[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zawszechciałam.Zupełnie znienacka poczułam ukłucie tęsknoty za spalonym sąsiedztwem,przypominające niemal fizyczny ból.Wtedy gdy tak bardzo chciałam się stamtądwyrwać, spodziewałam się zakładałam że się zmieni, lecz że będzie trwać.Teraz, kiedy przestało istnieć, chwilami nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić, copocznę i jak przeżyję bez niego. Zdrzemnijcie się trochę zwróciłam się do obojga. Jestem zbyt pod-kręcona, żeby teraz spać.Obejmę wartę pierwsza. Najpierw powinniśmy nazbierać więcej chrustu powiedział Harry.Ogień już przygasa. Niech się wypali zadecydowałam. W nocy by nas zdradził, w dodatkusami gorzej widzielibyśmy okolicę.Każdy obcy zauważyłby nas o wiele prędzejniż my jego. No to siedzimy po ciemku oznajmił tonem niechętnej zgody. Bioręwartę po tobie dodał już na leżąco, podciągając śpiwór i układając poduszkęz reszty swoich rzeczy.Następnie machinalnie ściągnął z ręki zegarek i podał mi. Dostałem go od mamy powiedział. Możesz być pewny, że nic mu się nie stanie zapewniłam.Kiwnął głową. Uważaj dorzucił jeszcze i zamknął oczy.Założyłam zegarek, obciągnęłam rękaw tak, żeby przez przypadek nie możnabyło dostrzec światełka tarczy, po czym rozsiadłam się oparta wygodnie o stokpagórka i wzięłam się do robienia szybkich notatek.Wykorzystując ostatki natu-ralnego światła, mogłam jednocześnie pisać i pilnować naszego biwaku.Zahra obserwowała mnie jakiś czas, w końcu dotknęła mojej ręki. Naucz mnie poprosiła szeptem.Spojrzałam na nią, nie rozumiejąc. Naucz mnie czytać i pisać.Zdziwiłam się, a przecież na dobrą sprawę nie powinnam.Skąd, wiodąc takieżycie, miała wziąć czas i pieniądze na szkołę? Potem, gdy kupił ją Richard Moss,jej zawistne współ-żony też nie kwapiły się, aby ją czegokolwiek nauczyć.153 Czemu nigdy nie przyszłaś do naszej sąsiedzkiej szkółki? spytałam.Zorganizowalibyśmy ci specjalne lekcje. Richard mi nie pozwalał.Mówił, że jak dla niego umiem już dość.Jęknęłam. Nauczę cię.Jak chcesz, możemy zacząć od rana. Jasne.Obdarzywszy mnie niewyraznym uśmiechem, zajęła się rozkładaniem śpiwo-ra i porządkowaniem tych paru rzeczy, które trzymała upakowane w mojej zna-leznej poszewce.Następnie wślizgnęła się do śpiwora i umościła na boku, tak bymóc mnie widzieć. Kto by pomyślał, że cię kiedyś polubię wyznała. Córcia pastora,wszędzie jej pełno, stale pouczająca wszystkich, co mają robić, bez przerwy wty-kająca wścibski nos w nie swoje sprawy.A jednak równiacha z ciebie.Moje początkowe zdumienie prędko przeszło w wesołość. Z ciebie też odparłam. Ty też mnie nie znosiłaś? tym razem ona się zdziwiła. Co chcesz? Byłaś najładniejszą dziewczyną w sąsiedztwie.Nie przepada-łam za tobą.Pamiętasz, jak parę lat temu, kiedy uczyłam się zdejmować skórkii oporządzać króliki, wyczyniałaś, co tylko mogłaś, żebym się porzygała? A po cholerę chciałaś się tego uczyć? Krew, flaki i robaki.Pomyślałamsobie wtedy: Patrzcie, ta znów wścibia nos, gdzie nie powinna.Dobra, chce, toniech ma! Musiałam się przekonać, czy będę do tego zdolna, czy potrafię oporządzićmartwe stworzenie: czy je pokroję, a potem ściągnę i wyprawię skórę.Chciałamsię nauczyć, jak to robić, i dowiedzieć się, czy w ogóle dam radę i się nie rozcho-ruję. Po co? Bo przewidywałam, że kiedyś może mi się to przydać.To kiedyś właśnienadeszło.Z tego samego powodu zebrałam i spakowałam mój ratunkowy plecak,i trzymałam go tam, skąd w każdej chwili mogłam szybko wyciągnąć. No właśnie, zastanawiałam się, jakim cudem zdołałaś tyle wynieść z domu.A ja myślałam, że może znalazłaś to wszystko za drugim razem, kiedy wróciłaś.Okazuje się, że byłaś przygotowana na nieszczęście.Przeczuwałaś, co się święci. Nie pokręciłam głową, przypominając sobie, co się stało. Czegośtakiego nikt nie mógł przewidzieć.Ale.przypuszczałam, że pewnego dnia wy-darzy się coś złego.Nie wiedziałam kiedy ani co.Wszystko się przecież pogarsza-ło: klimat, gospodarka; rosła przestępczość, i narkomania sama dobrze wiesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]