[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po uwolnieniu uściskał mnie z wylaniem i wziął się dozapisywania opłaconej sumy w swoim notatniku, wielkie rzeczy robiąc z pół pensa,którego opuściłem przy podliczaniu.Notatnik ten przypomniał mu snadz inne jeszcze zobowiązania.Gdy wrócił, anieobecność swoją wyjaśnił niezależnymi od siebie okolicznościami , wyjął dużyarkusz papieru złożony w kilkoro i cały pokryty długimi rzędami cyfr, staranniewykaligrafowanymi.Tylu cyfr razem nie zdarzyło mi się widzieć w żadnym szkolnymzeszycie.Były to spisy procentów i procentów od procentów, jak się okazało.Porozejrzeniu się w swych notatkach i pracowitym wyliczaniu, nakreślił weksel płatny zadwa lata, dwa miesiące i dni czternaście, który to weksel wręczył Traddlesowi,zapewniając o swej wdzięczności i wypłacalności.- Mam jednak przeczucie - mówiła pani Micawber w zamyśleniu potrząsającgłową - że rodzina moja zjawi się na pokładzie w chwili naszego odjazdu.Pan Micawber musiał też mieć przeczucia jakieś w tym względzie, lecz ich niewyjawił.- Jeśli będziesz pani pisywać do kraju - ozwała się ciotka - nie zapomnij,proszę, udzielić nam wieści o sobie.- Kochana pani - odrzekła pani Micawber - miło mi będzie myśleć, że mogąpanią interesować wieści o nas, i nie omieszkam z pewnością takowych udzielać.Ufam też, że pan Copperfield, jako stary znajomy i dobry przyjaciel, pozwoli pisywaćdo siebie od czasu do czasu tej, która go znała, zanim jeszcze bliznięta posiadłyświadomość istnienia.Odpowiedziałem, że listy jej prawdziwą sprawiać mi będą przyjemność, jeśliznajdzie sposobność przesyłania takowych.- No, sposobności, chwała Bogu, nie zabraknie - zawołał pan Micawber.-Ocean jest obecnie traktem okrętów, spotykać je będziemy na każdym kroku.Jest to -ciągnął bawiąc się monoklem - po prostu spacer, przejażdżka.Przestrzeń istnieje tylkow wyobrazni.Jakże to dziwne a jednak podobne było do niego! Wyjeżdżając z Londynu doCanterbury wyobrażał sobie, że udaje się na krańce świata, lecz gdy porzucał Angliędla Australii, przestrzeń traktował lekko, była to dlań przejażdżka, ot, po prostuniewinna wycieczka w sąsiedztwo.- W drodze - mówił - zabawimy się gawędką, a muzykalne uzdolnienia megosyna przyczynią się do ogólnej rozrywki.Pani Micawber, jeśli jej zdrowie pozwoli,zaśpiewa nam niejednokrotnie ulubioną balladę, delfiny i inne morskie stworydostarczą sposobności podziwiania ich, budząc ustawiczną ciekawość.Słowem, uwagai wyobraznia nasza tak będą zajęte, że się zdziwimy, gdy przyjdzie pora wylądowania.Mówiąc to wychylał kubki ponczu, jak gdyby nie wiem wiele już razyprzepływał tam i z powrotem ocean i posiadł nie wiem już jakie żeglarskiedoświadczenie.- Co do mnie, kochany panie Copperfield - mówiła pani Micawber - mamnadzieję, że niektórzy członkowie rodziny mojej wrócą do dawnej ojczyzny.Niemarszcz się tak, mężu, nie mówię tego o nas samych, lecz o dzieciach dzieci naszych.Pomimo całej żywotności nowych flanców, przeszczepionych na świeży grunt,niepodobna mi decydować się na ostateczne zerwanie starych więzów i gdypotomstwo nasze wzbogaci się w siły, fortunę i znaczenie, pragnęłabym widzieć jeznów tu, na Aonie macierzystej Brytanii.- Kochanie - zauważył pan Micawber - pozwolę sobie zauważyć, że mało cozawdzięczam Brytanii i nie żywię przeto dla niej podobnie przyjaznych uczuć.- Mylisz się, mój mężu - mówiła pani Micawber - gdyż odjeżdżasz na dalekie,obce brzegi, w celu wzmocnienia, nie zaś rozluznienia istniejących pomiędzy sobą aAlbionem więzów.