[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chyba rozumiem dwa pierwsze, ale co z ostatnim?- Mam tu na myśli udział niezwyczajnej iluzji albo podstępu - Shaa wsparł łokcie na kolanach i pochylił się.Daleko na wodzie, za cumami łodzi łagodnie kołyszących się na falach, na trzech głównych wyspach mrugały światła.Zębate blanki pałacu wy­raźnie rysowały się na tle ciemniejącego nieba.Mury i brzeg wyspy, które Shaa wcześniej dokładnie obejrzał przez lunetę, te­raz były pogrążone w głębokim cieniu.- Załóżmy, że Czcigodny naprawdę wyzionął ducha jakiś czas przed obecnymi wypadkami.Nie jest to niemożliwe, na przykład do czasu zakończenia przygotowań, można tymczasowo oży­wić trupa.Inna możliwość - przypuśćmy, że osobą, która zma­rła, wcale nie był Czcigodny.Mogła to być projekcja, widmo, metamorfant.- Co takiego?- Ktoś inny upodobniony do niego z pomocą czarodziejskiej sztuczki.Rozumiesz?- Hmm, tak.Ale w takim razie skąd wiadomo, kto jest kim? Skąd wiadomo, że to, co się widzi, naprawdę jest prawdą? Komu można zaufać?- Te pytania są sednem niepokojących implikacji magii.Ma­gia jest narzędziem jak miecz, motyka, statek czy książka, i jako takie może być wykorzystywana w dobrym bądź w złym celu.Podobnie jak większość narzędzi, magia komplikuje życie, spra­wia, że wielu ludzi żałuje, iż kiedykolwiek została wynaleziona.Na poziomie mniej filozoficznym, postawione przez ciebie pyta­nia są głównym powodem tłumaczącym istnienie nadwornych magów i oraz ludzi, którzy zawodowo zajmują się odczytywa­niem aury.Ich zadaniem jest przejrzenie takich pozorów.Tak czy owak - mówił Shaa, przeciągając się - te rzeczy zwykle nie sta­nowią problemu.Magię można zdestabilizować, a poza tym jest ona droga, szczególnie wymyślne sztuczki.Mont zagryzł dolną wargę.- Chyba coś wpadło mi do głowy.A jeśli Kaar miał kogoś, kto zajrzał w przyszłość i poinformował go o rychłej śmierci ojca?- Coś mi się widzi, że zacząłeś nabierać właściwej perspekty­wy - rzekł z aprobatą Shaa.- Czas przejść do następnego tematu.- Jakiego?Shaa wzniósł kącik ust, przez co jego twarz skrzywiła się w sar­donicznym grymasie.- Myślałem, że chcesz działać.Sprawiałeś takie wrażenie.- Jasne, chcę działać.- A zatem jaki masz plan?- Myślałem, że to ty zajmiesz się planami - odparł Mont.Shaa uniósł brew.- Och, mam plan, jak najbardziej.Musimy przypuścić szturm na lochy, uwolnić więźniów i obalić Kaara.Mniej więcej coś takiego.- Nie musisz drwić.Masz lepszy plan? No powiedz.- Nie szydzę z ciebie, przynajmniej nie bardziej niż zwykle.Tak się składa, że twój plan jest jedynym, na jaki sam wpadłem.Ostatecznie to klasyka, a tak czy owak, przygoda to przygoda.- Jesteś dziwnym facetem, wiesz?- Tak mi mówiono.Mimo wszystko, nie jestem odosobniony w swoim dziwactwie.Mont zerknął na niego koso.Shaa przybrał nieprzenikniony wyraz twarzy.- Masz zamiar zapytać mnie o coś, co mi się nie spodoba - powiedział Mont.- Poznaję.Shaa wydał odgłos pośredni między parsknięciem a warknię­ciem.Jedną z rzeczy, których nie cierpiał, było odgadywanie jego zamiarów, zwłaszcza wtedy, gdy odstawiał swój numer z nieprzenikliwością.- Tak, to prawda.Muszę wiedzieć coś więcej o twoich ata­kach.Mont popatrzył w dal, na drugą stronę rzeki.- Nie lubię o tym mówić.- Niemniej musisz.- Ty też nie lubisz mówić o sobie.Zróbmy zamianę.Ty zadasz mi parę pytań, ale najpierw ja wypytam ciebie.Dlaczego to ro­bisz?Fakt, dlaczego? pomyślał Shaa.Nie muszę tego tolerować; zno­szę tylko to, co sam wybiorę.Wstał.- Po namyśle, Mont, uznałem, że nie masz monopolu na przy­gody w tym mieście.- Zostań tu! - warknął Mont.W jego dłoni błysnął metal, ostre krawędzie zamigotały pomarańczowo w ostatnich promieniach słońca.Shaa wytrzeszczył oczy.- Masz możliwości, lecz nadal jesteś idiotą.- Robisz problem z paru pytań? - powiedział Mont, wyma­chując nożem.- Tego wymaga uczciwość, to wszystko.Zgoda, potrzebuję twojej pomocy, ale przecież ty też musisz chcieć cze­goś ode mnie.Moim zdaniem lepiej wiedzieć, czego.- To śmieszne - tym razem kpił na całego.- Zgodnie z takim rozumowaniem, będziesz musiał zdobyć licencję z Izby Handlo­wej, żeby móc przeprowadzić staruszkę na drugą stronę ulicy.A poza tym, co spodziewasz się zrobić tym kozikiem?- Mam zamiar uzyskać parę odpowiedzi.Shaa westchnął, a potem zagwizdał parę taktów żwawej popu­larnej melodii.Mont oklapł.Pomarańczowe refleksy sypnęły się z jego dłoni i ściemniały znikając za skrajem dachu.Ożyły po raz ostatni, gdy nóż wpadał do wody.Shaa rozłożył się wygodnie i zakończył melodyjkę ptasim trelem.Mont poruszył się po chwili.- To był cios poniżej pasa.- Dziękuję.Uznaj to za uzupełnienie edukacji - Shaa splótł ręce pod głową i jął wymachiwać nogą w powietrzu.- Muszę przyznać, że dotychczas nasze stosunki nie układały się wzoro­wo.Proponuję, żebyśmy zaczęli od początku, powodowani wza­jemną troską o nasz zdrowy rozsądek.- Od początku? - powtórzył ze zmęczeniem Mont.Naprawdę schodzę poniżej własnego poziomu, pomyślał Shaa, zniżając się do targowania z czupurnym szczeniakiem.- Skoro twoja ciekawość wydaje się głównym punktem spor­nym, odpowiem na twoje pytania, rzecz jasna w pewnych grani­cach.- Zrobisz to? Poważnie?- Tak powiedziałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •