[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiem, dlaczego trzeba było zabić prefektaEliusza i co się wydarzyło w Dura-Europos.Wiemwszystko i nie chcę tego usłyszeć z twoich ust!Przytrzymała się mocniej jego ręki, z pobladłą twarzą,z drżącymi wargami.Wydała mu się tak piękna jak nigdydotąd.Słodka, wrażliwa, niewinna jak ci, którzy są skazanina coś gorszego niż sama śmierć. Wiedziałeś i nic nie mówiłeś.  Nurbel odwrócił się, zaciskając szczęki, żeby niemusieć znowu spojrzeć w jej twarz, żeby niewypowiedzieć słów, które wojownik w jego wiekupowinien ukrywać na dnie serca.Na swoim silnym ramieniu czuł ciężar jej ciała.Podtrzymał ją.Znowu usłyszał jej szept: Nie chodzi tylko o kłamstwo wobec NajjaśniejszegoPana.Jest jeszcze obietnica, którą dałam Wabalatowi.Niebędę w stanie jej dotrzymać.Nie zostanie królem królów.Nigdy nie wjedzie do Rzymu jako zwycięzca. Obietnice to marzenia, Zenobio.Są potrzebne dożycia.Wez choćby za przykład chrześcijan! Spójrz, jacy sąszczęśliwi dzięki swoim marzeniom i obietnicom ichBoga, a jednocześnie dyszą nienawiścią.A któż możezaręczyć, że ich Bóg dotrzyma obietnicy i ofiaruje im raj?Nurbel pożałował swoich cierpkich słów i chcąc jezłagodzić, dodał: Pora opuścić miasto, Basilisso. Uciec z Palmyry? Teraz, kiedy wojownicy M Tuba odeszli, Rzymianienie muszą się spieszyć, podczas gdy my.Za dziesięć,najdalej trzynaście dni zabraknie nam wody.Twój ludzginie z pragnienia.Ludzie będą się bić o kroplę mleka,a kozy nie będą w stanie już go dać.Ci, którzy wrzeszcząteraz wokół teatru, zabiją chrześcijan.Zażądają, abyśotworzyła bramy miasta.Grek przeciwstawi się tobiei znajdzie popierających go szaleńców.Poza tym jest już zapózno na uzyskanie od Augusta dobrych dla nas warunków pokoju.Postarał się o to Longinus. Jeśli uciekniemy, Wabalat będzie się mnie wstydził.Alath nie ucieka. Wabalat jest dzieckiem, żyje bajkami i marzeniami.Ważne jest, żeby mógł potem kontynuować twoje dzieło.Pozwól Grekowi wypruwać flaki z Augusta.On to lubi,a ciebie to już nie bawi.Ty musisz żyć. Gdzie? Przy zródle w oazie Dingir-Dusag.Tam, gdzieZenobia otrzymała  pocałunek nieba i stała się Alath.Jeszcze nie wszystko stracone, Basilisso.Grek i Augustusmogą zginąć, dając się ponieść swojej wściekłości.Ktowie, może Baalszamin zawiedzie cię do Rzymu.Zenobia wytrzymała jego spojrzenie bez słowa.Gorące łzy paliły ją w policzki.W końcu skinęła głową,delikatnie pogłaskała starą twarz Nurbela. Ty także żyjesz bajkami i marzeniami.* * *Był to sto dwudziesty dzień oblężenia.O świcie Nurbel przyszedł do komnat Zenobiii rozkazał służącym, by ją obudziły. Już nie śpi, szlachetny Nurbelu.Jest u księcia. Powiedz jej, żeby zostawiła księcia i wyszła do mniena taras.Gdy pojawiła się Zenobia, Nurbel, nie tracąc czasu napowitania, końcem miecza pokazał na południe.  Spójrz!Złotawa mgiełka otulała pustynię i niebo.Słońcejeszcze nie wzeszło nad ziemią.Na horyzoncie widocznabyła bura linia, która nabrzmiewała, puchła, jakby znowuwracały ciemności. Burza piaskowa  stwierdziła obojętnie Zenobia.W mieście nic nam nie grozi.To raczej Rzymianie powinnisię bać o swoje obozowisko.Nurbel przytaknął i odrzekł: To okazja, na którą czekałem.Bogowie nie odwrócąsię od Alath. Chcesz powiedzieć. %7łe za pięć, sześć godzin burza dojdzie do nas.Zrobisię ciemna noc.Rzymianie nie wiedzą nic o pustyni.Niezdają sobie sprawy, co się szykuje. Chyba nie myślisz o tym, żeby ich zaatakowaćw czasie burzy? Walka w takich warunkach to szaleństwo.Urwała, bo nagle pojęła.Nurbel dotknął jej ramienia. Przygotuj się.Spotkamy się w starym pałacu.Bądzostrożna.Unikaj Greka i postaraj się, żeby twój synmilczał.%7ładnych pożegnań, z nikim.Ani z Egipcjanką, aniz shulojem.Oni już wiedzą.* * *Ubrali się w skórzane tuniki i czarne peleryny,umocowali u pasów miecze.Wabalat miał krótki mieczyk,wyglądający prawie jak sztylet, ale ostry i także grozny. Skórzane hełmy z ochraniaczami na policzki,zawiązane pod brodami, miały ich choć w części chronićprzed piaskiem.Szyje owinęli grubymi lnianymi chustami.W sznurowane buty do kolan wsunęli nogawki obszernychpantalonów.Ich kroki ledwie były słyszalne w labirynciewąskich, podziemnych korytarzy, gdzie dawno temuNurbel zaprowadził siłą Hayrana, syna NajjaśniejszegoPana, by mu pokazać trupy jego towarzyszy.Nie oświetlali drogi pochodnią, zadowalali siędochodzącym z dala skąpym światłem latarek, trzymanychprzez strażników, których Nurbel wcześniej odwołałz posterunku.Nie potrzebowali wiele czasu, żeby dotrzećdo wyjścia z podziemia, a potem do bramy prowadzącej zamury obronne, gdzie było wyschłe koryto Wadi Qubur. Książę  szepnął Nurbel  podaj mi rękę.Będziemybiec bez zatrzymania i nie możemy się zgubić.Wabalat posłuchał go bez sprzeciwu.Podał swątwardą, małą rączkę.Nurbel pobiegł, nie sprawdzając, czy Zenobia nadążaza nimi.Gdy jednak przykucnął przy ciężkiej, żelaznej bramie,poczuł jej oddech za plecami.Wabalat starał się byćdzielny, oddychać normalnie, ale zdradzało go drżenieręki, którą trzymał Nurbel. Odetchnij głęboko, książę.Zostało nam niewieleczasu, zanim wrócą strażnicy.A kiedy znajdziemy się jużna zewnątrz, będziemy musieli pobiec jeszcze szybciej. Umiem biegać  odburknął Wabalat. Nie jestem tak stary jak ty i nie boję się Rzymian.Nurbel uśmiechnął się.Domyślił się, że Zenobia rękąw rękawiczce pogłaskała czule ramię syna.Gdy odzyskali oddech i zapanowali nadprzyspieszonym biciem serc, dosłyszeli świst burzy.Mimoże brama była zasłonięta kamiennym rumowiskiemi kolczastymi krzakami, pod uderzeniem piachuzaskrzypiały jej żelazne zawiasy.Nurbel wydobył z pochwy miecz. Musicie biec tuż za mną, bo inaczej pogubimy się.A jeśli na naszej drodze pojawi się jakiś Rzymianin, trzebabez wahania go zabić.Wyczuł napięcie Zenobii, która również trzymaław ręku miecz.W końcu wąskiego korytarza rozbrzmiało słabe echogłosów.Zbliżała się nowa zmiana wartowników.Nurbel podciągnął chustę aż pod oczy.Zenobiai Wabalat poszli w jego ślady.Podniósł brązową sztabęwzmacniającą bramę, wyjął spod peleryny klucz, a gdy goprzekręcił, w zamku podskoczyła gruba niczym męskapięść zapadka.Zamek ogłuszająco zazgrzytał.Brama, pokonującwiatr, otworzyła się do połowy.Nurbel przytrzymał ją,spojrzał ostatni raz na Zenobię i Wabalata. Teraz!* * * Wpadli w objęcia burzy.Skórzane tuniki, pelerynyi bawełniane chusty okazały się słabą ochroną.Piasek siekłniemiłosiernie ich twarze.Niezwykle silny wiatr unosił pyłzatykający oddech.Nurbel padł na brzuch, przyciskając Wabalata dokamieni.Było o wiele ciemniej niż w podziemnym przejściu.W zniekształcającym wszystko mroku słychać było jakieśdemoniczne jęki i trzaski [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •