[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- By Jove! Nie mamy tutaj co robiæ - zdecydowa³ Australijczyk.- Widowisko nie w moim guœcie.ChodŸcie, chlopaki, nie przeszkadzajmy m³odej parze - zagwizda³ fa³szywie pierwsze takty weselnego marsza Mendelssohna Bartholdyego.- Przeœpimy siê pod go³ym niebem.A ty, Joe, odœpiewaj natychmiast hymn numer dziewiêæset szeœædziesi¹t siedem, zaczynaj¹cy siê od s³ów: „Dodaj mi si³, o Panie!”Nastêpnego dnia, gdy szykowali siê do opuszczenia kam pongu, wyszed³ im na spotkanie wysoki kacyk z medalem Wilhelminy.Na widok zawstydzonego i niepewnego siebie Alcocka zachichota³ i zwróci³ siê do Shannona w mieszanym angielsko-malajskim jêzyku, u¿ytym specjalnie na czeœæ goœci, w których krajowiec bez trudu domyœli³ siê Bia³ych:- Kobieta, ona mówiæ, twój kolega za ma³o zjeœæ gruszek mi³oœci.ROZDZIA£ XXIIWioska, do której dostali siê w cztery dni po mi³osnych doœwiadczeniach gor¹cokrwistego Alcocka, le¿a³a nad samym wybrze¿em, oddalona od Oosthaven zaledwie o kilka kilometrów i, jak przypuszczali Peter z Alanem, mog³a byæ w³aœnie tym miejscem, którego poszukiwali.Podsuwali siê do niej nad wyraz ostro¿nie, ostrze¿ono ich bowiem przed Japoñczykami.Mimo, ¿e wysoki i goœcinny kacyk z poprzednicgo kam pongu dok³adnie pouczy³ ich przed odejœciem co do kierunku i wygl¹du wioski, ³atwo siê mogli pomyliæ.Rzecz zaœ by³a zasadniczej wagi, jako ¿e w³aœnie stamtad, zdaniem goœcinnego kacyka, mo¿na spróbowaæ przeprawy przez cieœninê Sunda na Jawê.Ostateczna decyzja porzucenia myœli poszukiwania partyzantów w górach centralnej Sumatry i przeniesienia siê na Jawê powziêta zosta³a pod wp³ywem McNeilla, który twierdzi³ uparcie, ¿e przy odrobinie szczêœcia mo¿na nie tylko przedostaæ sie na Jawê, ale równie¿ kolejnymi „skokami” na nastêpne wyspy archipelagu, Bali, Lombok, Sambawa, Flores i Timor, ci¹gn¹ce siê na wschód a¿ ku pó³nocno-zachodnim wybrze¿om Australii.- A stamt¹d - doda³ z zachwytem Tannrr - jeszcze jeden skoczek i jesteœmy w Darwin! By Jove, ale¿ siê Eileen ucieszy, gdy mnie zobaczy! A Eve i Jack poszalej¹ z radoœci.Alan, masz stuprocentow¹ racjê.Zostawmy zakichan¹ Sumatrê, walmy na Jawê.I tak przecie¿ nie wypada wracaæ, skoro mamy przed nosem morze i cieœninê.- To s¹ pobo¿ne ¿yczenia z gatunku mod³ów Alcocka - gasi³ ich zapa³ Peler, nie oponowa³ jednak przeciw projektowi.I on wola³ ryzykowaæ mozolne i niebezpieczne przepychanie siê ku Australii ni¿ ja³owe poszukiwanie partyzantów na Sumatrze i pozostawanie z nimi do koñca wojny.W razie dotarcia do Australii gryz¹ca niepewnoœæ o „Niheriê” i los Betty zosta³aby wreszcie zlikwidowane raz na zawsze.- Jawa.hm, Jawa - zastanawia³ siê McNeill.- Wyspa jest okupowana, to ju¿ wiemy, ale.— nie dokoñczy³ zdania.- Tak, Alan? - zachêca³ Shannon.- Nic specjalnego, tak sobie rozmyœla³em.Mia³em kiedyœ na Jawie znajomych.Gdyby siê uda³o ich odszukaæ.No, zobaczymy.Na Sumatrze te¿ mia³em znajomych i nie mog³em siê z nimi porozumieæ.W takich warunkach by³oby to szukanie ig³y w stogu siana.Zreszt¹ jeszcze jesteœmy na Sumatrze i mo¿e nigdy sie z niej nie wydostaniemy.Przystanêli na skraju g¹szczu i starym zwyczajem badali wzrokiem kam pong na morskim wybrze¿u.Niespodziewanie, gdy Peter zamierza³ ruszyæ na rozpoznanie, jako zwiadowca ofiarowa³ siê Alcock.Propozycja by³a tak niezwyk³a, ¿e koledzy spojrzeli na niego ze zdumieniem, ale po krótkiej naradzie wyrazili zgodê.- Ostatecznie i on powinien kiedyœ coœ zdzia³aæ, poza uwodzeniem tutejszych piêknoœci - oœwiadczy³ z.przekonaniem Tanner.- Nie mo¿emy stale prowadziæ go za r¹czkê jak smarkacza.Zreszt¹, o ile wiemy, powinna to byæ w³aœciwa wioska.Jazda, Joe, pomódl siê za nasze dusze, pamiêtaj o ogniach piekielnych i wracaj prêdko.Alcock podskoczy³ do przodu i drobnym kroczkiem ruszy³ ku wiosce.Reszta cofnê³a siê i zapad³a w krzewach.McNeill usiad³ wygodnie na ziemi i uœmiechn¹³ siê zagadkowo.- Czy widzieliœcie, jak mu siê koszulka wydyma³a na piersi? - spyta³.- Nie - odpowiedzia³ Shannon.- Co on tam chowa? Orzechy, owoce czy ksi¹¿kê do nabo¿eñstwa?Alan parskn¹³ g³oœnym œmiechem, by³ bardzo rozbawiony.- Gruszki mi³osne! Widzia³em, jak zrywa³ je ukradkiem po drodze.Tanner chwyci³ siê za g³owê.- By Jove! Ze wstrêtnej poczwarki wyfruwa stuprocentowy motyl! Nasz pobo¿ny brat przemienia siê w Adonisa, Don Juana, Apollina, Rasputina i byka rozp³odowca!- Still waters run deep [100] - zacytowa³ McNeill znane przys³owie.W pó³ godziny póŸniej zdumiene ich podwoi³o s!ê i zmieni³o w prawdziwe os³upienie.Joseph Alcock, z dumnie wypiêt¹ piersi¹, przyg³adzaj¹c co chwila ¿ó³taw¹ czuprynê, powróci³ do kryjówki, prowadz¹c ze sob¹ m³od¹, najwy¿ej osiemnastoletni¹ dziewczynê.By³a przystojna, nieledwie piêkna, przybrana w czarne, jedwabne spodnie, koronkowe baju i kolorowo wyszywan¹ bluzkê.Mia³a ciemm¹ cerê, nieco skoœne oczy, krucze w³osy opadaj¹ce na ramiona i przewi¹zane bia³¹ tasiemk¹.- By Jove! Sk¹d on to cudo wytrzasn¹³?- Trochê krwi malajskiej, sporo chiñskiej, i odrobina hinduskiej - oceni³ b³yskawicznie Alan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]