[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trwali tak przez - jak im się wydawało - długi czas, a Dor nie zamieniłby tej chwili na inną pomimo ich wspólnej rozpaczy.Przeży­wane razem troski wzmacniały więź między nimi, sprawiały, że ich miłość stawała się głębsza i gorętsza.Nie wiedział, co się zdarzy w następnych dniach, ale czuł, że owe emocjonalne doświadczenia bardzo go zmieniły.Skończył się dla niego czas niedojrzałości.Gdzieś daleko zaczął się tumult.Odgłosy te zelektryzowały ich.Czyżby? Wpadł Grundy.Podziałało! - krzyknął.- Zaczęło rosnąć! Jak tylko położy­łem ziarno w polu magicznym, pękła łupinka.Musiałaś je pobudzić w tej odrobinie magii, jaką miały włosy z ogona Arnolda.Musiałem je wyrzucić z jego stajennej przegrody.Działa! - krzyknęła radośnie.- Zawsze wiedziałam, że tak będzie!Tak na wszelki wypadek powiedziałem centaurowi, gdzie jesteśmy - ciągnął podekscytowany golem.- Ten wikłacz rozwali jego zagrodę.Jak się przedostanie przez te wszystkie pozamykane drzwi? - zmartwiła się.Nastrój dziewczyny zmienił się od radości do zwąt­pienia.- On sam nie może czarować, a nie ma przy nim nikogo.Pomyślałem o tym, laluniu - powiedział golem.- Powęszy­łem trochę.Nie przedostanie się przez te pozamykane drzwi, ale może się wydostać przez rozwaloną przez Smasha główną bramę, bo jeszcze jej nie naprawili.A przy ścianie zamku jest niewielki rów, zaś cele przylegają do tej ściany.Chyba że zewnętrzna ściana prze­wyższa grubością zasięg magicznego pola.A jeżeli przewyższa? - ponagliła go, niepewna, czy piszczeć z rozpaczy, czy z radości.Jestem pewien, że nie - odparł Grundy.- Nie ma więcej niż sześć waszych kroków, a pole centaura sięga ze dwa razy dalej.Szyb­ko się przekonamy, bo wkrótce tu będzie.Zgiełk trwał.Mam nadzieję, że Arnold nie zostanie zraniony - odezwał się Dor.- Król Oary zabrał nam również uzdrawiający eliksir.Chyba go wrzucił do wychodka - powiedział Grundy.- Uzdrowił wszystkie chore robale.Stań przy zewnętrznej ścianie - powiedziała Iren, - Będzie­my wiedzieli, że jest tam centaur, gdy zdołasz się z nią porozmawiać,Dor.Sprawdzę, jak mu idzie - i Grundy znów zniknął.Wikłacz powinien już prawie dorosnąć - odezwała się dziew­czyna.- Mam nadzieję, że Arnold uniknął jego macek – zastanowiła się.- Ale nie mógł odejść zbyt daleko, bo brak magii zabiłby drze­wo.Dopóki nie spełni swego zadania, wikłacz musi tkwić w magicz­nym polu.Umrze, jeżeli centaur go zostawi.Przemów do mnie, ściano - nakazał Dor, dotykając kamienia.Odpowiedzi nie było.Co się dzieje? - zapytał z kąta celi Smash.Grundy zaniósł kiełkującego wikłacza Arnoldowi – wyjaśnił chłopak.- Liczymy, że centaur tu idzie.Powróciła moja siła! - odparł Smash.Hej, ty rymujesz! - zawołał Dor.- Pewno Arnold już tu jest!Przekazuj? - spróbuję - i ogr przebił pięścią ścian? Obok chłopca.Wróciła! - ucieszył się Dor.- Wyważ drzwi! A potem wydostań Iren!Smash poszedł ku przedniej ścianie swojej celi i radośnie łupnął w drzwi.Boli! - mruknął, potrząsając łapą obleczoną rękawicą.Drzwi nie ustąpiły.Znów zniknęła jego moc! - odezwała się dziewczyna.– Coś jest nie tak.Dor łamał sobie głowę.Co było powodem tylko częściowego odzyskania sił przez ogra?Gdzie jest teraz centaur? - zapytał tylną ścianę celi, bojąc się, że znów nie uzyska odpowiedzi.Akurat na zewnątrz celi Iren - odparła.- Przerażony i skur­czony na wąskiej ścieżce nad przepaścią.Chłopak wyobraził sobie pozycję centaura.Nie może wiec obrócić się ku zamkowi?Tylko trochę może się odwrócić - powiedziała ściana.- Spróbuje więcej, to spadnie.Żołnierze szykują się do ostrzelania go z łuków.A więc jego pole magiczne idzie ukosem – wywnioskował Dor.- Obejmuje tę ścianę, ale nie sięga do drzwi naszych cel.Każdy to wie, głupku! - pouczyła go zuchwale ściana.Dor użył słońcokamienia do ustalenia granicy magicznego pola.Kryształ lśnił i ciemniał, wydostając się poza zasięg magii.Linia sięgała na kilka tylko dłoni w głąb celi w jego kącie i nieco dalej, w kącie Smasha.Hej, Smash! - zawołał.- Magia jest tylko z tej strony! Rozwal zewnętrzną ścianę, żeby Arnold mógł się tu dostać!Warunek: dobry kierunek! - rzekł ogr.Zamierzył się potęż­ną, odzianą w metalową rękawicę pięścią.Nie we mnie! - wrzasnęła ściana.- Podtrzymuję cały za­mek! - Ale było za późno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • higrostat.htw.pl
  •