożeranych przez ogień.Czernieją, pokój przepełnia swąd palonej skóry.Pstryknął mi palcami przed nosem.- Uważaj!- Co znowu? - jęknęłam.- Rzeczywiście, tolerowałem twoją obecność, póki nie miałaś zamiaru pomóc EricowiSinclairowi.Póki byłaś tylko słodką wampirzycą, którą miał zaciągnąć do łóżka.- Fuj! Nie ma szans, draniu!- Ale z ciebie kłamczucha! Cały personel wie, że ze sobą spaliście.- No tak, spaliśmy.My nie.no wiesz, nie spaliśmy ze sobą.Wzdrygnął się, jakby męczyła go rozmowa ze mną.- Niestety, kiedy zmieniłaś zdanie i postanowiłaś do nich dołączyć i spiskować na mojegopana.Już najwyższy czas.Tak, tyle zrozumiałam.- Słuchaj, tak przy okazji, odpowiedz mi na jedno pytanie: jak się zabija wampira? Adokładnie, jak chcesz mnie zabić? Nie wrzucisz mnie do otchłani, nie tym razem, bo Ogarysię mnie boją.Nie zamkniesz mnie w pokoju wychodzącym na wschód i nie poczekasz, ażsłońce odwali za ciebie całą robotę.Na nic też kąpiel w wodzie święconej, nie żebym miałacoś przeciwko kąpieli z ma-sażem, skoro już o tym mowa.Tylko nie przesadzaj z pi-lingiem, mam cerę mieszaną.Dennis zmarszczył czoło i przez chwilę wydawał się zaniepokojony.Potem wzruszyłramionami i spojrzał w lewo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]