[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomieszczenie nazwano tak na pamiątkę rzymskich aren, na których chrześcijan rzucano na pożarcie lwom.U Heatha i Willowa chrześcijanie należeli do istot niższego rzędu.- Masz film? - zapytała Teresa.W pokoju obok tablicy stał przygotowany do użycia ekran.W najlepszym razie, jak sądziła, obejrzy zarys sekwencji proponowanych do reklamówki.- Zmontowaliśmy sklejkę - wyjaśniła Colleen.„Sklejką” nazywano film zmontowany w całość z kawałków pochodzących z innych filmów po to, aby dać pewne wyobrażenie o planowanej realizacji.Teresa poczuła się podbudowana.Nie spodziewała się filmu.- Ostrzegam cię jednak, że to tylko wstępny zarys - dodała Colleen.- Przestań się już zarzekać i dawaj, co tam masz - poleciła.Colleen skinęła jednemu ze swoich podwładnych.Światła zgasły, włączono magnetowid.Film miał sto sekund.Opisywał historię uroczej czterolatki z zepsutą lalką.Teresa natychmiast rozpoznała źródło.Fragment pochodził ze spota, który nakręcili w zeszłym roku dla sieci krajowej produkującej zabawki, promując ich program wspaniałomyślnej wymiany starego na nowe.Colleen tak sprytnie to poukładała, że wyszło iż dziewczynka przynosi lalkę do nowego szpitala National Health.Hasłem reklamowym było: „Leczymy wszystko o każdej porze”.Gdy tylko film się skończył, włączono światła.Przez kilka sekund nikt się nie odezwał.Wreszcie Colleen przerwała męczącą ciszę.- Nie spodobało ci się? - zapytała.- Ciekawe - przyznała Teresa.- Pomysł polega na tym, by w kilku reklamówkach lalka cierpiała na różne choroby i urazy - wyjaśniła Colleen.- Oczywiście w ostatecznej wersji dziecko będzie wychwalało zalety National Health.W druku zadbamy także, żeby rysunki opowiadały historyjkę.- Kłopot w tym, że to zbyt sprytne - stwierdziła Teresa.- Nawet jeśli moim zdaniem ma to wiele zalet, jestem przekonana, że klient nie kupi pomysłu, gdyż Helen z polecenia Roberta strywializuje go.- Jak na razie to najlepsze, co mamy - wyznała Colleen.- Będziesz musiała coś nam podsunąć.Potrzebujemy od ciebie twórczej podpowiedzi.Inaczej będziemy się kręcić w kółko w świecie nie kończących się koncepcji.A wtedy nie ma najmniejszych szans na to, byśmy zakończyli robotę w następnym tygodniu.- Musimy znaleźć coś, co odróżnia National Health od AmeriCare, nawet jeżeli wiemy, że są identyczne.Problem polega na znalezieniu tej różnicy.Colleen skinęła na asystentkę, żeby wyszła.Gdy zamknęła za sobą drzwi, Colleen wzięła krzesło i postawiła je tuż przed Teresą.- Musisz się w to bezpośrednio zaangażować - upierała się.Teresa skinęła głową.Wiedziała, że Colleen ma rację, lecz czuła się jakby spętana psychicznie.- Widzisz, tak trudno myśleć twórczo, gdy sprawa prezesury wisi nad człowiekiem jak miecz Damoklesa.- Sama się zamęczysz na śmierć.Jesteś jednym kłębkiem nerwów.- I cóż w tym odkrywczego? - skwitowała Teresa.- Kiedy ostatni raz wyszłaś na kolację i drinka?Teresa zaśmiała się.- Od miesięcy nie miałam na to czasu.- No właśnie.O tym mówię.Nic dziwnego, że twórcze siły cię opuściły.Potrzebujesz odpoczynku.Nawet gdyby to miało być tylko kilka godzin.- Naprawdę tak myślisz?- Absolutnie - twardo przyznała Colleen.- Nie ma co dalej gadać.Idziemy dzisiaj na kolację i wypijemy kilka drinków.I żadnych rozmów o reklamie.Choćby tylko przez dzisiejszy wieczór.- No nie wiem - wahała się Teresa.- Termin nas goni.- O tym właśnie mówię.Musimy się wyładować, odsunąć ponure myśli, a kto wie, czy wtedy nie przyjdzie do głowy coś twórczego.Więc się nie sprzeczaj.Nie przyjmuję odmowy.Rozdział 8Środa, godzina 16.35, 20 marca 1996 rokuJack skierował swój rower między dwie furgonetki-karawany należące do miejskiej spółki Health and Hospital Corporation, zaparkowane w zatoczce należącej do Biura Głównego Inspektora Zakładu Medycyny Sądowej i pojechał prosto do kostnicy.W normalnych warunkach zsiadłby już z roweru i przeprowadził go pieszo, ale tym razem był w znakomitym nastroju.Zostawił rower przy stosie trumien, pozapinał łańcuchy i pogwizdując, skierował się w stronę windy.Przechodząc obok biura, pomachał Salowi D’Ambrosio.- Chet, chłopie, co słychać? - zapytał, wchodząc do swojego pokoju na czwartym piętrze.Chet odłożył ołówek na biurko i spojrzał na kolegę.- Cały świat cię poszukiwał.Co porabiałeś?- Folgowałem sobie - stwierdził Jack z uśmiechem.Zdjął skórzaną kurtkę i powiesił na oparciu swojego krzesła, po czym usiadł na nim.Przejrzał stos teczek, zastanawiając się, od której zacząć.W swojej przegródce znalazł także nowe wyniki badań laboratoryjnych i raporty asystentów medycznych.- Nie czułem się szczególnie przyjemnie -wyjawił Chet.- Jednym z poszukujących był sam Bingham.Kazał ci powiedzieć, że jak się zjawisz, masz natychmiast stawić się w jego biurze.- Jak miło - zauważył Jack.- A już się bałem, że zapomniał o mnie.- Na twoim miejscu nie lekceważyłbym tego.Bingham nie wyglądał na szczęśliwego.Dzwonił też Calvin.On także chce cię widzieć, a miałem wrażenie, że gotuje się wewnątrz.- Pewnie chce mi jak najszybciej zapłacić te dziesięć dolarów - odparł Jack [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •