[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wobec innych Å‚atwo znalezć wymówkÄ™: Bóg nie istnieje, nie zależy mi na tym, to sÄ…sprawy dla wÄ…tÅ‚ych niewiast, i tak dalej. Najczęściej zaÅ› postÄ™pujÄ… tak jak my.StojÄ… na krawÄ™dzi: jutro porwÄ™ siÄ™ na jakiÅ›wybór.I wciąż jest to jutro , zakoÅ„czyÅ‚, znowu wzdychajÄ…c. Cóż zatem trzeba uczynić, by wydobyć siÄ™ z tego drÄ™czÄ…cego poÅ‚ożenia?.Konrad, milczÄ…c, zaczÄ…Å‚ siÄ™ przyodziewać.Potem zatrzymaÅ‚ siÄ™, popatrzyÅ‚ przyjacie-lowi w oczy: Musisz prosić Boga o Ducha.Skakanie z radoÅ›ci również od Niego zale-ży.CaÅ‚a nasza wolność polega na tym, że Go prosimy o Ducha.Prosić należy uparcie, bywiedziaÅ‚, że to dla nas ważne. A ty prosiÅ‚eÅ›? RobiÄ™ to bez ustanku. I co otrzymaÅ‚eÅ›?.Konrad znowu westchnÄ…Å‚ i wróciÅ‚ do ubierania siÄ™. Dla nas dobra jest każda chwi-la, zwÅ‚aszcza kiedy oczekujemy ulgi.Ale Bóg, oczywiÅ›cie, ma inne kryteria oceny.Dlakażdego z nas odpowiedni moment nadchodzi wtedy, gdy dojrzejemy pod wpÅ‚ywemdoÅ›wiadczeÅ„ i ciÄ…gÅ‚ych refleksji. Kiedy nadejdzie ten moment? Tylko Bóg wie.Nam pozostaje tylko czekać i miećufność.I nie ustÄ™pować.Może to jest wszystko, o co nas prosi: Zrób swoje, bym i Ja zro-biÅ‚ swoje.Robić swoje starajÄ…c siÄ™ nie zadrÄ™czać, o ile to możliwe.Musimy także akcep-tować siebie z naszymi ograniczeniami, nie ulegajÄ…c wszakże tym ograniczeniom. Dajmy sobie spokój, cóż mam ci rzec? CierpiÄ™ na tÄ™ samÄ…, co i ty chorobÄ™, jeÅ›li tociÄ™ może pocieszyć. Ależ pociecha! uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Gaddo. Do licha z tobÄ…, ale jak ci siÄ™ udajeznalezć na wszystko odpowiedz?.140 PomijajÄ…c fakt, że to coÅ› wÅ‚aÅ›nie rzekÅ‚ jest nieprawdÄ…, Å›mierć tej Sciancati pozo-staje nadal bez wyjaÅ›nienia, również dla mnie.Mam wszakże mój maÅ‚y sekrecik, któryodsÅ‚oniÄ™, jak tylko wrócÄ™. Rozumiem.Idziesz do latryny, tak?. Brawo.Widzisz, zaczynasz siÄ™ uczyć! , prychnÄ…Å‚ Å›miechem Konrad, wyÅ›lizgujÄ…c siÄ™za drzwi.¬ ¬ ¬Francuz wszedÅ‚ i otworzyÅ‚ drzwiczki.Potem powtórzyÅ‚ zwykÅ‚Ä… czynność: uniósÅ‚drewnianÄ… pokrywÄ™ i zajrzaÅ‚ w dół.Przewód ginÄ…Å‚ w gÅ‚Ä™bi, w mroku kanaÅ‚u Å›ciekowe-go.Tak jak siÄ™ spodziewaÅ‚, niczego tam już nie byÅ‚o.KtoÅ› podjÄ…Å‚ dziaÅ‚ania.Nić splÄ…ta-nego kÅ‚Ä™bka sprawy tkwiÅ‚a istotnie w Å›rodku arcybiskupstwa, jego poczÄ…tkowa intu-icja byÅ‚a sÅ‚uszna.DziÄ™ki ci, aniele stróżu.UstawiÅ‚ wszystko na miejscu, podkasaÅ‚ habiti przykucnÄ…Å‚.Ale odechciaÅ‚o mu siÄ™.OpuÅ›ciÅ‚ habit i wróciÅ‚ do Gadda. No, udaÅ‚o siÄ™?. Idz do diabÅ‚a!. Tam, gdzie mówi dobranoc, mam nadzieje!. Hej, rzekÅ‚ Konrad, wskazujÄ…c palcem gÅ‚owÄ™ przyjaciela. OdrastajÄ… ci wÅ‚osy!PowinieneÅ›.poczekaj, poczekaj, niech no spojrzÄ™! Ach! To dlatego je zgoliÅ‚eÅ›, że ci wy-padajÄ…! Popatrz, popatrz, jaka Å›liczna Å‚ysinka.GdybyÅ› siÄ™ ubraÅ‚ inaczej, wyglÄ…daÅ‚byÅ› ni-czym piwowar. Ty i twoi antenaci, francuski psie! Tego też ci zazdroÅ›ciÅ‚em, kiedy ciÄ™ znowu spo-tkaÅ‚em.A co ty robisz? Czy coÅ› stosujesz? Powiedz, czy znasz jakiÅ› sposób na wypada-nie wÅ‚osów?. Hmm, sposób by siÄ™ znalazÅ‚..Gaddo, wielce zaintrygowany, przysunÄ…Å‚ siÄ™: Powiedz mi! No, szybciej, pÅ‚onÄ™ z cie-kawoÅ›ci!. I po cóż mnichowi sposób na wypadanie wÅ‚osów, skoro potem i tak musi sobiewygolić tonsurÄ™?. Wiesz, jak to okropnie wyglÄ…da, z tonsurÄ… z tyÅ‚u i Å‚ysinÄ… z przodu!. Hmm.zgoda.A wiÄ™c posÅ‚uchaj: podczas peÅ‚ni księżyca musisz siÄ™ rozdziać donaga i...i?.pójść opowiedzieć o swoim zmartwieniu arcybiskupowi! , Å›miaÅ‚ siÄ™ Konrad. A niechże ciÄ™! zawoÅ‚aÅ‚ rozczarowany Gaddo. Prawie ci uwierzyÅ‚em!. Och, przyjacielu , rzekÅ‚ Konrad, klepnÄ…wszy go zdrowo w kark, wypadanie twoichwÅ‚osów może zatrzymać tylko podÅ‚oga!.141 PodÅ‚oga?. Jasne.Jak już spadnÄ… na podÅ‚ogÄ™, nie ruszÄ… siÄ™ nigdzie!.Gaddo wzniósÅ‚ oczy ku niebu: ZwiÄ™ty Jerzy, uchroÅ„ nas od dowcipu księży!. SÅ‚usznieÅ› rzekÅ‚, mój drogi, Pózne powoÅ‚anie i nasza żoÅ‚nierska przeszÅ‚ość obu nasuchroniÅ‚y od kurialnej przylepnoÅ›ci i od tÄ™poty.Oby Bóg zachowaÅ‚ nas Å›wieckimi z du-cha!. Amen!. Amen.XXI.KoÅ„czÄ…cy siÄ™ listopad rozsiewaÅ‚ wszÄ™dzie znaki upartej jesieni, która ani myÅ›laÅ‚austÄ…pić zimie.Zlady konfliktu miedzy dwiema porami roku widniaÅ‚y na ogoÅ‚oconych napoÅ‚y drzewach, poczerniaÅ‚ych chmurach, pożółkÅ‚ych i zmatowiaÅ‚ych górach.Lodowatywiatr zawodziÅ‚ rozrzucajÄ…c bezÅ‚adne stosy zeschniÄ™tych i pomarszczonych liÅ›ci.Gaddo i Konrad, okutani w pÅ‚aszcze, puÅ›cili konie drobnym truchtem i jechali mil-czÄ…c.Ranek byÅ‚ tak szary, że zdawaÅ‚ siÄ™ póznym popoÅ‚udniem, smutnym tak, jak potrafibyć smutna równina pizaÅ„ska, kiedy tak postanowi.ZwierzÄ™ta pruÅ‚y chÅ‚odne powietrze, zmierzajÄ…c w kierunku zamku Ripafratta nie-Å›wiadome tego, że tam rozegra siÄ™ ostatni akt tej opowieÅ›ci.Och, nie znaczy to, by konie robiÅ‚y sobie wiele z katarów, zabójstw, gwelfów i gibe-linów.NiosÅ‚yby na grzbiecie z tÄ… samÄ… cierpliwoÅ›ciÄ… zwyciężonych co zwyciÄ™zców, he-retyków co prawowiernych, w czas wojny czy w czas handlu.GalopowaÅ‚yby też, aż byim serce pÄ™kÅ‚o, jeÅ›li by tylko rycerz, obojÄ™tnie jaki, zażądaÅ‚ tego od nich.GalopowaÅ‚ybyz wiernoÅ›ciÄ… nie zadajÄ…cÄ… pytaÅ„, jakiej sam Bóg nie zdoÅ‚aÅ‚ sobie zapewnić ze stronyludzi.Tak rozmyÅ›laÅ‚ Konrad, jadÄ…c.I dziwiÅ‚ siÄ™, że tak myÅ›li.Prawie irytowaÅ‚a go Å›wiado-mość, że każda okazja kierowaÅ‚a jego umysÅ‚ w nieodmiennym kierunku: do jego burz-liwego zwiÄ…zku z boskoÅ›ciÄ….Wreszcie Gaddo przywoÅ‚aÅ‚ go do rzeczywistoÅ›ci: Po co tam jedziemy? , zapytaÅ‚. MyÅ›laÅ‚em, że już ci to powiedziaÅ‚em. Owszem, lecz gdy to sobie przemyÅ›laÅ‚em, nie jestem już tak pewien sÅ‚usznoÅ›ci tejdecyzji!. O, Å›wiÄ™ty Joachimie! PosÅ‚uchajże mnie uważnie, kapuÅ›ciana gÅ‚owo! Przebywam tujuż prawie miesiÄ…c i do niczego nie doszedÅ‚em.Co mam wÅ‚aÅ›ciwie w garÅ›ci? Nic.Dodzisiaj nie mam nic pewnego.OdkryÅ‚em pewien Å›lad, coÅ› w Å›rodku siedziby arcybisku-piej, lecz to prowadzi donikÄ…d. I dopiero teraz mówisz mi o tym? O co chodzi?. Nie powiedziaÅ‚em ci wczeÅ›niej, bo wydaje mi siÄ™, że dosyć siÄ™ już skompromito-waÅ‚em.KtoÅ› umieÅ›ciÅ‚ pewnÄ… rzecz w goÅ‚Ä™bniku.A potem wrzuciÅ‚ jÄ… do latryny.Ach, niekaż mi pleść trzy po trzy, proszÄ™ ciÄ™.Nic z tego nie rozumiem.143 Po raz pierwszy jesteÅ› wobec mnie tak tajemniczy. Jaki tam tajemniczy! Gdy wrócimy do arcybiskupstwa zaprowadzÄ™ ciÄ™ do goÅ‚Ä™b-nika i pokażę ci.Zadowolony?. Wobec tego po co jedziemy do Ripafratta? , nalegaÅ‚ Gaddo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]