[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piasku zaraz kazałam usypać,żeby jak najdłużej się przechowały.Skusiło mnie z borowików małych marynatę uczynić i do jutra kazałam zosta-wić, bo już dziś pózny wieczór się zrobił po tym noszeniu i czyszczeniu.14 pazdziernika144 Samam była niepewna, czy dobrze czynię, bo grzyby póki są, to są, a potemnie będzie.Ale gdyby deszcze przyszły, gruszki zmarnieją, choć mówią, że do pełnipogoda się utrzyma.Tedy dziś było zimowych gruszek zbieranie, które poleżećmogą nawet i dni parę, nim się je przyrządzać zacznie.Więcej niż trzy cetnarywyszły i już widzę, że ze wsi wezmę dziewki do obierania.Do borowików samamsię wzięła i z Madejową łatwiejszym sposobem zrobiłyśmy wszystko.Kacperek jeszcze pół worka orzechów przyniósł z tego jednego gąszczu.Kury przy cieplej pogodzie niosą się tak, żem do kupców posłała, bo jajek jestnadmiar.Dropiata kokoszka znowu jaje wielkie zniosła, które pewno dwa żółtkabędzie miało, tom dla domu z ciekawości zostawiła.15 pazdziernikaListum się namyśliła nie pisać, boć poprzedni kuzynka Matylda albo już czyta-ła, albo przeczyta, jak wróci, jeśli istotnie wyjechała.Dziewki do gruszek usiadły.Wcześnie rano Kacperek po cukier i przyprawy pojechał do Grójca i zaraz popołudniu wrócił, i zaraz się poczęły konfitury robić, a pózniej i do marynat przy-stąpię.Z kupcami się targowałam, ale jaja za niską cenę poszły, boć przy takiejpogodzie wszędzie kury się niosą.Doły na warzywa zimowe wyprzątnąć kazałam,bo tylko patrzeć, jak trzeba będzie zbiór czynić, i tak mi się widzi, że cała robotarazem na mnie spadnie.16 pazdziernikaNa wieczór oto kuzynostwo zjechali, podobno prosto z imienin pani Włodar-skiej, która Jadwiga ma na imię i piętnastego obchodzi, a do niej po drodze z War-szawy.Tedy w Głuchowie istotnie ich nie było.O Szymona kuzynka Matylda bar-dzo pytała, z jego śmierci żałość okazując, i na grób się wybiera.Bogu podzię-kowałam, że nie wcześniej się tu zjawili, bo cały dzień robota była, od którejprawie ręce odpadały, a wieczór już się zrobił spokojniejszy.Kolację narządzi-łam jak należy i nawet owo jajko z dwoma żółtkami sensację zrobiło, na twardougotowane.Kuzyn Mateusz promieniejący, pokazuje się, że o koniach to prawda,nagrodę jakąś jego konie wygrały, o biegach i gonitwach mi opowiadał.Zaraz najutro zapowiedział obejrzenie stajni, a pojutrze odjadą.Kuzynka Matylda wystą-piła podobno w wielkiej chwale, chciwiem słuchała o strojach różnych pań, bo toczłowiek wcale świata nie widzi, więc chociaż tyle tego.Ale co mną wstrząsnęło,to że podobno na owe konie grała, kto słyszał o czymś podobnym, toż to męskarzecz! Nawet się mało kłócili, może przez ten triumf kuzyn Mateusz tyle pobłaża-nia okazywał.Oszołomiona jestem opowieściami tymi jeszcze do tej pory, a wszak wcześniespać poszli.Jutrzejszy dzień przede mną, a mieć będę urwanie głowy.17 pazdziernikaMałom opanowania całkiem nie straciła.Większa połowa gruszek jeszcze zo-stała i tu mi się kuzynka Matylda wtrąciła najokropniej.Po śniadaniu wczesnym zaraz kuzyn Mateusz do stajni poleciał, a kuzynka Ma-145 tylda zaprzęgać kazała, by na ów grób Szymona jechać, ale nim powóz zajechał,do kuchni przyszła.Upodobanie dziwne jaśnie pani.I zaraz krzyk podniosła, byz reszty gruszek same konfitury suche czynić, przy których jest najwięcej roboty.A czy ja mogę trzy dziewki do jednej rzeczy zatrudnić? Uparła się, kandyzowaneowoce jej potrzebne, jakby bez nich życia nie miała, widziałam, jak okiem oce-niała, ile tego wyjdzie i aż chciwość z niej biła.Pod ambicję mnie brała, bo któżlepiej potrafi dopilnować, jak nie ja, Głuchów ledwie na połowę tego się zdobę-dzie, a zimowe gruszki najlepsze.Jej Błędów, ona rządzi.W oczy mi rzekła, żeroboty się boję.Zdenerwowałam się niemożebnie, godzinę z kuchni nie wyszłam,zlecenie spełniając, a co mnie gniewało strasznie, to że powóz przed domem cze-kał, a ona nie szła, tylko pewno pilnowała, czy jej życzenie się spełnia.Pojechałanareszcie, ale ledwo wróciła, o żurawinach zaczęła.A toż wiadomo, że z żurawi-nami najtrudniej, by się długo trzymały rzadka to rzecz, a ona swoje.Czy to jacudotwórczynią jestem? Toż owoc zimowy, zrobiwszy zwyczajnie, do Wielkanocymożna utrzymać, ale suche.? A ona swoje.Próby czynić i próby czynić.Cudchyba, żem spokój pozorny zdołała zachować.Mateusz ze stajni wrócił zadowolony, ale co mówił, nie pamiętam, bo miw uszach szumiało.Chyba coś o stanowieniu klaczy, nie moja to sprawa.Razemsię zeszli, chwalić Boga, pod wieczór dopiero, kiedym już miała robotę dobrze za-czętą, i tu kuzynka Matylda nagle mi czułość wielką okazała, jakam to ja gospo-dyni wprost nadzwyczajna.W jednej chwili jedno na drugie zamienię i wszystkoumiem.Dużo mi przyjdzie z tej pochwały, sam kłopot.Owoc gotowy mam wysłaćdo Głuchowa.Szczęście to, że tylko na jeden dzień przyjechali.%7łeby nie wiem ktoumarł, więcej wiadomości nie wyślę.18 pazdziernikaOtom się już trochę uspokoiła, bo rankiem wyjechali.Robota przy gruszkachzaczęta, swoim biegiem pójdzie.Spis muszę sobie uczynić, bo marchew, selery,pory wykopywać przyjdzie, korniszony, potem zaś kapusta, zimowe jabłka jeszczepo drodze, wszystko swoją koleją, a do tego te nieszczęsne żurawiny.Tak mi jednąwizytą roboty dodała.Wypocząwszy trochę, jutro nad tym pomyślę.19 pazdziernikaGrzyby jeszcze się sypią, choć już mniej.Dziw zgoła, że kuzynka Matyldaz nich konfitur nie zechciała robić.Ale, szczerze mówiąc, serki śmietankowe mniekorcą.20 pazdziernikaOtom sobie postanowiła, lepsze zrobię niż ona.A potem jej wyślę, niech widzi.Te wieści wszystkie rozpatruję, moda na suknie dziwaczna.Draperia trochęgorsząca mi się wydaje, ale może to być, że twarz pod kapeluszem i woalem wię-cej wdzięcznie wygląda.Nie pochwalam tych chęci, co komu pan Bóg dał, tymniech się zadowala, a nie udaje co innego.Gorset słuszny bardzo, ale owe pod-wiązki.? A komuż to potrzebne? Kwiatowe, z kokardkami? Sama myśl o czymś146 takim zgorszenie budzi.Raz bym może spojrzała dla samej ciekawości, ale proboszcza spytam, czyciekawość nie grzeszna.Widoki to muszą być dziwne.Osobliwe obyczaje w owymwielkim świecie muszą panować.Znów z drugiej strony, własne konie, własnąręką wyhodowane, z innymi się ścigające, to chyba rzecz zwykła i nie naganna?Proboszcza się spytam.21 pazdziernikaLis się próbował pod kurniki podkopać, psy go wypłoszyły i żadnej szkodynie uczynił.Ale lament drobiu pół nocy zajął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •