[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Doktorze, dlaczego nie uznać, że walczymy z pozaziemską istotą inteligentną? Co innego tomoże być?- Człowiek - mutant z wrodzonymi lub nabytymi zdolnościami umysłowymi, o których nawetnam się nie śniło.- Naprawdę pan w to wierzy?- Nie, podobnie jak w jedyną inną możliwość, że to demon albo jakiś inny diabeł.Niezacieśniałbym jednak pola widzenia.Dopóki nie przekonam się na pewno, albo dopóki nieprzegram mam zamiar nazywać go wrogiem.Nie martwmy się o nomenklaturę, panno Talley.Itak mamy czym się martwić.Po pierwsze i najważniejsze - czy istnieją jakiekolwiek szansę?Oczywiście, mogę się mylić sądząc, że wróg trzyma mnie - raczej nas - zapuszkowanych tutajdopóki nie pójdę spać.- Ma pan jakieś pomysły?Powiedział jej, że zranienie zwierzęcia kontrolowanego przez wroga może dać im czas naucieczkę.- Ale to nie takie proste zranić dużego osobnika z dubeltówki, tak żeby nie zaatakował i niezdołał się zabić.Należałoby złamać mu nogę, żeby go unieruchomić.- Nie ma pan karabinu?- Za mały kaliber.Jest ciągle w furgonetce.Nie warto ryzykować, żeby go przynieść.Byłby wsam raz, gdybym miał długie naboje karabinowe.Mam tylko krótkie.Zamierzałem wprawiać sięw strzelaniu do celu.Mam też pistolet, ale nie jestem aż tak dobrym strzelcem, żebym ryzykowałstrzelanie z niego do szarżującego zwierzęcia.Myślę, że "to" zdało sobie sprawę, na co sięnaraża, jeśli żywiciel zostanie ranny.Dlatego woli posługiwać się ptakami.Nawet, gdybym zraniłktóregoś śrutem w powietrzu, to sam upadek go zabije.O Boże! ale jestem śpiący.- Czy mogę panu jakoś pomóc?- Proszę tylko mówić, albo słuchać.Przy okazji, prowadzę głodówkę, żeby nie zasnąć, ale niepowinno to pani powstrzymywać przed zjedzeniem czegoś.Lodówka nie działa od wczoraj, alejest dużo konserw.Kawa była gotowa.Nalała dwie filiżanki i zaniosła je do stołu.- Dziękuję, nie jestem jeszcze głodna, ale może powinnam przygotować dwa - trzy dodatkowedzbanki kawy?- Jak pani sobie życzy, ale po co?- Jeśli udało mu się odciąć elektryczność może poradzi sobie i z gazem.A pan nie chciałby chybazostać bez kawy, nawet gdybyśmy oboje mieli pić ją zimną?- Chyba nie da rady.Potrzebny byłby ludzki żywiciel.Trzeba użyć śrubokrętu, żeby zakręcićzawór na zbiorniku z butanem.W każdym razie nic na tym nie stracimy, jeśli pani przygotujekawę na zapas.Postawiła znów wodę na piecyku, podeszła do stołu i usiadła naprzeciw Stauntona. - Co z zaopatrzeniem w wodę?.Będzie w stanie odciąć dopływ? Dla pewności napełnię kilkawiader.- To chyba niepotrzebne.Wyjaśnił jak działa wodociąg.- Dość łatwo może uszkodzić pompę, która dostarcza wodę do zbiornika na dachu, ale samzbiornik jest ciężki i masywny.Powinien być napełniony do połowy.To więcej, niż nampotrzeba.Mieści się w nim dwieście galonów.Wypił łyk kawy.- Ta rozmowa o wodzie przypomniała mi o czymś.Zimna kąpiel i zmiana ubrania powinna mipomóc.Nie pomyślałem o tym rano.- Dobra myśl.Zrobię sobie coś do jedzenia, gdy pan będzie na górze.Chyba pan jest bardzogłodny.Nie będzie pan musiał patrzeć, jak będę jadła.- Zwietnie, ale proszę robić obchód okien co jakiś czas i zawołać mnie jeśli pani coś zobaczy.Zabiorę szlafrok do łazienki, więc będę mógł zaraz zejść.A teraz sam zobaczę.Miał zamiar wstać, ale panna Talley, jak w szkole, kazała mu siedzieć spokojnie po czym samaprzeszła się do okien.Złożyła meldunek, że nic nowego nie zaszło, poza tym, że myszołowywróciły na ścierwo jelenia.%7ładen z nich nie wybrał byka.Jeleń był dojrzalszy i bardziej imsmakował.Staunton pokiwał głową.- Nie sądzę, żeby coś się miało zdarzyć.To gra na przetrzymanie, dopóki któreś z nas niespróbuje stąd wyjść.Nie próbował dostać się do domu, a gdyby mu na tym zależało, dawno by tozrobił.Każde większe zwierzę z łatwością wyłamie drzwi, o ile wcześniej się go nie zastrzeli.- Albo człowiek.Dziwi mnie, że nie wysłał żadnego przeciw panu.- Nie było powodu.Chyba, żeby chciał mnie zabić, a wyraznie tego nie chce, dokąd tu siedzę.Nawet chciałbym, żeby kogoś nasłał.Przestrzelić nogę szarżującego byka nie zabijając go przytym, to niebezpieczna impreza.Z człowiekiem poszłoby łatwiej.- Skąd pan wie, doktorze, że nie jestem wrogiem? Bez trudu może mnie pan postrzelić w nogę.Roześmiał się.- Nawet o tym nie pomyślałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •