[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Problemem podstawowym było to, iż choć roz-poznałem, gdzie znajduje się cel, przy stole siedziały bowiem prawie same adeptkiLewej Ręki, a ich reakcja na nasze pojawienie się potwierdziła moją ocenę, niebyłem w stanie zidentyfikować samego celu.Tylko jedna z nich wiedziała, poco przybyliśmy  nie mogła nie wiedzieć, widząc Alierę  dla reszty stano-wiliśmy jedynie zagrożenie.Mogłem pozabijać wszystkich poza nią i tu właśnie123 tkwił problem  nie mogłem zaatakować, nie wiedząc, kogo muszę oszczędzić,a wszystkie adeptki zdążyły już zerwać się na równe nogi i atakowały nas magią.A ja byłem jak sparaliżowany.Aliera nie miała takiego problemu  Pathfinder musiał jakoś przekazać jej,o którą konkretnie adeptkę chodzi, ledwie ją zobaczyła, bo zaatakowała natych-miast.Tylko zapomniała mnie poinformować o tym drobnym szczególe.Wymi-nęła mnie, biorąc szeroki zamach.dostrzegłem kolejny gest mogący oznaczaćmagiczny atak skierowany przeciwko mnie i przechwyciłem go Spellbreakerem.Aliera trzymała przed sobą wyciągniętą lewą rękę, a z jej otwartej dłoni ema-nowało słabe światło pochłaniające różnobarwne promienie bijące z wielu stron.Były widoczne dopiero na ostatnim odcinku  gdzieś tak na stopę przed dłonią.Zamach zakończyła cięciem  ostrze zetknęło się z ciałem adeptki o kręconych,brązowych włosach, która mogłaby być nawet ładna, gdyby nie wyraz twarzyi rozrąbane czoło.Przeturlałem się po podłodze, by trudniej było mnie trafić, i wrzasnąłem: Która to, do cholery!?Musiała mnie usłyszeć mimo panującego zgiełku  dokończyła cięcie, zdej-mując głowę z ramion kolejnej adeptce i lewą ręką wskazała na inną.Nie znałemjej, tym lepiej.By wskazać mi cel, Aliera przestała blokować magiczne ataki;coś ją trafiło, gdyż zachwiała się, a Pathfinder rozbłysnął jaskrawą zielenią, alew następnej sekundzie przygasł, a Aliera, znów lewą ręką blokując magię, siałaspustoszenie.Widząc inną adeptkę zachodzącą ją od tyłu, cisnąłem trzy shurikeny.Problemz atakiem magicznym polega na tym, że dopóki nie zostanie się trafionym, niewiadomo, co adept próbuje człowiekowi zrobić.Ta adeptka doskonale wiedziała,co ją trafiło  jedna gwiazda wbiła się jej w czoło, druga rozcięła szyję.Musiałatak się skupić na tym, co chciała zrobić Alierze, że osłabiła albo wręcz zniosławłasną magię obronną.Jakkolwiek by postąpiła, z walki wyłączyłem ją skutecz-nie.Loiosh na samym początku wzbił się w powietrze i latając nad głowami adep-tek i nie tylko, atakował, kogo uznał za stosowne, zmuszając swe ofiary albo doenergicznego odganiania go, albo do natychmiastowego uzdrawiania ran po jegozębach i neutralizowania trucizny.Cwaniak atakował zawsze twarz, czyli najczul-szy punkt u każdego człowieka i Dragaerianina.Ruszyłem ku wskazanej przez Alierę adeptce  należało ją złapać, ogłuszyćw razie potrzeby i dać Alierze możliwość teleportowania nas wszystkich do zam-ku oraz założenia blokady na magię śledzącą.Adeptka okazała się szybsza.Dzieliło nas może pięć stóp, gdy zniknęła.Równocześnie coś trafiło mniez prawej, nie osłoniętej przez Spellbreakera strony  odkryłem, że nie mogę sięruszyć.Ponieważ zostałem trafiony w ruchu, o utrzymaniu jakiejkolwiek równo-124 wagi nawet mowy być nie mogło, więc zwaliłem się jak kłoda na podłogę, aż siękurz podniósł.Znieruchomiałem na plecach w pozycji umożliwiającej mi zoba-czenie Aliery, targanej najwyrazniej mieszanymi uczuciami  nie wiedziała, czymi pomóc, czy wyśledzić i złapać adeptkę. Nic mi nie jest  zełgałem. Złap tę dziwkę i schowaj ją gdzieś.Aliera zniknęła i zostałem sam.Na dodatek sparaliżowany tak dokładnie, żenie byłem w stanie nawet oczyma poruszyć, co mnie zresztą wybitnie wkurzało.Kątem oka dostrzegłem adeptkę wskazującą w moim kierunku i przygotowałbymsię na śmierć, gdybym wiedział, jak to się robi.Okazało się, że byłby to przedwczesny pośpiech  nie zdążyła zrobić tego,co sobie zaplanowała, bo skrzydlaty gad rąbnął ją z boku w głowę.Usłyszałemwściekły okrzyk i adeptka zniknęła mi z pola widzenia. Loiosh, przestań i wynoś się stąd natychmiast. Ani mi się śni, szefie.Znów zobaczyłem adeptkę  była wściekłą, ale mną się zupełnie nie intere-sowała.Próbowała wyciągniętą ręką wycelować w Loiosha, którego nie widzia-łem, ale łatwo było poznać z jej gwałtownych ruchów, że trafienie zwijającegosię w unikach i wykorzystującego osłony terenowe jherega nie jest rzeczą łatwą,o czym właśnie miała okazję się przekonać.Nie byłem w stanie zrobić nic pożytecznego.Przez moment zastanawiałemsię, czy nie wezwać Kragara, ale nim zdążyłby tu przybyć, i tak byłoby za póz-no.O czarach też nie było co marzyć, bo rzucenie jakiegoś sensownego takżetrwałoby zbyt długo.Zacząłbym kląć, ale tego też nie mogłem zrobić.Z powodu bezsilności byłemwściekły jak nigdy w życiu.Nie dlatego, że zamierzają mnie zabić, ale dlatego,że leżę jak kłoda, nie mogąc w żadne sposób pomóc Loioshowi, którego ladamoment ktoś zamieni w spalone szczątki.Odruchowo nabrałem energii z Kuli, alemój umysł mimo rozpaczliwych wysiłków i olbrzymiej, uzyskanej z Kuli energiinie był w stanie rozerwać magicznych więzów.Po prostu nie byłem tak dobrymmagiem jak ta, czy ten, który mnie trafił.Gdyby tylko Aliera tu była.Gdybytu była, żadne z nich nie zdołałoby jej nic zrobić, podobnie jak w czasie walki.A gdyby okazali się na tyle głupi i spróbowali, zmieniłaby ich w chaos.Zaraz!Myśl o zamianie w chaos otworzyła jakąś klapkę w mojej pamięci  dziedzi-czenie genetyczne i reinkarnacja.linia e Kieron.a ja byłem bratem Aliery!I nagle wiedziałem, co mogę zrobić, choć nie miałem pojęcia jak.Tyle żew tym momencie w niczym mi to nie przeszkadzało i nic mnie to nie obchodziło.Cały świat mógł przy okazji szlag trafić, a cała planeta zmienić się w chaos miałem to gdzieś.Jedyne, co się dla mnie liczyło, to adeptka próbująca upiecLoiosha.A potem mnie.125 Słyszałem potem, że ci, którzy to widzieli, dostrzegli smugę czegoś, co opi-sywali jako bezkształtny i bezbarwny ogień, która wystrzeliła ze mnie i trafiław adeptkę, tak zajętą celowaniem w Loiosha, że nie miała pojęcia, co ją czeka.Poczułem się nagle wyssany z energii, nienawiści, złości i wszystkiego.I zoba-czyłem, jak adeptka zapada się w sobie i rozpływa w wirującą masę złożoną zewszystkich znanych i całego mnóstwa nie znanych mi kolorów.Usłyszałem krzyki, które nic dla mnie nie znaczyły.I stwierdziłem, że znówmogę się ruszać  przekonało mnie o tym bolesne zetknięcie się głowy z deskamipodłogi.Okazało się bowiem, że cały czas miałem ją uniesioną, choć nie zdawa-łem sobie z tego zupełnie sprawy.Spróbowałem się rozejrzeć, lecz nie miałem sił,by to zrobić.Moją uwagę zwrócił czyjś nie bardzo sensowny okrzyk: To się rozlewa!I usłyszałem rozpaczliwy głos Loiosha: Szefie, wstawaj! Co.? Pózniej Loiosh! Nie będzie żadnego pózniej, jeśli nie ruszysz dupy i to natychmiast! To płyniew twoją stronę! Co płynie? To, czym w nią cisnąłeś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •