[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przetarł oczy, jak gdyby chciał zdrapać kolorowe plamy.Jako ślepiec był bezbronny.Maszyna nie otwierała ognia.Czyżby sensory Willie też były sparaliżowane? W takim przypadku groziło im poważne niebez­pieczeństwo.Kilku ludzi przebiegło obok jego pozycji, ale nie mógł nic zro­bić.Słyszał strzały O'Connor z G12 i uderzenia kuł o ścianę.Ona również straciła wzrok.Leżeliby już martwi, gdyby druidzi nie byli bardziej zainteresowani ucieczką, niż walką.Wzrok Sama powracał z zastraszającą powolnością.Ale kiedy zaczął z wolna rozróżniać szczegóły otoczenia, prawie chciał, żeby nie mógł tego zrobić.Ciemne, szlamowate ścieki zalegały w pobliżu ciała jednego z akolitów, który upadł niedaleko otwartego kanału ściekowego.Muł w postaci kałuży poruszał się.Iskrząc oleistą smugą, zanie­czyszczony nurt rzeki zaczął przelewać się ponad gzymsem na­brzeża.Czoło potoku dosięgnęło leżącej kobiety, ale zamiast peł­zać wzdłuż i pod jej rozciągniętym ramieniem, szlam wspiął się na nią i rozlał po całym ciele.Czarny dym uniósł się z sykiem, kiedy ścieki zetknęły się z żywą tkanką i ubraniem.Sam widział kość w miejscach, gdzie bryzgi szlamu padały przed czołem głów­nego nurtu.Kiedy ciało zniknęło pod sunącym do przodu szlamem, brud­na breja zaczęła bulgotać.Tam, gdzie znajdowała się kobieta, uro­sła hałda, tryskając w górę i tworząc odrażającą, człekopodobną kolumnę.Sam przypomniał sobie magazyn w Hongkongu i potwo­ra, którego Glover tam stworzył.Wtedy toksyczny stwór ura­tował Samowi życie, chociaż w wyniku tego Glover ocalał tylko przez przypadek.Tym razem to Sam stał na drodze Glovera.Cuchnąca parodia człowieka ruszyła w jego kierunku.Podczas, gdy szlamowaty potwór rósł w siłę, ocalała garstka druidów i ich akolitów wyszła z ukrycia.Pod ochroną magicznej i ziemskiej siły, uczynili zdecydowany przełom na północnym wyjściu.Estios i Chatterjee, niezdolni do riposty wobec takiej siły raże­nia, nie zdołali ich zatrzymać.Zostawiając rannych i zabitych, druidzi uciekli.Gdy tylko nadarzyła się szansa, Estios zaczął strzelać do ucie­kających maruderów.Podniósł się z ukrycia i krzyknął do runnerów, żeby ruszyli razem z nim w pogoń.Nie czekał, aby zoba­czyć, czy wykonują jego rozkaz.Chatterjee pogalopował ile sił w nogach i O'Connor również pospieszyła, żeby dołączyć do przy­jaciół.Sam zawahał się, niepewny, czy chaotyczna pogoń w środ­ku nocy ma sens.Stracił gogle.W tym momencie potwór stanął pomiędzy nim, a północnym wyjściem.Niczym wściekła osa, automatyczny droid plunął w szlamo­waty kształt 5,56-cio milimetrowymi pociskami.Kule z dużą prędkością uderzały to w jeden, to w drugi bok potwora, nie czyniąc żadnej szkody.W połowie uformowana głowa stwora obróciła się, aby namierzyć latającego szpiega, kiedy zatoczy krąg.Willie skoncentrowała ogień obu luf na zniekształconym ra­mieniu golema.Kule uderzały w sztuczną masę, dziurawiąc koń­czynę.Lufy pracowały wytrwale, uniemożliwiając kleistej mazi zalepienie ubytków.Prawe ramię, które powoli sięgało w stronę droida, upadło na podłogę i uderzyło o twardy kamień.Seria wysokich pisków z droida mogła od biedy imitować chi­chot Willie.Sam nie zawtórował.Obserwował kałuże pozostałe z ramie­nia, które spływały do podstawy golema.Willie nie mogła tego widzieć, była skoncentrowana na amputacji następnego ramienia stwora.Druga kończyna upadła tylko po to, aby spłynąć do źródła masy.Willie odciągała uwagę potwora, nie czyniąc mu jednakżadnej znaczącej szkody.Sam pomyślał, że najrozsądniejszym posunięciem byłoby wydostanie się stąd tak szybko, jak tylko było to możliwe.Na prawym ramieniu golema zaczęło powoli tworzyć się wybrzuszenie.Regeneracja kończyny nie potrwa dłu­go, a zasoby amunicji Willie były ograniczone.Sam wypatrywał drogi za stworem, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że on wcale nie odtwarzał ramienia.Jego bark kontynuo­wał wybrzuszanie aż do momentu, kiedy uzyskał garbaty wygląd.Ogień Willie uderzył w jego szyję, ale gruby dodatek wydawał się bardziej odporny na strzały Willie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •