[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.!!! To ja więcej nie piszę powiedziałam stanowczo. Joanna, nie rób mi tego! Nie odrzucone, tylko wstrzymać! Nina Terentiew chybasię zacięła, ona mi pomoże się przebić! Ach, zabić go, jaka by to była przyjemność!!!Mimo grozby, iż poniecham pisania, przeleciało mi przez myśl, że to by nie było do-brze.Już mi się rysował ten wątek prywatny, Wredny Zbinio piękny, Malwina.czy któ-raś tam.z miłości lata za nim i śledzi, stąd wychodzą na jaw różne rzeczy.Kogo onama śledzić, jeśli Marta Zbinia zabije.? Ale mnie by zamknęli kontynuowała Martusia po chwili grobowym głosem. Chyba że wymyślisz jakiś sposób, żeby na mnie podejrzenie nie padło, bo bać, to sięmnie żaden prokurator nie boi.W ogóle nie znam osobiście ani jednego.A na te jakieśpotworne łapówy nie mamy pieniędzy. Nic nie wiem o tym kretyńskim Wrednym Zbiniu, dopiero od was pierwszy razo nim usłyszałam i nawet nie mam pojęcia, kim on w ogóle jest.I nie mów mi tego, boto bezcelowe, ja i tak nie zapamiętam tych stanowisk służbowych i nie mam zamiaruuczyć się na starość niuansów politycznych.Najwyżej mogłabym się dowiedzieć, gdzieon mieszka i czym jezdzi. Nie wiem, gdzie on mieszka. No to gdzie bywa.W interesach albo prywatnie.W jakiej knajpie żre.Do fryzjeramoże chodzi.nie, nie musi, fryzjer przyjdzie do niego.Jezdzi na jaki urlop albo co.Rozważanie trybu życia i poczynań Wrednego Zbinia, który obecnie stał się takżei moim wrogiem, bo, ostatecznie, żyjąc z pracy, traciłam przez niego ładne parę mie-sięcy roboty na darmo, zajęło nam trochę czasu.Nie żeby miało to być takie bardzoproduktywne, ale sama myśl o usunięciu padalca z tego świata sprawiała przyjemność.Martusi zabrzęczała, komórka. Dominik zakomunikowała krótko, wyłączywszy ją po rozmowie, w której bra-ła nikły udział, głównie słuchając drugiej strony. Zdołowany kompletnie.On jużnie chce takiego życia z Wrednym Zbiniem nad głową, Tycia zniesie, wszystko zniesie,Wrednego Zbinia nie i samego siebie też nie.Ma nadzieję, że zaraz przyjadę i ukołyszęgo na łonie.156 A gdzie on jest? Nie wiem.Nie powiedział wyraznie, a ja, na wszelki wypadek, wolałam go nie py-tać.Pochwaliłam przezorność.Jeszcze by się złamała i pojechała do niego, chociaż widaćjuż było, że bardzo niechętnie.Jakoś jej ten Dominik mijał. Gdzie Bartek? wyrwało mi się mimo woli.Martusia rozjaśniła się wyraznie. O, jak ty mnie rozumiesz! westchnęła z wdzięczną czułością. Rano pojechałdo Krakowa i sam nie wie, kiedy wróci.Jutro albo za dwa dni.Myślałam, że przez tenczas zajmiemy się pracą, bo mam tylko montaż wieczorem. Wybij sobie z głowy zaprotestowałam stanowczo. Dla telewizji darmo pra-cować nie będę, szkoda mojego czasu.Teraz już przepadło albo umowa, albo wracamdo własnego zawodu! Ale masz nogę! Do komputera się doczołgam.A pisać mogę, co mi się spodoba.I dzwonić mogędo wszystkich, zbierając informacje zbrodnicze, noga mi w tym nie przeszkadza. No dobrze, ale przecież zawsze ze scenariusza możesz zrobić książkę, jeśli nam niepójdzie, ale ja ci mówię, że pójdzie, nawet gdybym naprawdę musiała zabić WrednegoZbinia.!Mimo wszystko jednak dałam się namówić.Może tylko dlatego, że pojawiła się szan-sa zrobić z Wrednego Zbinia wyjątkowo wstrętny czarny charakter.* * *Moja kostka u nogi odzyskała zdrowie już po trzech dniach, chociaż tak całkowicieprzestała mnie boleć dopiero po dwóch tygodniach.W tajemnicy przed Martusią prze-robiłam trzy odcinki serialu, tworząc z najniższej kondygnacji budynku na Woroniczawręcz średniowieczne kazamaty, bo tak wychodziło atrakcyjniej.Przyznawać się dotego nie miałam zamiaru, nich oni sobie nie myślą, że się wygłupiam z pisaniem bezumowy.Martusia zawiadamiała mnie głównie przez telefon o postępach w negocjacjach,a ściśle biorąc, o ich braku.Jakieś niezrozumiałe zaklopsowanie tam nastąpiło, niktgo nie umiał wyjaśnić, a nawet jeśli ktoś umiał, milczał kamiennie i udawał tępaka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]