- Więzy te do niczego mnie dotąd nie zobowiązały, a nie śpieszno mi wcalezadzierzgnąć nowe - mruknął pan Micawber.- I znów mylisz się, mój mężu - mówiła pani Micawber - nie doceniasz siłwłasnych.Więzy pomiędzy tobą a Albionem wzmogą się przez ten krok, któryśprzedsięwziął, a również zadzierzgną się i nowe.Pan Micawber słuchał zapewnień żony, siedząc rozparty w fotelu, zpodniesioną brwią, na poły zgadzając się z jej zdaniem.- Kochany panie Copperfield - mówiła pani Micawber - pragnęłabym, aby mążmój zrozumiał swe zadanie.Wydaje mi się rzeczą wielkiej wagi, by od pierwszej chwilipojął wymagania nowego położenia.Znając mnie od tak dawna, wiesz, kochany panieCopperfield, że nie mam tak zapalczywego, jak mąż mój, temperamentu.Usposobienie moje jest, że tak rzec mogę, na wskroś praktyczne.Wiem, jak dalekąprzed sobą mamy drogę, wiem, że nas czekają przeróżne trudy i niewygody.Naoczywistość tę nie zamykam dobrowolnie oczu, lecz znając zarazem mego męża,wiem, jak rozległymi rozporządza środkami, i dlatego właśnie chcę, aby zdawał sobiejasno sprawę z obecnego swego zadania.- Pozwolę sobie zauważyć, kochanie - ozwał się pan Micawber - że zdaję możesobie sprawę w zupełności.- Nie sądzę, mężu - odrzekła.- Położenie męża mego, kochany panieCopperfield, wychodzi z ram powszedniości.Mąż mój udaje się w odległe krainy ztym, by zostać tam od razu zrozumianym i ocenionym.Otóż pragnę, by się oparłstanowczo na kotwicy przyszłości, mówiąc sobie: Ziemię tę podbić muszę, zaszczyty,bogactwo, wpływowe i przodownicze stanowiska, wszystko to mi się z prawa należy.Pan Micawber spoglądał na nas tak, jak gdyby przyznał żonie najzupełniejsząsłuszność.- Pragnę, nie wiem, czy zdołam to jasno wyrazić - ciągnęła pani Micawber -pragnę, jednym słowem, by mąż mój podbił Fortunę, jak ongi Cezar podbił świat.Oto,kochany panie Copperfield, cel, zdaniem moim, godny ofiar i pracy.Chcę, aby odpierwszej chwili podróży mąż mój wsparł się na kotwicy przyszłości mówiąc: Dośćzwłoki, dość zawodów i rozczarowań, ograniczonych środków.Dobre to było nastałym lądzie, ale nie tu, wobec dziewiczej przyrody! Teraz kolej na mnie!Pan Micawber założył ręce na piersiach; decyzja malowała mu się na twarzy.- W ten to sposób - dowodziła pani Micawber - mąż mój zawładnąć zdołapołożeniem i dlatego zauważyłam, że zacieśni, nie zaś rozluzni więzy pomiędzy sobą aBrytanią, bo wiem przecie, że raz opanowawszy władzę w Australii, posiędzie też wAnglii pewne znaczenie.Kobietą tylko jestem, kochany panie Copperfield, leczniegodną byłabym siebie i papy mego, jeślibym o tym zwątpić miała.Byłoby tosłabością nie do darowania.Przekonanie o niezbitości własnych argumentów dodawało słowom paniMicawber nieznanego mi przedtem brzmienia.- I oto dlaczego - ciągnęła - pragnę, abyśmy w przyszłości wrócić mogli dorodzinnego kraju.Mąż mój - niepodobna mi nie przyznać tej ewentualności - zapiszewielką stronicę w historii i zmuszony zostanie do zrobienia czegoś i dla ojczyzny,która mu dała życie, ale nie dała odpowiedniego uzdolnieniom jego pola do działania.- Kochanie - ozwał się pan Micawber - przywiązanie twe wzrusza mnie.Wieszprzecie, jak wielkie zaufanie pokładam w twej praktyczności.Niechże się wypełni to,co się ma wypełnić! I niech mnie Nieba skarżą, jeślibym zamierzał skrzywdzić mojąojczyznę, pozbawiając ją raz na zawsze wartości nagromadzonych w mympotomstwie!- Wybornie - zadecydowała ciotka, a skłaniając się ku panu Peggotty dodała:- Piję za waszą pomyślność.Niech wam Nieba wszelkim błogosławiąpowodzeniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]