[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Lina.? Tak jest! odparł sierżant z energią. Zabezpieczona!Usiłował ukryć dumę z siebie, ale i tak był chyba jedynym uczestnikiem konferencjiprzynajmniej w pewnym stopniu zadowolonym.* * *Z nadzieją, że Zygmusia o tej porze już nie spotkam, zdecydowałam się pójść nakolację.Sierżant został u majora, Jacek odjechał do Warszawy, Bodzio niechętnie udałsię do domu.Wybrałam sobie smażalnię koło apteki.Nie ja jedna postanowiłam pożywić się przed snem, wszystkie stoliki na świeżympowietrzu były zajęte, a przy dwóch karmiono nawet dzieci w wieku przedszkolnym.Miejsc brakowało i kretynka podeszła do mnie.104 No niech pani popatrzy, jaki ten mój mąż jest głupi pożaliła się. Muszępoczekać na niego, usiądę tu, można? Oczywiście, proszę bardzo. I chyba zjem coś.Miał mnie zabrać na kolację.Chyba zdąży przyjść, zanim trzebabędzie zapłacić.?Wymyśliła sobie smażonego węgorza, bo nic droższego nie było, tanie potrawyodczułaby jako plamę na honorze i niezmywalną hańbę.Przyglądałam się jej bez małaz podziwem.Znałam ją od dawna.Była najgenialniejszym stomatologiem-pediatrą, jaki istniał naświecie, a równocześnie najpotężniejszą kretynka, jaką zdarzyło mi się w życiu spotkać.Jak to było możliwe, nie potrafiłam odgadnąć.Odznaczała się przy tym wielką urodą,spokojną, nie agresywną, ale promieniującą zapewne seksem, bo mężczyzni pchali siędo niej jeden przez drugiego.Przekroczonej jakiś czas temu czterdziestki nie było poniej widać, cera niczym róży kwiat, przepyszne włosy, talia jak u Scarlett O Hara, pięknenogi i cała reszta.Służyła wdziękami chętnie, bo niby dlaczego nie, z tym że nie bezracjonalnych powodów.Mąż był niedobry.Wychodząc za niego, popełniła mezalians, kupił ją od rodziny,mającej za sobą wieki wykształcenia i kultury, zubożałej, ale z herbem i tarczą, kupiłprzy tym bardzo drogo, czym się szczyciła.Bogaty był, mógł sobie pozwalać.Podobał jejsię nawet, ale łaskami obdarzała go skąpo i nie bez odszkodowania, o czym nasłuchałamsię do wypęku, ponieważ powściągliwość była jej całkowicie obca.Po każdym świadczeniu usług ten niedobry mąż musiał wracać do domu z prezentem,stanowiącym jakiś próg do przekraczania dla gachów.Gach powinien przebić męża.Jeden owszem, stanął na wysokości zadania, naszyjniczek nie byle jaki, brylanty,czternaście karatów.Za to drugi okazał się do niczego, cóż przyniósł, bransoletka, takacienka, jakby jej wcale nie było, ileż to warte, nic prawie.A udawał miłość bez granic!Trzeci wielbiciel na poziomie, od dwóch lat obsypuje ją skarbami sezamu, no, raz sięwygłupił, różowy koral, sieczka, duża i efektowna, ale to przecież nie to! Połapał sięi nadrobił to zaraz nazajutrz, szafir gwiazdzisty, otoczony brylantami, sobolowe futroteż ma od niego.I w tym wszystkim dziecięce zęby ratowała genialnie, jak to robiła, nie wiadomo, alebachory dobrowolnie pchały się jej na fotel.Sama zarabiała majątek, na jaki plaster byłyjej pieniądze męża i prezenty gachów? Podejrzewałam, że uważa je za jakiś sprawdzianwłasnej wartości.Użalała się dalej nad swoim węgorzem, do którego nie chcieli w tej smażalni podawaćwytrawnego szampana. No i sama pani widzi, do czego doszło.Muszę siedzieć tutaj, a mieliśmy jechać doMiami.Ale mój mąż, oczywiście, zmarnował pieniądze, wymyślił sobie zobowiązania105finansowe i jeszcze twierdzi, że musi pilnować interesów.A ja doskonale wiem, że toposzło na łapówki, przyznał się do dwóch miliardów, nic podobnego, wydał znaczniewięcej, bo płacił nie tylko za siebie.Pani to sobie wyobraża? Za innych! Ten prokuratorto istny Harpagon, myślałam nawet, żeby go poznać osobiście, ale mój mąż nie chce migo przedstawić.Zainteresowałam się nagle jej gadaniem do samej głębi trzewi. Ale chyba mu zwrócą? podsunęłam ostrożnie. Ach, oczywiście! Już on tego przypilnuje, ale kiedy? Nie wiem, dlaczego uparł sięprzy tej Krynicy Morskiej, ja tu nie widzę odpowiedniego towarzystwa.Pan Sewerynnawet interesujący. Jaki pan Seweryn?! Wierzchowicki.To on pośredniczy, może i rzeczywiście załatwiają tu jakiś interes.Co za człowiek, nie uwierzy pani, daje do zrozumienia, że to ja mam go zapraszać,wyobraża pani sobie? Nie on mnie, tylko ja jego.Zmieszne.Zrezygnowałam z niegood razu, chociaż może się podobać, ale jego poglądy są nie do przyjęcia.Znamy się jużkilka lat i zawsze był taki.Dawno zjadłam swojego turbota, ale gotowa byłam zamówić następnego, pęknąć,utyć pięć kilo, zapłacić za jej węgorza, byle tylko nie ruszyć się z miejsca.Niewiarygodnakretynka zwierzała się bez opamiętania. Ja nawet podejrzewam, że on część tego zatrzymuje dla siebie.Chciwe skąpiradło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]